Wersja audio
Liczba obywateli Ukrainy, którzy według wysokiego komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców (UNHCR) schronili się w Polsce przed wojną, wynosiła 10 kwietnia 2,6 miliona. To niemal dwukrotnie więcej, niż przebywało ich do tej pory nad Wisłą (dokładnych danych nie ma, bo statystyki prowadzone przez Urząd do Spraw Cudzoziemców nie uwzględniają osób, które wjechały do naszego kraju na podstawie wizy lub w ramach ruchu bezwizowego). Oznacza to, że populacja Ukraińców w Polsce zbliża się do 4 milionów i wynosi z grubsza tyle, co według Pierwszego Powszechnego Spisu Ludności z 1921 roku.
Powiedzieć, że państwo polskie nie było przygotowane na przyjęcie takiej liczby uchodźców, to nic nie powiedzieć. Gdyby nie ofiarność tysięcy wolontariuszek i wolontariuszy oraz zdecydowane działania organizacji pozarządowych, już dawno wybuchłby kryzys humanitarny. Dzięki osobom proponującym uchodźcom noclegi w prywatnych domach i ofiarnie zawożącym na dworce jedzenie, ubrania i kosmetyki udało się uniknąć tworzenia przeludnionych obozów i koczowisk, w których ludzie po ucieczce przed wojną, często z jedną reklamówką w dłoni, marzliby i cierpieli głód. Nie powstał żaden polski odpowiednik niesławnej „dżungli” w Calais, koczowiska za dworcem głównym w Belgradzie czy obozu na greckiej wyspie Moria, który spłonął we wrześniu 2020 roku, a przed zamknięciem był określany przez Lekarzy bez Granic jako „najgorszy obóz dla uchodźców na Ziemi”. Udało się to wyłącznie dzięki staraniom społeczeństwa, które jeszcze kilka miesięcy wcześniej głęboko podzielił stosunek do osób starających się przekroczyć granicę polsko-białoruską.
Nie wiadomo, ilu Ukraińców zdecyduje się osiedlić w Polsce na stałe z rodzinami. Na stronach grup pomocowych w mediach społecznościowych większość z nich szuka mieszkania na miesiąc lub kilka i deklaruje, że chciałaby powrócić do swojego kraju, kiedy tylko będzie to możliwe. Profesor Paweł Kaczmarczyk, dyrektor Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego, mówi mi jednak, że niezależnie od tego, jak potoczą się losy konfliktu zbrojnego i powojennej odbudowy Ukrainy, po kryzysach wywołanych przymusową migracją zawsze część uchodźców decyduje się nie wracać do kraju. – Być może powstanie jakiś odpowiednik planu Marshalla dla Ukrainy, który będzie wielką mobilizacją do powrotu i odbudowy – zastanawia się profesor – ale nawet jeśli tak się stanie, to na pewno nie wrócą wszyscy, którzy uciekli przed wojną.
Dzięki ochronie tymczasowej przyznanej przez Unię …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Esej ukazał się w majowym numerze miesięcznika „Pismo. Magazyn Opinii” (5/2022).