Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Przeczytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Felieton

O konsumowaniu odtwórczości i kulturze w proszku

POSŁUCHAJ

Rysunek Anna Głąbicka

W kwartecie smyczkowym najbardziej oczarowała mnie główna skrzypaczka. Dosłownie nie mogłam oderwać od niej oczu. W obliczu wszechobecnych technologii jest coś magicznego w tym, że niektórzy ludzie odpowiednim ruchem dłoni potrafią tchnąć życie w instrument. I że ktoś zaprojektował go w taki sposób, by właśnie tak zabrzmiał. Nie zrobiła tego maszyna, tylko ludzki, „ułomny” umysł.

W ruchach skrzypaczki zobaczyłam cały muzyczny dorobek ludzkości. Trud tych, którzy pochylali się nad drewnem i naciągali struny, by stworzyć skrzypce doskonałe. Ecce homo! – krzyczało coś we mnie w emfazie, gdy wybrzmiewała ostatnia pora roku Vivaldiego. Po czym muzycy wstali i główna skrzypaczka, moje uosobienie dorobku ludzkości, rzekła: „Teraz mogą państwo wyciągnąć smartfony i nagrać, jak gramy. Nie zapomnijcie oznaczyć nas na Instagramie dwoma hasztagami!”.

O tempora, o mores! Chciałby człowiek uciec na chwilę od nowoczesności, posłuchać brzmień baroku, przenieść się myślami do tamtych czasów, zapomnieć o big techu. Wiem, że wylewano wtedy szczyny na ulicę, szczury pasły się w kuchni, a ja ze swoim pochodzeniem byłabym co najwyżej szwaczką. Ale czy nie można już nawet pofantazjować? Cyfrowa dystopia wżera się jak rdza nawet w koncert muzyki poważnej, i to w najgorszym stylu, w finale, przyszpilając mnie do współczesności niczym ćmę w gablocie.

Mimo hasztagowego profanum w drodze do domu powracało do mnie to uczucie, którego doświadczyłam, patrząc na ruchy ramion skrzypaczki. Było jak nić prowadząca mnie do przeszłości, nawlekająca po drodze sukcesy i porażki mistrzów muzycznych i ich uczniów. Obecną formę skrzypiec przypisuje się włoskiemu lutnikowi Andrei Amatiemu, który w XVI wieku w Cremonie na zamówienie francuskiego króla Karola IX stworzył instrument uważany wówczas za doskonały. Ale nić ta sięga wielu wieków wstecz, do twórców liry, rebabu i fideli. Tyle wysiłków, żeby w 2025 roku posłuchać „Rudego Księdza”.

Zastanawiałam się, czy gdyby siedziały przede mną cztery humanoidalne roboty, wydając z siebie dźwięki perfekcyjne, bez najmniejszego fałszu imitujące skrzypce, a także serwujące mi kompozycję syntetyczną w stylu Vivaldiego – czy czułabym to samo? Dlaczego to dla mnie odrażające, skoro byłoby absolutnie bezbłędne?

Zaskakujące wnioski płyną z badania Kimai Lecamwasam i Tishi Ray Chaudhuri nad percepcją muzyki tworzonej przez AI w porównaniu z muzyką „ludzką” i jej wpływu na stan emocjonalny słuchaczy. Otóż na poziomie deklaracji respondenci twierdzili, że muzyka skomponowana przez ludzi z pewnością skuteczniej wywołuje stany emocjonalne, ale już analiza ilościowa nie wykazała istotnych różnic w reakcjach słuchaczy. Co więcej, gdy badani nie wiedzieli, jakiej muzyki słuchają, nieco częściej wybierali muzykę syntetyczną. Wyniki te rodzą pytanie, czy nie jest tak, że dopiero świadomość, iż mamy do czynienia z human generated content, nadaje dziełu wartość w naszych oczach?

Może więc chodzi nie o szybkość, dostępność i efektywność, lecz o mozół, trud i niedoskonałość? Nie o perfekcyjny rezultat, ale o drogę prowadzącą do efektu, jakim jest skomponowanie czy zagranie dzieła muzycznego, wymagające odpowiedniego wykształcenia, a nie jedynie wrzucenia prompta? Syntetycznie uzyskana kompozycja czy wykonanie jej przez maszynę są dla mnie jak papierek bez cukierka.

Podobne pytania zadawałam sobie, gdy dowiedziałam się, że firma ElevenLabs, polski start-up AI, który odniósł światowy sukces, oferuje nowy produkt – ElevenReader. Dzięki niemu technologia AI przeczyta mi głosem Piotra Fronczewskiego absolutnie wszystko, od Pana Tadeusza po umowę najmu, a jak się uprę, to nawet paragon z Biedronki. Uwielbiam głos pana Piotra, jest nie do podrobienia, a dzięki wspaniałemu aktorstwu jego właściciela uważam, że jest – nie tylko jego właściciel, ale też sam głos – elementem polskiej kultury. Co się jednak dzieje, kiedy głos odrywa się od swojego ludzkiego właściciela i zostaje poddany niekończącemu się syntetycznemu recyklingowi? Pozbawiony interpretacji, która wymaga przeżywania emocji, staje się wówczas dźwiękiem oddającym głoski. I niczym więcej.

Kiedy dwa lata temu aplikacja z audiobookami Storytel wprowadziła opcję lektorów AI, przejmująco skomentował to Paweł Bukrewicz, lektor i prezes Stowarzyszenia Lektorów Rzeczypospolitej Polskiej. Pisał, że „mowa, jako sposób komunikowania, zbudowana jest z tzw. FRAZY, czyli treści i formy. O ile treść jest sztywną częścią frazy, o tyle forma jest tak pięknie plastyczna, jak piękna albo straszna może być ludzka dusza”. Nie mam nic przeciwko temu, by sztuczny głos przeczytał mi umowę najmu, ale kiedy miałby mi czytać Fiodora Dostojewskiego, coś bez wątpienia stracę i ja, i pisarz, który przecież tworzy po to, by jego słowa, zanim wybrzmią, przetworzyła czyjaś dusza. Gdy w październiku odsłuchałam swój felieton w wykonaniu Macieja Więckowskiego, pomyślałam: „Do diaska, można by pomyśleć, że to porządna literatura!”.

Przeczytaj też: Czy AI tworzy sztukę?

Przed włączeniem kolejnej listy z muzyką AI, którą podsuwa Spotify, warto zadać sobie pytanie, jakie właściwie potrzeby zaspokajać ma tak produkowana kultura instant. Szybka, tania, łatwo dostępna. Wykastrowana z elementu twórczego; pozostając wyłącznie odtwórczą, traci kluczowy walor: staje się tworzywem bez twórcy. W gruncie rzeczy nie jest twórczością, lecz odtwórczością. Daje wielość, ale nie różnorodność. Nowość, ale nie odkrywczość. Nowoczesność, ale nie rozwój. A kiedy nasz pokój wypełni się odtwórczością, czym nakarmimy własną twórczość? Czy będziemy potrafili tworzyć, mając do dyspozycji wielokrotnie strawione od-tworzywo? W świecie syntetycznej kultury staniemy się niczym wielki kalejdoskop, w którym miliony tych samych elementów udają, że tworzą nowe kształty, choć ich skład jest niezmienny.

Pytanie, które do mnie wraca, brzmi: „Jak długo ludzka twórczość będzie miała dla nas wartość i czy nie stanie się zaraz dobrem luksusowym?”. Natura jest przecież nieubłagana: przebywanie w danym otoczeniu niepostrzeżenie przyzwyczaja nas nawet do tego, czemu początkowo byliśmy niechętni. W czasach rozprzestrzeniania się kultury w proszku może się okazać, że ludzka kultura stanie się niszowym hobby, które wymaga nie tylko kosztownej produkcji, ale także trudu konsumpcji, zbędnego w przypadku papki AI.

W czasach rozprzestrzeniania się kultury w proszku może się okazać, że ludzka kultura stanie się niszowym hobby, które wymaga nie tylko kosztownej produkcji, ale także trudu konsumpcji, zbędnego w przypadku papki AI.

Rozmyślałam o tym, przechadzając się po niedawno otwartym skarbcu Biblioteki Narodowej w Pałacu Rzeczypospolitej w Warszawie. Oprowadzał nas szef placówki, Tomasz Makowski, pochylając się nad księgami to z dumą, to z powagą, a innym razem z figlarnym uśmiechem kogoś, kto zdobył najcenniejsze trofeum i nie zamierza się już nigdy z nikim nim dzielić. Kiedy opowiadał o procedurze chowania ksiąg w specjalnych sejfach na wypadek wojny lub pożaru, pomyślałam o innym miejscu pełnym książek – nowej siedzibie firmy OpenAI. Ściany części wspólnych w tej firmie wypełniają wysokie na kilka metrów regały, a przestrzeń stylistyką przypomina biblioteki z połowy ubiegłego wieku. Czy to nie paradoksalne, że nie czym innym jak książkami ozdobiła swoje wnętrza firma, która dokonała gwałtu na literaturze, kopiując bez zezwolenia tysiące utworów literackich, by nakarmić nimi swoje modele językowe? Pozew zbiorowy w tej sprawie złożyła przeciwko OpenAI we wrześniu 2023 roku amerykańska Gilda Autorów wraz z 17 pisarzami, wśród których są George R.R. Martin, John Grisham i Jodi Picoult. Piękna stylowa biblioteka w OpenAI ma w sobie coś barbarzyńsko bezczelnego i jednocześnie bardzo charakterystycznego dla współczesnego świata.

Czy Sam Altman poczułby cokolwiek, stojąc w skarbcu Biblioteki Narodowej przed urną z popiołami książek, które choć spłonęły podczas drugiej wojny światowej, zachowały swoje kształty? Przy tej urnie zrozumiałam, że w czasach, w których króluje hasztag „zmiana”, obcowanie z ludzką kulturą daje kojące uczucie bycia częścią kontinuum historii człowieka i związku z czymś stałym, odwiecznym. There is no app for that.


Masz przed sobą otwartą treść, którą udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Jeśli nie masz prenumeraty lub dostępu online – zarejestruj się i wykup dostęp.

Fundację Pismo, wydawcę magazynu „Pismo”, wspiera Orange.


Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00