Wersja audio
Bez Ciebie czas zatraca konsystencję:
nigdzie z niczym zdążać, niczemu sprostać.
Na nic za późno ani nie za wcześnie.
Niczego dźwigać, trzymać ani puszczać
płazem.
Żadnych poprzeczek, płonących obręczy.
Cyrk odjechał. Niech inne bydlę dręczy.
Można być albo nie być – i zero pytań.
Być nikim dla nikogo. Zagrać Love Me Tender
bez nadmiaru skojarzeń. Kupić chleb
/w tej samej piekarni
będąc jej ciepłą wonią bez osobistych domieszek.
Mieliśmy wspólną Nicość, lecz w swojej Cości
zapiekłaś sporysz, bieluń, pokrzyk i szalej.
Brałem Cię Braillem ze złodziejstwem
/inwentarza.
Brałem jak ryba na haczyk, aż do krwotoku
/z krtani.
Sam nie istniałem tuż po rozstaniu.
A że wciąż mnie nie ma – od dzisiaj ulga,
chociaż bez wiwatów ani fajerwerków.
Żeby się urwać z żyłki, z latawcowego sznurka,
zerwałem więzadła. Przy okazji – wędzidło:
usta znów luźne, swobodna żuchwa. W uszach
tylko wiatr: nikt nie pyta, co myślę
więc hula w głowie bez grodzi ni parawanów.
Kierunek zwisu rolki papieru też mi powiewa.
Nie na mnie spod dyszla sra Tfuj gwiazdozbiór.
Gotuję na wyzwolonym ogniu wedle własnego
/niesmaku.
On jeden busolą moim palcom, kiedy solą.
Nie nakarmisz mnie już ostem z octem.
Głowę zmywam sam sobie, częściej lub rzadziej.
Wkładam Cię między bańki mydlane, m’żonko.
Już mnie prawie nie pęta Tfuj na psa urok.
Lecz została mi po Tobie garść słodkogorzkich
/przypraw
i stąd jeszcze te słowa pożegnania z Afryką:
Nie słucham Twoich mitów, zmyśleń, bajek.
Nie straszna żadna groźba na paczce fajek.
Spocznij, wolno śmierdzieć.
Niech szlag trafi osierdzie.
Bo koniom lżej, lecz powozi piąte koło.
Masz przed sobą otwartą treść, którą udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Jeśli nie masz prenumeraty lub dostępu online – zarejestruj się i wykup dostęp.