Fotoreportaż
Mądrość ludzi wygnanych z lasu
Las Bwindi na południowo-zachodnim skraju Ugandy zawsze stanowił dla ludności Batwa dom, źródło zasobów, szkołę, kościół. I aptekę. – W lesie jest wszystko: leki na ból głowy, batweńska viagra czy opatrunki – mówi trzydziestodwuletnia Charity Kesande, przewodniczka, która całe życie spędziła we wsi oddalonej zaledwie kilka kilometrów od Bwindi. – W lesie mogliśmy się wyżywić, porozmawiać z przodkami, nauczyć dzieci naszego języka. Dziś nie mamy wstępu do naszego domu.
Tuyenabo Juma uczy Atusasire, swojego syna, technik życia w lesie.
Lud Batwa to tylko 0,02 procent populacji Ugandy, niespełna 7 tysięcy osób. W latach 80. zaczęły się problemy: przepędzanie przez lokalnych farmerów i międzynarodowe firmy pozyskujące drewno. Te ostatnie wycinały las, przejmując prawa do ziemi i ograniczając swobodę przemieszczania się Batwa. W 1991 roku władze Ugandy ogłosiły Bwindi obszarem chronionym i pod pretekstem ochrony goryli górskich eksmitowały ludzkich mieszkańców lasu, którzy gorylom nie zagrażali. Bez wcześniejszej informacji, możliwości przygotowania się, o zgodzie nie wspominając. Teraz rząd pobiera 700 dolarów od osoby za jednodniowe tropienie goryli, zapraszając turystów z całego świata.
Kiedy biznes gorylowego safari się kręci, ludzie Batwa nie mają z czego żyć. Nie mają swojej ziemi, na cudzej nie bardzo wiedzą, co i jak uprawiać, nie stać ich na leki, a do swoich tradycyjnych medykamentów nie mają już dostępu. Charity Kesande jest przewodniczką po skrawku zieleni przy samym lesie Bwindi, ale na jego teren wejść nie może. Uczy się i robi kursy, żeby zostać leśniczką, pierwszą z ludności Batwa. – Chciałabym mieć wstęp do naszego lasu, ale też zabierać tam turystów i mówić o tym, czym las jest dla nas.
Sylvia Kokunda, prezeska Action for Batwa Empowerment Group, organizacji, która walczy o prawa jej społeczności, opowiada, że leśnicy w Bwindi, tropiąc z turystami goryle, wspominają o ludziach Batwa: – O tym, że jesteśmy niscy, więc kiedyś mówiło się o nas „Pigmeje”, i że żyliśmy z polowania i zbieractwa. Ale to my jesteśmy ludem Batwa. Nie chcemy być wykorzystywani jako atrakcja turystyczna. Nie chcemy, żeby ktoś o nas mówił i pokazywał, jak kiedyś żyliśmy. Chcemy sami opowiadać o sobie i o naszym lesie.
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
W „Piśmie” bierzemy odpowiedzialność za słowo.
Każdy tekst przed publikacją przechodzi wielostopniowy proces redakcji i fact-checkingu. To wymaga czasu i pracy całego zespołu. Dołącz do społeczności „Pisma”. Zamów dostęp online. Istniejemy dzięki osobom takim jak Ty.
Mecenasem Fotografii w Piśmie jest sieć Puro Hotels, która poprzez zaangażowanie w życie kulturalne i działania edukacyjne popularyzuje wiedzę na temat sztuk wizualnych.