Bez tchu. Jak smog niszczy nasze zdrowie
Codziennie każdy z nas wykonuje około 22 tysięcy wdechów. Przez nasze płuca przechodzi 11 tysięcy litrów powietrza. Kiedy oprócz tlenu z każdym wdechem wprowadzamy do nich mieszankę rakotwórczych trucizn, oddychanie staje się walką o życie.
Ignacy
Kiedy sześcioletni Ignacy ma zaostrzenie choroby, jego rodzice muszą zareagować natychmiast, przy pierwszym kaszlu, i od razu podać mu lekarstwo. Wtedy jest szansa, że początkowe objawy nie rozwiną się w kilkudniową chorobę, która wyłączy całą rodzinę z normalnego funkcjonowania. – My już ten kaszel znamy, to jego typowy kaszel astmatyczny, choć brzmi, jakby przechodził zapalenie oskrzeli – tłumaczy mama Ignacego, Urszula Karwińska-Balaryn. Zazwyczaj rodzice reagują od razu. Gorzej, gdy kaszel zacznie się w przedszkolu, a wychowawczynie go nie usłyszą i nie podadzą leków na czas. Albo gdy dopadnie Ignacego w nocy. – Jesteśmy tylko ludźmi, czasami po prostu człowiek nie ma siły od razu się podnieść – mówi Karwińska-Balaryn. – Jeśli nie podejmiemy działania od razu i nie zrobimy mu nebulizacji [metoda podawania leków wziewnych za pomocą nebulizatora, który przekształca płyn w mgiełkę wdychaną przez pacjenta – przyp. K.K.], to mamy pewność, że kaszel syna się zaostrzy i przejdzie w przewlekły. A wtedy Ignacy potrafi kaszleć kilka dni z rzędu. Bez przerwy – dodaje.

Naiwnie pytam, co to znaczy „bez przerwy”. – To znaczy, że kaszle cały czas, nie śpi w nocy, potrafi tak kaszleć, że zaczyna wymiotować – cierpliwie tłumaczy mi mama chłopca. Przestaje, gdy zadziałają leki. Dlatego jego rodzice nie rozstają się z baterią leków i nebulizatorem. – Jesteśmy na wakacjach w Chorwacji, w restauracji ktoś zapala papierosa i syn zaczyna kaszleć. Na zewnątrz 30 stopni, a on kaszle przez trzy dni, jakby miał zapalenie płuc – opowiada Karwińska-Balaryn. Najlepszym, a często jedynym skutecznym działaniem, żeby mu pomóc, jest wywieźć go tam, gdzie nie ma bodźców podrażniających, jak pyły zawieszone czy dym. W zaleceniach wypisanych przez jego pulmonolożkę figuruje, że Ignacy nie powinien być narażony na dym papierosowy i zanieczyszczone powietrze. Aby spełnić ten drugi warunek, musiałby wyjechać z Polski.
W naszym kraju według danych Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) w 2023 roku leczonych na astmę było ponad 2 miliony osób, ale chorych mogą być nawet 4 miliony. Cierpi na nią od 5 do 10 procent dzieci. Jeśli zgodnie ze spisem powszechnym mamy około 7 milionów nieletnich w Polsce, mówimy o dużej grupie chorych. Jej typowe objawy to świszczący oddech, suchy kaszel, duszności i ucisk w klatce piersiowej. Wyniki badania opublikowane w 2024 roku w czasopiśmie naukowym „Chest” wskazują, że 9 na 10 osób, które chorowały na astmę wczesnodziecięcą (a więc taką, która rozwinęła się do piątego roku życia), w wieku dorosłym nadal cierpi na tę chorobę. Czynnikiem wpływającym na rozwinięcie astmy wczesnodziecięcej, oprócz infekcji dróg oddechowych i alergii, jest zanieczyszczone powietrze.
Według danych satelitarnych oraz pochodzących z ponad 1400 stacji monitorujących poziom zanieczyszczenia powietrza, zebranych przez magazyn „The Guardian” i opublikowanych we wrześniu 2023 roku, niemal cała Europa – 98 procent jej populacji – oddycha zanieczyszczonym powietrzem, które odpowiada za ponad 400 tysięcy śmierci na kontynencie rocznie (z tej liczby na Polskę przypada co ósmy zgon). Na mapie pokazanej przez „Guardiana” zaznaczono kolorami – od jasnożółtego po czarny – stopnień zanieczyszczenia powietrza w różnych krajach. I tak Islandia i kraje skandynawskie, a także północ Wysp Brytyjskich są jasnożółte, ale już Portugalia i część Hiszpanii – pomarańczowe, wpadające w czerwień. Niemcy, Łotwa, Litwa, Francja – niepokojąco czerwone, Belgia zbliża się do ponurej purpury, a im dalej na wschód i południe, tym robi się coraz bardziej fioletowo. Polska jest czarna. Podobnie północne Włochy i duża część Bałkanów.

Dane te potwierdza Europejska Agencja Środowiska (European Environment Agency, EEA), która przyznaje, że choć z roku na rok poprawia się ogólna jakość powietrza, to proces ten nie przebiega równomiernie i daleko mu do zaleceń przyjętych przez Światową Organizację Zdrowia (World Health Organization, WHO) w 2021 roku. Na mapie agencji przedstawiającej liczbę przedwczesnych zgonów powiązanych z długotrwałą ekspozycją na zanieczyszczone powietrze w przeliczeniu na 100 tysięcy mieszkańców Polska plasuje się w niechlubnej czołówce: wyprzedzają nas tylko Macedonia Północna, Bośnia i Hercegowina, Serbia, Albania oraz Bułgaria.

W rankingu miast w Polsce z powietrzem najbardziej zanieczyszczonym pyłem zawieszonym w 2023 roku znalazły się Pleszew, Radomsko, Zduńska Wola, Nowa Ruda i Sucha Beskidzka. Dodatkowo dwa ostatnie, razem z Nowym Targiem, wybiły się także w rankingu miast z największą liczbą dni smogowych, a z Myszkowem i Żywcem – w klasyfikacji miast z najwyższym średniorocznym stężeniem rakotwórczego benzo(a)pirenu, jednego z najbardziej toksycznych składników pyłu zawieszonego. W ciągu ostatniej dekady jakość powietrza w tych miejscowościach się poprawiła, stężenie rakotwórczych substancji spadło nawet kilkukrotnie. Ale statystyki wciąż barwią Polskę na czarno i fioletowo.
Torunia nie ma na żadnej ze wspomnianych list, ale w trakcie sezonu grzewczego powietrze daje o sobie znać. Przez pierwsze lata życia Ignacego rodzina mieszkała w dziesięciopiętrowym bloku w tym mieście. – Ignacy jest naszym drugim synem. Ciążę z pierwszym bardzo dobrze wspominam, za to ciąża z Ignacym była dużo trudniejsza, a zachorował już w pierwszym miesiącu życia, choć mieliśmy lato – mówi Karwińska-Balaryn. – Przez pierwsze pół roku miał katar na przemian z kaszlem, w tym czasie przeszedł też co najmniej cztery zapalenia oskrzeli.
Po czwartym rodzice otrzymali skierowanie do pulmonologa i na diagnostykę. Wyszła astma. Od tamtej pory Ignacy na stałe przyjmuje leki. Przez pierwsze trzy lata swojego życia w sezonie grzewczym Ignacy był cały czas chory, choć oczyszczacz powietrza chodził non stop. – Syn chorował co drugi tydzień, potem na dwa-trzy dni był spokój i kaszel wracał – wspomina Karwińska-Balaryn. – Proszę sobie wyobrazić, że wychodzimy z domu ze zdrowym dzieckiem, przechodzimy przez Bydgoskie Przedmieście w Toruniu, które ma piękne zabytkowe wille, ale też stare kamienice, gdzie do dziś pali się wszystkim, i docieramy do żłobka z chorym, rozkaszlanym synem. Czasem zwykłe wyjście do sklepu kończyło się zaostrzeniem choroby – opowiada.
Lata mieszkania w toruńskim bloku Karwińska-Balaryn wspomina najgorzej. – Oprócz zaostrzenia astmy, które przechodziło zazwyczaj w zapalenie oskrzeli, syna zalewała wydzielina zalegająca w drogach oddechowych. Nie pomagało żadne oklepywanie pleców, tylko drenaż, który podpowiedział nam lekarz. Sam drenaż nie jest bolesny, a dzięki niemu wydzielina zalegająca w oskrzelach się odrywa i dziecko może odkaszlnąć, choć powoduje to ogromny dyskomfort. Proszę sobie wyobrazić, że roczny chłopiec tak się męczy z kaszlem, że sam przynosi pas do drenażu, choć za chwilę będzie płakał z powodu tej zbierającej się wydzieliny. Ale ulga, jaką przynosi pozbycie się jej, jest tak duża, że już tak małe dziecko to rozumie – pani Urszuli łamie się głos.
Przyznaje, że sama podczas robienia drenażu synowi nieraz płakała, zdając sobie sprawę, w jak bardzo niekomfortowym i trudnym położeniu znajduje się jej syn. – Już nigdy nie chciałabym tego powtarzać, to była tortura – dodaje. Na szczęście od trzech lat już nie musi, w grudniu 2021 roku rodzina wyprowadziła się na podtoruńską wieś otoczoną łąkami i lasami. Zmiana miejsca zamieszkania sprawiła, że zaostrzenia choroby są rzadsze, nie występują co tydzień. Choć Ignacy wciąż regularnie przyjmuje leki w sezonie grzewczym, latem stosują je już doraźnie.
Karwińska-Balaryn mówi, że organizm Ignacego reaguje na zanieczyszczenia jak czujnik jakości powietrza. – Nawet gdy jedziemy autem do Torunia na basen, to przejeżdżamy przez takie miejsca, gdzie jest zanieczyszczone powietrze, a syna od razu zatyka, jakby nie mógł złapać tchu, i kolejną godzinę towarzyszy nam już kaszel – dodaje. Nie opuszcza ich również bezradność. W listopadzie 2023 roku moja rozmówczyni jechała na wizytę kontrolną z synem do pulmonolożki w Bydgoszczy. Nad osiedlem unosił się ponury dym. Ignacy od razu zaczął kaszleć. – Wtedy chyba po raz pierwszy nasza lekarka zrozumiała, co to znaczy, gdy tłumaczę jej, że syn kaszle bez przerwy – mówi pani Urszula. – W drodze powrotnej znowu przejechaliśmy przez kolejną chmurę dymu i choć w gabinecie dostał leki, to kaszlał tak silnie, że zwymiotował. Musiałam zjechać na pobocze, wytrzeć kaszlące i zapłakane dziecko, przebrać, oczyścić auto i bezsilna, załamana dojechać jakoś do domu – wspomina.


Wtedy wydarzyło się kilka rzeczy, które doprowadziły matkę Ignacego do złożenia pozwu przeciwko Skarbowi Państwa.