Wersja audio
Tamtego dnia profesorka fizyki jądrowej Lidia Morawska obudziła się wcześniej niż zwykle. Był 3 września 2021 roku. Ciągle ciemno, ale jak zwykle w Brisbane w Australii ciepło. Przyjemne 17 stopni Celsjusza. Kolejny dzień, w którym media donosiły o liczbie zaszczepionych, zakażonych koronawirusem – oficjalne dane wskazywały, że od początku pandemii w Australii zachorowało ponad 58 tysięcy osób – oraz o lokalnych obostrzeniach. Profesorka Morawska nie miała jednak czasu na przeglądanie prasy i statystyk. Musiała przygotować się na ważne spotkanie odbywające się na Zoomie o siódmej rano. Jak większość osób w tamtym czasie pracowała z domu.
Chwilę po przebudzeniu odruchowo włączyła skrzynkę mejlową i wśród wielu powiadomień znalazła wiadomość od magazynu „Time”. W treści znajdowały się gratulacje i informacja, że znalazła się na liście stu najbardziej wpływowych ludzi świata w 2021 roku. Poniżej prośba, aby do 15 września, czyli do czasu wydania magazynu, informacja ta pozostała poufna. Było to coś tak nieoczekiwanego, że Morawska wzięła wiadomość za spam. Zamknęła skrzynkę i z tą myślą dołączyła do zaplanowanego spotkania. Kilka godzin później przyszedł jednak kolejny mejl. Tym razem z Uniwersytetu Technologicznego w Queensland, w którym Morawska jest profesorką od trzydziestu lat. Fotoedytor „Time’a” wysłał do działu mediów uniwersytetu prośbę o pomoc w zorganizowaniu sesji zdjęciowej. – Dopiero wtedy do mnie dotarło, że to naprawdę się dzieje. Że to nie żart – wspomina Morawska.
Lidia Morawska (ur. 1952), fizyczka, profesorka Uniwersytetu Technologicznego w Queensland i dyrektorka Międzynarodowego Laboratorium Jakości Powietrza i Zdrowia.
Dwanaście dni po otwarciu mejla sylwetka profesorki Lidii Morawskiej ukazała się na łamach magazynu „Time”. Uznano ją za jedną z największych innowatorek 2021 roku. Na zdjęciu stoi na tle budynku uniwersyteckiego w Brisbane, w klasycznej czarnej sukience, z czerwonymi koralami i charakterystycznym, ciepłym uśmiechem.
Choć w środowisku naukowym znana jest od lat, daleko jej do statusu celebrytki. W przeciwieństwie do wyróżnionych oprócz niej Elona Muska, księcia Harry’ego czy gimnastyczki Simone Biles, Lidii Morawskiej bliżej do świateł laboratorium niż reflektorów. Dla Scotta Gottlieba, byłego komisarza amerykańskiej Agencji Żywności i Leków (Food and Drug Administration, FDA), jej kandydatura do tego tytułu była jednak oczywista. W tekście wyjaśniającym, dlaczego właśnie jej przyznano to wyróżnienie, napisał: „W próbach spowolnienia …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Artykuł ukazał się w czerwcowym numerze miesięcznika „Pismo. Magazyn Opinii” (6/2022) pod tytułem Z Pismem u... profesorki od powietrza.