Wersja audio
w samochodzie na tylnym siedzeniu,
mogłem zasnąć tylko wtedy,
kiedy prowadził mój tata,
to był sen pożywny i twardy,
wszystkie sny, które są później,
to jest już tylko czuwanie,
czy nie słychać tego echa,
kiedy podaliśmy sobie dłonie,
jak na przywitanie,
chwilę po tym jak odeszła,
tak się po prostu ułożyły,
same z siebie,
to była nasza zgoda, nasz sojusz,
dzisiaj wchodzę nocą,
do zaparkowanego samochodu,
siadam na tylnym siedzeniu,
czekam
śnię szybko
*
zapach palonych liści, ubrań i gałęzi,
pachnie obłędnie owocami i dymem,
tak to sobie wyobrażałem,
ale oddałem Twoje rzeczy do noclegowni,
w amoku, więcej w tym było narcyzmu
/niż czynienia dobra,
paniczny spieniony narcyzm, obrzydliwa
/egzaltacja,
łaszenie się do życia,
podlizywanie się życiu,
dzisiaj mam ochotę zedrzeć z nich te ubrania,
krzyczeć, żeby oddali,
i trzymać je w szafie dopóki,
z nich nie wyrosnę
*
intelektualnie jestem doposażony,
rozpracowałem wszystko, uzbrojony
/w podcasty,
szkolenia z autoprezentacji, mówię wyraźnie,
mam obserwacje surowe i bystre,
cmokałem i robiłem eyerolle,
plugawy, skłamany witalizm
*
zamiast skorupy na czaszce i włosiennicy,
piasku w zębach,
jest pusta salka konferencyjna z czystymi
/szybami,
zimną wodą i telewizorem,
teraz bardziej boli,
ale tylko tak chcę się przewiercić
do jego światów,
które ciągle topi słońce,
a później
morze.