Kraina obiecana
W sporze o kształt polskiej i europejskiej polityki migracyjnej giną historie ludzi. Nadal mało wiemy o tym, skąd przychodzą, co przeżyli i dlaczego decydują się na tak ryzykowną podróż. Nie wiemy, co dzieje się z tymi, którym się udało.
Jest bezpiecznie? – pytam pod koniec stycznia zaufanego przewodnika mieszkającego w Irbilu, stolicy Kurdyjskiego Okręgu Autonomicznego w Iraku.
– Bardzo bezpiecznie, przyjacielu, od dziesięciu dni żadnych dronów, żadnych rakiet, bardzo bezpiecznie – odpowiada z pewnością w głosie, a ja przypominam sobie, że bezpieczeństwo to rzecz względna i że do wszystkiego można się przyzwyczaić.
Piętnastego stycznia tego roku na miasto spadły irańskie pociski balistyczne, zabijając czworo cywilów i raniąc sześcioro. Następnego dnia nad międzynarodowe lotnisko w Irbilu nadleciały drony wystrzelone przez szyickie bojówki wspierane przez Iran. Irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej od lat bombarduje kurdyjskie miasta.
– Były jakieś porwania? – dopytuję.
– Tylko dwa w zeszłym tygodniu – odpowiada ze spokojem. – Ale to byli lokalni aktywiści, zresztą wypuścili ich dzień później, nie martw się.