Człowiek, wyrodne dziecko matki natury
Doprowadziliśmy do szóstego wielkiego wymierania. Tymczasem los gatunku ludzkiego jest ściśle powiązany z resztą świata ożywionego. Czy zdążymy na czas nauczyć się o niego dbać?
Figowiec kostarykański to urodzony morderca, który rośnie odwrotnie niż nasze drzewa – pnączami z góry na dół. Podobnie jak w przypadku wielu innych gatunków figowców jego życie zaczyna się od nasiona, które wydalone wraz z kałem przez ptaka czy inne zwierzę trafia na gałąź drzewa gospodarza. To na niej kiełkuje i długo rośnie jako tak zwany epifit – roślina żyjąca na innej roślinie. Jego korzenie wytrwale dążą jednak do powierzchni Ziemi.
PRZECZYTAJ POPRZEDNIE CZĘŚCI CYKLU ZIEMIA:
⇨ Energia, prawdziwa Waluta Wszechświata
⇨ Atmosfera czarna od węgla
⇨ Jak nakarmić świat?
Kiedy do niej docierają, figowiec zaczyna się rozrastać wokół drzewa gospodarza, coraz bardziej je zasłaniając, aż w końcu je dusi, odcinając mu dostęp do światła słonecznego i powietrza. Stąd pnie wielu dorosłych figowców, sięgających wysokości 30 metrów bądź więcej, są puste w środku. Martwe drzewa, na których się kiedyś opierały, są powoli, ale nieuchronnie rozkładane przez bezkręgowce i mikroorganizmy, a ich materia zostaje ponownie wprowadzona do obiegu węgla w przyrodzie. Tak się kręci karuzela życia.
Rozmnażanie się figowców zależy od symbiotycznych gatunków bleskotek, po angielsku zwanych fig wasps – osami figowymi. Larwy bleskotek rozwijają się wewnątrz fig – tego, co my postrzegamy jako owoce, a co tak naprawdę jest skorupą otaczającą kwiaty (i dającą pożywienie larwom). Samce wykluwają się pierwsze.
Zapładniają niewyklute jeszcze samice i giną. Kiedy wykluwają się samice, opuszczają swoje rodzime figi, zabierając ze sobą pyłek kwiatowy. Przedostają się do kolejnych owoców i składają w nich jaja, jednocześnie zapylając wewnętrzne kwiaty. Potem giną. Owoce są zjadane przez zwierzęta, które następnie rozsypują z kałem nasiona na kolejne drzewa tropikalnej puszczy.