Rzeczy. Wiele z nich darzymy sentymentem, trzymamy w gablotce, z dala od kurzu i dotyku naszych dłoni. Dajemy naszym oczom napawać się ich widokiem, ale z czasem zaczynamy patrzeć na nie obojętnie. Odkurzamy jedynie od święta. Budzą w nas coś, co zatruwa całe popołudnie i trzyma, nie potrafi puścić.
To coś, co już minęło i nie wróci. A my traktujemy rzeczy jak kamienie milowe w historii naszego życia. Czujemy nostalgię w różnym stężeniu. Wspomnienia wracają, teraźniejszość na moment zamiera. I nie ma w tym nic złego, gdy mimo wszystko to uczucie pozostawia po sobie iskrę dobra i rysuje lekki uśmiech na twarzy. Jednak gdy ten finisz nie nadchodzi, warto tę sytuację zakończyć.
Często to, co się odzywa, to ciężar ludzi, miejsc, zdarzeń, których pamięć siedzi w nas niczym kotwica, zaklęta w starym notesie lub wazoniku. Truje. Jest jak chwasty, które trzeba wyplewić. I przygotować grunt pod to, co będzie nas karmiło.
Tekst: Karolina Wybraniec
Masz przed sobą otwartą treść, którą udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Jeśli nie masz prenumeraty lub dostępu online – zarejestruj się i wykup dostęp.