Wersja audio
Można się do mnie zwracać po imieniu,
kiedy stoję przed lustrem i spoglądam w twarz,
a w pokoju obok umarł właśnie ojciec
(to był kiedyś mój pokój),
a w pokoju obok umarł właśnie ojciec
(poczekaj na mnie chwilkę, zaraz wstanę, synu).
Można się do mnie zwracać,
bo w pokoju obok umarła właśnie matka
i patrzę na brzuch, i patrzę na martwe,
na martwe patrzę łono. Teraz można mnie dotknąć
do żywego tym światem, można mi go powierzyć.
Jestem znikąd dokąd, teraz jestem swój człowiek.
Można się do mnie zwracać po imieniu,
mam tysiące imion, a każde kolejne
dłuższe niż poprzednie, gdyby je zapisać
jedno obok drugiego, sięgnęłyby dna.
Mam tysiące imion i żadne nie pasuje,
można mi nadać imię, jestem nikt.
Można mnie teraz zobaczyć – podobny
do nikogo, moszczący się na tym dnie.
Można na mnie popatrzeć przez piwniczne
okno, jak się urządzam pod ziemią,
pod poziomem ulicy. (Uwaga, błąd libelli).
W popękanym akwarium pracują skrzela ryb.
Można mnie teraz dostrzec, może i można
rozpoznać twarz pośród zgniłych liści.
Będę tu na was czekał. Teraz już jestem
cierpliwy, teraz już jestem gotowy
użyźnić wasze pola i spustoszałe łany.
Wprowadzono usługę, zawsze byłem usłużny.
Można mnie sobie przyśnić, jak idę
przez ciemny las, jak ląduję w jamie,
jak zwój kolczastego drutu oplata
prawą i lewą piszczel, jak rozkładam
ramiona i jak przechwytują ten kształt
chybotliwe światła latarek.
Można mnie było nie budzić.
Drzewo o drzewo, kość w kość.
Była wieża, był dzwon.
I nawet ogród był w dole.
Ktoś próbował grać hejnał,
lecz zniekształciła go mgła.
Można było nie wchodzić do tamtego pokoju.
Najkrótsze, ciemne dni. Zimowe rewolucje.
Karetka, radiowóz, straż. Można się było
domyślić. Więc koniec? Dalece nie koniec.
Jeszcze. Można się do mnie zwracać.
Teraz już można wszystko.
Masz przed sobą otwartą treść, którą udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Jeśli nie masz prenumeraty – zarejestruj się i wykup dostęp.