Fotoreportaż
Kimkolwiek jesteś, wiruj
Widownia pogrążona jest w ciemności, na scenę pada tylko jeden snop światła. Wchodzą na nią powoli, w ciszy, podążają za mistrzem. Długie, czarne płaszcze, spod których wystaje dół białej, rozkloszowanej szaty, ciemne, filcowe kapelusze kiwają się w powolnym marszu. Zanim zacznie rozbrzmiewać muzyka, plama światła rozszerza się powoli na całą scenę, widać więc piasek rozsypany pod butami derwiszy, którzy okrążyli już całą przestrzeń. Słychać, jak po nim szurają. Są skupieni.
Po chwili wolny marsz zatrzymują dźwięki fletu, później dołącza do nich rytmiczny bęben, a derwisze, zrzuciwszy płaszcze, pojedynczo odłączają się od grupy. Znajdują dla siebie miejsce na scenie, uwalniają splecione dotąd na piersiach ramiona i zaczynają, przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, obracać się wokół własnej osi. Prawą dłoń kierują ku niebu, lewą, przekazują to, co otrzymali, ziemi. Wirują tak kilka, może kilkanaście minut, a mi na myśl przychodzi hipnotyzujący obraz na dnie kalejdoskopu, do którego lubiłam zaglądać, kiedy byłam dzieckiem.
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
W „Piśmie” bierzemy odpowiedzialność za słowo.
Każdy tekst przed publikacją przechodzi wielostopniowy proces redakcji i fact-checkingu. To wymaga czasu i pracy całego zespołu. Dołącz do społeczności „Pisma”. Zamów dostęp online. Istniejemy dzięki osobom takim jak Ty.
Mecenasem Fotografii w Piśmie jest sieć Puro Hotels, która poprzez zaangażowanie w życie kulturalne i działania edukacyjne popularyzuje wiedzę na temat sztuk wizualnych.