Wersja audio
Wczesne listopadowe słońce delikatnie ogrzewa uliczki Erywania. Nad miastem, położonym w kotlinie rzeki Hrazdan, unosi się gęsty pył, zasłaniając okoliczne góry. Także tę najważniejszą – Ararat – znajdującą się kilkadziesiąt kilometrów od miasta, za granicą, w Turcji. Ta góra jest symbolem Armenii (jej zarys – z Arką Noego na szczycie – zdobi godło państwowe). Ale dziś przypomina o ormiańskim cierpieniu, traumach, upokorzeniach z powodu położenia na terenach należących do Ormian już tylko historycznie. W Erywaniu jest teraz wyjątkowo cicho i spokojnie, choć na co dzień cechuje się intensywnością doznań, typową dla kaukaskiej metropolii. Niecałe dwa miesiące wcześniej Górski Karabach, zwany przez Ormian Arcachem, opuścili niemal wszyscy jego mieszkańcy. W wyniku operacji militarnej z 19–20 września 2023 roku Azerbejdżan rozbił siły tego nieuznawanego (nawet przez samą Armenię) quasi-państwa, a jego władze zmusił do ogłoszenia samorozwiązania. To doświadczenie graniczne, które w jednym momencie zmieniło świadomość zbiorową Ormian – tych z Arcachu, którzy utracili dotychczasowe życie, tych w Armenii oraz tych z diaspory, którzy w dużym stopniu są potomkami osób zmuszonych do migracji – ocalałych z kolejnych masowych rzezi, w tym ludobójstwa z 1915 roku.
Wojna była obecna dla erywańczyków jako punkt odniesienia od początku niepodległości, oficjalnie uzyskanej wraz z upadkiem ZSRR w 1991 roku. Kształtowała tożsamość ponowoczesnego narodu, a także długo legitymizowała reżim polityczny. Pojawiała się jako opowieść, przywożona przez wracających z frontu, zarówno pierwszej wojny karabachskiej, jak i czasu zawieszenia broni między 1994 a 2020 rokiem. Zawieszenie było bowiem jedynie formalne, walki trwały nieprzerwanie. Zmieniała się wyłącznie ich intensywność. Żołnierze opowiadali o wojnie sami albo mówiły za nich zamknięte trumny. Historie wojenne przywozili też Ormianie z Karabachu, sporadycznie odwiedzający stolicę Armenii. Dla erywańczyków ta wojna realnie była daleko. Choćby dlatego, że podróż z Erywania do Stepanakertu – stolicy Karabachu, przez Azerbejdżan nazywanego Chankendi – zajmowała wiele godzin. Droga wiodła przez kilka przełęczy, w tym przez tę najwyższą – Worotan (2344 metry nad poziomem morza), oddzielającą prowincję Sjunik i Karabach od reszty Armenii.
Ormiańskie doświadczenie uchodźstwa
Wszystko zaczęło się zmieniać w listopadzie 2020 roku. Wówczas do Armenii dotarły pierwsze grupy osób uciekających po przegranej przez Ormian drugiej wojnie karabachskiej. W konsekwencji 44-dniowego konfliktu swoje domy opuściło – według międzynarodowych szacunków – ponad 90 tysięcy ludzi. Jak wynika z oficjalnych, rozbieżnych danych stron azerbejdżańskiej i ormiańskiej, po zakończeniu działań zbrojnych do domów dotarło z powrotem 20–50 tysięcy z nich. Wraz z wojną powróciło tak mocno definiujące …