Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Poezja

Mówić i milczeć. Mówić / Я  так  довго  мовчав


tak długo milczałem 

wiesz przecież jak trudno było mi po ciemku 

trafić mokrymi ustami w dobre słowa 

gdy wokół tyle złych nazw rzek 

(niegdyś tak dobrych!)

które zwolniły bieg do tempa szpitali 

na wodzie wieczorne chmury 

to doświadczeni psychiatrzy 

w białych kitlach 

korytarzami rzek   

odpływają w mrok 

dyskutując po łacinie 

pluski ryb i diagnoz 

złośliwe wiersze 

złowróżbna barwa róż 

nazwy lekarstw

działają uspokajająco 

wśród złowieszczych drzew – wśród akacji

ich rude strąki zaczynają strzelać 

czarnymi nasionami 

które przemykają nad nami niczym pociski 

przerażonych ptaków   

wymierzone w bezbronny księżyc 

nazwy lekarstw

które dziś w nocy pomogą nam 

wysłuchać na spokojnie 

ostatnich drgawek księżyca 

pomogą nawet dostrzec poezję 

w jego konwulsjach 

w śmiertelnym charkocie

– zatrzymajcie ich! 

powstrzymajcie!

ja umieram 

w kwiecie wieku wysoko 

nad sennie sunącą rzeką   

nie umiem już nawet oświetlić twarzy 

tych którzy mordują mnie ot tak   

kim są? 

skąd u nich 

żądza krwawych rozrywek?  

spróbujcie ich rozbroić – 

przynieście im Giocondę 

w kuloodpornej skrzyni

albo wykujcie księżyc z blachy – 

niech strzelają do niego do woli 

co niedzielę 

całymi rodzinami 

wszystko się spełni dopiero jesienią 

na jaw wyjdzie dopiero jesienią

kiedy z ziemi spod korzeni

starych niespodzianie miłych akacji

buldożer wykopie kości Pitagorasa 

i znów jak co roku o tej porze 

zmartwieni rodzice pochylą się 

nad jego uśmiechniętą czaszką  

a potem porwą dzieci za ręce 

i zaprowadzą do szkoły 

żeby czym prędzej nauczyć je 

Geometrii Dobra 

chociaż każdy rodzic dobrze wie 

że Geometria Zła i Geometria Dobra  

opierają się na tych samych zasadach 

a cichy zachrypły głos 

starego nauczyciela z rękawami 

ubrudzonymi kredą 

co jesień zagłusza majestatyczna  

orkiestra dęta 

żółtych i czerwonych liści 

na wagary urwali się jeszcze niewinni chłopcy  

cyrklem kreślą na asfalcie 

blade ze złości oblicze księżyca 

biorą linijkę i jak od linijki 

zrywa się zimny wiatr ze wschodu na zachód 

ulatuje z nim dusza kruchej dziewczynki 

dusza która w ciemnościach szkolnego strychu  

wśród połamanych ławek i wiklinowych koszy 

już czterdzieści dni  

sumiennie odrabia lekcje 

przy nikłym świetle 

sowich oczu 

teraz wiatr unosi ją nad dachami miasteczka 

hen na zachód razem z kartkami 

wyrwanymi z podręcznika do Geometrii 

razem z wirującymi noskami jesionu 

w dole biegnąca smarkateria 

pomstuje wykrzykuje brzydkie słowa 

celuje kamieniami 

w koleżankę z klasy lecącą w powietrzu  

a wiatr niesie ją dalej i dalej  

kruchą emigrantkę z republiki młodego ciała 

wynosi ją na niebo 

by mogła ścigać się z szybowcami  

z duszą księżyca 

królestwo jego ciała w liszaju 

nakropione czernią  

jest opuszczone na zawsze

więc w końcu może 

odbijać echa  

naszych nocnych rozmów

dlatego wciąż wydaje się nam żywy – 

jakby po prostu przycichł stał się małomówny 

lecz poza tym między wami 

wszystko po staremu

nikt nie umarł nie cierpiał nie żywił 

urazy – 

przecież wasi poeci 

mają dźwięczne przebojowe głosy 

   – oto on  

   oto on – nasz księżyc 

   świeci jak żółta gęba Mao 

   gdy drzewa w ciepłe wiosenne noce 

   otwierają liście  

   niczym hunwejbini czerwone książeczki 

      – oto on

      oto on –

      nasz najnowocześniejszy księżyc 

      w lisiej czapce

      scena seksu grupowego 

tak długo milczałem 

wiesz przecież 

jak trudno było mi po ciemku 

trafić mokrymi ustami w dobre słowa 

gdy ślad po martwym księżycu 

na sennie sunącej rzece lśni 

jak ostatnia kula rewolwerowa  

w drżącej dłoni 

chmury na niej o świcie  

to doświadczeni psychiatrzy 

w białych kitlach 

korytarzami rzek

wytwornie wypływają z ciemności 

dyskutują po łacinie

pluski ryb i diagnoz 

złowieszczy szelest głodnych ptaków 

nazwy lekarstw 

nam – pozbawionym dostępu do kobiet – 

pomogą głaskać grzbiety nocnych szczurów  

pomogą nie wierzyć 

w fałszywe słowa o miłości 

pomogą 

wśród nagich drzew nie dać się już zwieść 

wśród nagich drzew nie dać się rozebrać 

i nawet przy pogodzie oczekiwać że ty 

ty ty ty lub ty 

przeglądając wyblakłe albumy dawnych pragnień 

nie wybaczysz nam tego

że nie upodobniliśmy się do Ciebie   

dlatego wyślesz za nami  

pościg rączych fotografów 

by nieudolnie zamaskowani

potykając się o pieńki 

susami sadzili za nami 

      po zboczu 

w końcu otoczą nas przed zmierzchem 

w przybrzeżnych zaroślach oczeretu 

–  uśmiechnij się do nas księżycu! 

–  uśmiechnij się jak dawniej! 

– niech i tym razem 

odejdą z niczym 

przełożył Maciej Piotrowski


ти  ж  бо  знаєш  як  важко  було  мені  в  сутінках
вустами  вологими  на  добрі  слова  натрапляти
коли  надовкіль  —  злі  назви  річок
(колись  таких  добрих  річок!)
що  сповільнили  ритм  свій  до  ритму  лікарень

і  хмари  на  їхньому  плесі  сьогодні  надвечір  —
це  психіатри  досвідчені
зодягнуті  в  біле

коридором  ріки  вони
відпливають  у  темряву
перемовляючись  по-латинськи
сплески  рибин  і  діагнози
озлоблені  вірші
озлоблений  колір  троянд

назви  ліків
що  зроблять  нас  дуже  спокійними
серед  дерев  озлоблених  —  серед  акацій
коли  їх  чорне  насіння  буде  лунко  витріскувати
із  рудуватих  стручків
і  мов  зграї  сполоханих  птиць  пролітатиме
       високо  над  нами
щоби  місяця  беззахисного  боляче  зранити

назви  ліків
що  нам  допоможуть  сьогодні  вночі
передсмертні  волання  місяцеві
         вислуховувати  розважно
допоможуть  нам  бачити  навіть  поезію
в  тому  як  він  буде  від  болю  корчитися
в  тому  як  він  з  останніх  сил  хрипітиме
—  зупиніть  їх
спиніть
я  ж  насправді  вмираю
в  розквіті  сил  високо  над  повільною  річкою

я  вже  сьогодні  не  в  змозі  навіть  освітити  обличчя
тим  що  мене  убивають  жартуючи

хто  вони?

звідки  у  них
ця  жадоба  кривавих  розваг?

спробуйте  може  якось  їх  розчулити  —
привезіть  їм  «Джоконду»
в  куленепробивному  ящику

або  ж  змайструйте  для  них  бляшаного  місяця  —
хай  вони  собі  поціляють  в  нього  досхочу
кожної  неділі
цілими  родинами

все  стає  справжнім  лише  під  осінь
все  стає  очевидним  лише  під  осінь

коли  знову  із  глибини
з-під  коріння  старих  і  напрочуд  привітних  акацій
кістки  Піфагора  вигрібає  бульдозер
і  знову  як  і  щороку  об  сій  порі
стурбовані  батьки  нахиляються
         над  його  усміхненим  черепом
а  потім  поквапно  беруть  за  руки  дітей
         і  відводять  до  школи
щоби  ті  якнайскорше  навчилися  Геометрії    Доброти
хоча  кожному  із  батьків  досить  добре  відомо
що  в  Геометрії  Зла  і  Добра  —  однакові  правила
і  що  тихий  та  хриплуватий  голос
старого  вчителя  з  рукавами  зашмуляними  крейдою
щоосені  зовсім  заглушує
жовтого  і  червоного  листя
велетенський  духовий  оркестр

і  ось  уже  втеклі  з  уроків  ще  такі  лагідні  хлопчаки
забавляючись  викреслюють  циркулем  на  асфальті
місячне  коло  —  обличчя  від  злості  бліде

а  потім  лінійку  беруть  —  і  вже  по  прямій
віють  холодні  вітри  зі  сходу  на  захід
і  видно  тим  хлопчикам  як  відлітає  за  вітром
душа  тендітної  дівчинки  —  їхньої  однокласниці
душа  котра  на  темному  горищі  школи
серед  поламаних  парт  і  плетених  кошиків
ось  уже  сорок  днів  що  минули  по  смерті
все  ще  старанно  готувала  уроки
            при  тьмяному  світлі
совиних  очей

та  сьогодні  вітер  над  дахами  містечка
відносить  її  на  захід  разом  із  сторінками
вирваними  з  підручника  Геометрії
разом  з  вітрячками  ясенового  насіння
а  долом  біжить  дітвора
кривляючись  і  вигукуючи  образливі  слова
і  намагаючись  вцілити  камінням
в  знайомий  силует  що  пропливає  в  повітрі

а  вітер  відносить  її  все  далі  і  далі  —
тендітну  емігрантку  з  республіки  юного  тіла
щоб  вона  собі  високо  в  небі
плавала  наввипередки  з  літаками
разом  з  душею  місяцевою  тендітною  як  і  вона
що  королівство  свого  тіла  поцятковане  чорнотою
також  залишила  назавжди
котре  відтепер  лишень  відлуння
         ваших  нічних  балачок
повертатиме  справно
так  що  іноді  вам  навіть  буде  здаватися
ніби  місяць  отой  живий  —
просто  став  дещо  мовчазнішим
і  що  все  поміж  вами  так  як  і  було  віддавна  —
що  ніхто  не  вмирав  не  страждав  злоби
в  собі  не  затаював  —

адже  у  ваших  поетів
такі  ж  бадьорі  такі  ж  зухвалі  як  і  колись  голоси:
—  ось  він
ось  він  —  наш  місяць
що  схожий  на  жовте  обличчя  Мао  Дзедуна
коли  перед  ним  у  теплі  весняні  ночі
дерева  розкривають  зелені  листочки
як  хунвейбіни  свої  цитатники!
         —  ось  він
         ось  він  —
         наш  найсучасніший  місяць  —
         кругла  порнографічна  фотографія
         що  зображає  сцену  із  групового  сексу

я  так  довго  мовчав

ти  ж  бо  знаєш
як  важко  було  мені  в  сутінках
вустами  вологими  на  добрі  слова  натрапляти
коли  слід  од  мертвого  місяця  блищить
         на  повільній  ріці
як  револьвер  з  останньою  кулею  у  тремтячій  руці

коли  хмари  на  її  плесі  сьогодні  над  ранком
це  психіатри  досвідчені
зодягнуті  в  біле

коридором  ріки
вони  повагом  випливають  із  темряви
перемовляючись  по-латинськи
сплески  рибин  і  діагнози
шелестіння  озлоблене  крил  у  голодних  птахів
назви  ліків
що  нам  —  всіх  жінок  позбавленим  —  допоможуть  також
холки  щурів  опівнічних  ніжно  погладжувати
допоможуть  в  облудні  слова  про  любов
більш  ніколи  не  вірити  —

щоб  між  голих  дерев  не  дати  себе  ошукати
щоб  між  голих  дерев  не  дати  себе  догола  роздягти
і  навіть  пори  наитеплішої  завжди  сподіватись  що  Ти
або  ти  або  ти  або  ти  або  ти
давніх  своїх  сподівань  погортавши  пожовклі  альбоми
не  пробачиш  нам  того
що  на  тебе  не  стали  ми  схожими
і  метушливих  фотографів  знову  і  знову
розішлеш  вслід  за  нами  в  погоню
вони  в  маскувальних  халатах  побіжать
             по  узвишші  незграбно

спотикаючись  об  пеньки
вони  нас  надвечір  оточать
             в  прибережних  кущах  верболозу
         –  посміхайсь  до  нас  місяцю!
         –  посміхайся  до  нас  як  колись!

    –  нехай  і  на  сей  раз
         вони  в  нас  не  вполюють  нічого

Przekład powstał w ramach projektu ROZSTAJE – cyklicznych spotkań translatorskich dla tłumaczy z Europy Środkowo-Wschodniej. 

Cykl Wiersze dla pokoju/Вірші заради миру powstaje we współpracy ze Staromiejskim Domem Kultury.

Wszystkie wiersze opublikowane dotychczas w ramach cyklu zebraliśmy w jednym miejscu. Ich listę aktualizujemy codziennie TUTAJ.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00