Wersja audio
Gdy to się skończy, odwiedzę
bibliotekę materiałów
w londyńskim Institute of Making;
gdy znowu będzie wolno, dotknę
tych wszystkich zebranych tam rzeczy:
skamieniałej kupy żółwia, niemożliwie lekkiej
bryłki aerożelu, który wysłany w kosmos
łapie pył z warkocza komety –
A przecież mam w sobie
taką bibliotekę.
Jest w niej skórzana chorągiewka,
którą na studiach wachlowało się kamienie
litograficzne, żeby je osuszyć;
i jest w niej zgrzebło do czesania kota,
rozmruczanego, kiedy mu szczotkuję
włosy pokrywowe i podszerstek; i ciepły chuch
z nozdrzy owcy skubiącej mi z ręki
trawę łaskotliwymi wargami;
i paląca lodowatość Bałtyku
latem w Szwecji, gdy dosięga brzucha.
Odkąd nasze ciała są jak włączniki światła
na przejściach dla pieszych,
przekreślone iksami czarnej taśmy,
odkąd niebezpiecznie jest wyławiać palcem
pyłek z własnego oka,
czuję, jak nieuchwytnie się kurczę,
a biblioteka we mnie rośnie.
Gdy to się skończy, może zostanę
całkiem już przez nią wessana
i będę żółwiem, kometą,
kocim włosem.
Poezja w „Piśmie” powstaje przy wsparciu Fundacji Jana Michalskiego.
Masz przed sobą otwartą treść, którą udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Jeśli nie masz prenumeraty – zarejestruj się i wykup dostęp.