Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Przeczytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Rozmowa

Zobaczyć świat we właściwy sposób

Chciałam pokazać system, strukturę, w której wszyscy są uwięzieni. Życie mieszkańców Potosi niemal nie ma dramaturgii w filmowym sensie. Praca przez szesnaście godzin na dobę nie zostawia przestrzeni na spotkania towarzyskie, rozmowy o życiu, wydarzenia kulturalne. Zostaje tylko czas na jedzenie, sen, opiekę nad dziećmi – mówi Natalia Koniarz, reżyserka filmu „Silver”.
Natalia Koniarz. Fot. materiały prasowe

Katarzyna Kazimierowska: Silver to dokument pokazujący codzienne życie niewielkiej zamkniętej społeczności, która w położonej w boliwijskich Andach kopalni Cerro Rico de Potosí wydobywa srebro. Oglądając sceny z waszego – twojego i Stanisława Cuskego – filmu, widz ma wrażenie, że przeniósł się w przeszłość. W osadzie założonej w sąsiedztwie góry ludzie żyją w bardzo skromnych warunkach, bez prądu i bieżącej wody, bez telefonów komórkowych. I wydobywają srebro w sposób, w jaki robiły to poprzednie pokolenia – siłą ludzkich rąk. To trudne kino, poruszające, dlatego zapytam na początek o reakcje widzów, którzy już mieli okazję obejrzeć wasz dokument, choćby podczas Krakowskiego Festiwalu Filmowego.

Natalia Koniarz: Mieliśmy obawy z powodu specyficznej formy filmu, która wymaga cierpliwości. Tymczasem jak dotąd widzowie – także ci młodsi, nastolatkowie i młodzi dorośli – bardzo pozytywnie nas zaskoczyli. Chętnie zostają po pokazie, żeby porozmawiać o filmie, a te spotkania są pełne wzruszeń i pytań. Więc myślę sobie, że, kurczę, chyba nam się udało.

O co pytają was widzowie?

Próbują zrozumieć, z jakim niebezpieczeństwem wiązało się dla nas kręcenie tego dokumentu. Często padają pytania o scenę w szkole, w której nauczyciel opowiada dzieciom o tym, że trzeba uważać na złodziei poszukujących srebra, bo mogą je związać i skrzywdzić. Pytają, dlaczego filmowana przez nas społeczność nie wyjedzie z Potosí, skoro to miejsce nieprzyjazne do życia, bez prądu i bieżącej wody, pełne przemocy. Mam wrażenie, że trudno im przyjąć perspektywę, że nasi bohaterowie żyją życiem, w którym nadziei czy radości nie ma zbyt wiele. Nie myślą o ucieczce ani o wyjeździe, bo nie mają dokąd wyjechać.

Wybraliście trudny sposób opowiedzenia historii – tak jak mówisz, nie ma w filmie was, czyli narratorów, przewodników po tym świecie, nie ma też głównego bohatera, z którym widz mógłby związać się emocjonalnie. Jest społeczność skazana na syzyfowy trud. Skąd pomysł na takie, a nie inne zbudowanie tej historii?

Natalia Koniarz

reżyserka filmów dokumentalnych, której życie i praca rozciągają się od Beskidów po Chile, Boliwię, Francję, Warszawę i Kair. Absolwentka i wykładowczyni Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego, zadebiutowała nagradzanym filmem „Tama”, pokazywanym na ponad 50 festiwalach. Jej kolejny dokument, „Postcards from the Verge”, miał premierę na IDFA. Jest również laureatką Grand Prix East Doc Platform Forum i rozwija swoje projekty na międzynarodowych platformach, takich jak DocsBarcelona Public Pitch i Fipadoc Industry.

Dla mnie również ten sposób budowania opowieści jest nowy. Moje poprzednie filmy są montowane fabularnie, bardziej klasycznie. Ale tutaj wiedziałam, że nie chcę i nie mogę być obecna w opowieści. Jasne, mogliśmy zrobić film o tym, jak zgubiliśmy się w Boliwii podczas pandemii i znaleźliśmy w Potosí nowy dom, ale to byłaby historia o nas, nie o nich. Nie chciałam też jednego bohatera, bo to automatycznie uruchamia mechanizm współczucia. Widz identyfikuje się z konkretną osobą i to staje się osią filmu. A ja chciałam pokazać system, strukturę, w której wszyscy są uwięzieni. To był trudny wybór również dlatego, że ich życie niemal nie ma dramaturgii w filmowym sensie. Praca przez szesnaście godzin na dobę nie zostawia przestrzeni na spotkania towarzyskie, rozmowy o życiu, wydarzenia kulturalne. Zostaje tylko czas na jedzenie, sen, opiekę nad dziećmi. A sama praca wymaga takiego skupienia i wysiłku fizycznego, że nie ma w niej miejsca na refleksję, na wyrażanie emocji. A kiedy pojawia się chwila oddechu, nic „filmowego” się nie dzieje. Nie ma akcji, nie ma zaskakujących zdarzeń. Dlatego wybrałam mozaikę.

Jednocześnie oszczędzacie widza, wiele tematów sugerujecie, nie nazywając ich wprost.

To prawda. Nie pokazujemy skali przemocy seksualnej, której doświadczają górniczki, nie epatujemy nędzą, wnętrzami domów bez wody i prądu. Wyrzuciliśmy scenę, w której nauczyciel uczy dzieci matematyki, pytając, ile kosztują ich organy. Pracowaliśmy z konsultantami z Ameryki Południowej, którzy zwracali nam uwagę na momenty, kiedy nasze spojrzenie mogło być egzotyzujące. Na przykład wyrzuciliśmy wizualnie piękną scenę pogrzebu z szamanem – była efektowna, ale służyła bardziej naszemu zafascynowaniu innym światem niż zrozumieniu go. To był trudny proces, to oduczanie się pewnych odruchów filmowych, które wydają się naturalne, a są w istocie patrzeniem z zewnątrz. Trudno całkowicie uwolnić się od perspektywy, z którą się dorastało. Ale staraliśmy się o tym pamiętać.

Kadr z filmu „Silver”. Fot. materiały prasowe

Wspomniałaś o ponownym kolonizowaniu – historii, treści, spojrzenia – i że nie chciałaś tego powtórzyć swoim filmem. A przecież znaleźliście się dokładnie w miejscu, gdzie między innymi narodził się kapitalizm. Potosí i góra Cerro Rico od początku XVI wieku są miejscem wydobywania surowców naturalnych i wykorzystywania pracy ludzkich rąk na potrzeby bogatych państw Europy. Wieki minęły, tymczasem to, co oglądamy na ekranie, jest przecież współczesnym niewolnictwem.

Wyrzuciliśmy wizualnie piękną scenę pogrzebu z szamanem – była efektowna, ale służyła bardziej naszemu zafascynowaniu innym światem niż zrozumieniu go.

Dokładnie tak. Potosí i Cerro Ricood wieków funkcjonują w globalnej logice wydobywania surowców, nie tylko ekonomicznej, ale również symbolicznej. Przecież to miasto, kiedyś będące trzecią największą metropolią świata – w co trudno dziś uwierzyć – zostało zbudowane wokół góry, która tyle samo dawała, co zabierała. Szacuje się, że w tym miejscu zginęło osiem milionów ludzi. I kiedy jedno miasto od pięciuset lat żyje z kopalni, to nawet jeżeli ten surowiec się kończy, mieszkańcy nie mają dokąd pójść, nie są przygotowani na inne życie. System opiera się na walce o przetrwanie, a ludzie chodzą do kopalni także wtedy, kiedy przestaje to mieć sens. Polityka państwa istnieje tylko na papierze. Dzieci pracują pod ziemią od najmłodszych lat. Więc tak, to jest współczesne niewolnictwo.

Wytłumacz, proszę, dlaczego los społeczności, o której opowiadacie, nie może się zmienić.

Rozmawialiśmy z ministrem górnictwa, z prezydentem miasta. Wszyscy przyznawali, że warunki są okropne, ale jednocześnie tłumaczyli, że to efekt procesów, na które nie mają wpływu. Umowy sprzed dziesięcioleci, globalna gospodarka, skomplikowane procedury. Nikt nie czuje się odpowiedzialny. Ale prawda jest taka, że Potosí tkwi w systemie, który powstał w XVI wieku. Proces wydobywania surowców dla Europy i dla globalnego rynku kosztem lokalnej społeczności, nie zmienił się, tylko trochę przekształcił. Formalnie w Potosí nie ma spółdzielni. Każdy wydobywa na własną rękę. Nie ma kogo pociągnąć do odpowiedzialności. A międzynarodowe korporacje kupują srebro i nawet nie płacą podatków w Boliwii. Nie jesteśmy pierwszymi osobami, które o tym mówią. Do Potosí przyjeżdżali organizacje, reporterzy, badacze. Dziś praktycznie jedynym stałym wsparciem na miejscu jest organizacja Voces Libres, która finansuje szkołę, dostarcza dzieciom jedzenie. Świat nie jest zainteresowany tym miejscem.

Chociaż czerpie z niego garściami… Film otwierają ujęcia popękanej, wysuszonej ziemi, od wieków drenowanej z surowców naturalnych. Potosí to symbol bezwzględnego kapitalizmu. Pokazane w kontekście udręczonej codziennością i pracą w kopalni społeczności obrazy te wybrzmiewają jeszcze mocniej.

Kolory i obrazy w Silver mogłyby sugerować, że to stary film. Trochę trudno uwierzyć, że wszystko wciąż może tak wyglądać. Jednak to współczesna historia, która niestety nie zmieni się w najbliższym czasie. Podczas kręcenia tego dokumentu po raz pierwszy w moim dorosłym życiu doświadczyłam takiej skali poczucia bezsilności. Bo często, gdy mamy do czynienia z jakimś konfliktem czy katastrofą, w tle pojawia się nadzieja, że w przyszłości ta sytuacja ulegnie zmianie. A w Potosí od lat nie czuć tej nadziei. I nie ma się czego chwycić, żeby nie utonąć.

Twoim zdaniem jak bardzo fakt, że znaleźliście się w Ameryce Południowej na chwilę przed wybuchem pandemii w 2020 roku – o czym opowiadacie w innym, krótkometrażowym dokumencie Postcards from the Edge (Pocztówki znad krawędzi) – wpłynął na waszą wrażliwość i sposób postrzegania innych? Na ile wasze doświadczenie osamotnienia, izolacji, braku wiedzy, co dalej – w obcym kraju, gdy wszystko, co mieliście, to rower i bagaż – wpłynęły na sposób, w jaki zdecydowaliście się opowiedzieć tę historię.

To ciekawe pytanie, nie myślałam o tym w ten sposób. Podróżowaliśmy po Chile i Boliwii, kiedy zaczęła się pandemia. Na początku był strach, granice zamknięte, brak informacji, nie wiedzieliśmy, co dalej. Ale to dało nam coś nieoczekiwanego: ciszę. Dużo wolnego czasu, dzięki któremu przyglądaliśmy się uważniej temu, co nas otacza. Dziś mogę powiedzieć, że to było błogosławieństwo, że tak to się nam ułożyło. Bo gdy pojawiliśmy się w Potosí, wcale nie byliśmy gotowi na ten film. Ale byliśmy już wyczuleni na niepewność, na takie życie dzień po dniu. Zwłaszcza że na początku wydawało mi się, że rozumiem pewne rzeczy, miłość tych ludzi do ziemi, wiarę, sposób, w jaki postrzegają świat. Jednak rzeczywistość wielokrotnie pokazała mi, że moje pojmowanie było dalekie od prawdziwego zrozumienia. Nie jestem pewna, czy ta andyjska społeczność wpuściłaby nas do swojego życia, gdybyśmy nie przyjechali jako osoby trochę bezpańskie, bez pozwolenia, w obdartych ubraniach, wymęczeni andyjskim wiatrem. I w ciszy, bo wtedy mieliśmy w sobie bardzo dużo ciszy.

Przeczytaj też: Wyschnięty jak Chile

Trudno było dotrzeć do społeczności, zdobyć jej zgodę na waszą obecność i utrwalenie na taśmie życia tworzących ją ludzi?

Bardzo. Choć już na samym początku kilka osób szybko nas zaakceptowało, to jednak społeczność nam nie ufała. I oczywiście ludzie ci mieli ku temu powody. Byliśmy dla nich obciążeniem – mając tak mało czasu w ciągu doby na swoje życie, trudno poświęcać go dwójce obcych tylko dlatego, że wpadli na pomysł nakręcenia filmu. Staraliśmy się im odwdzięczyć na zasadzie wymiany, choć ze świadomością, że to wsparcie jest doraźne.

Co masz na myśli?

Na przykład byliśmy dla nich dostępni, gdy trzeba było kogoś pilnie przewieźć do lekarza albo zapłacić za leki. Mieli do nas numery telefonów, dzwonili, kiedy byli w potrzebie. Staraliśmy się też zapewnić wsparcie lokalnej szkole.

Próbowaliśmy stworzyć możliwie lepsze warunki do ich życia w przyszłości. Nie chodzi mi o jednorazowy zastrzyk finansowy, ale o działania, które za jakiś czas sprawią, że będzie im trochę łatwiej.

Trudno się pomaga z pozycji osoby z zewnątrz, bo to pozycja uprzywilejowana.

Zdaję sobie sprawę, że to trudny wątek, bo nie chcieliśmy budować zależności między nami a społecznością ani nie chcieliśmy, żeby jedne dzieci miały nasze wsparcie, a inne nie. To w ogóle niełatwa decyzja, czy i jak pomagać – systemowo czy organizować pomoc na większą skalę, skupić się na wsparciu dla szkoły czy na jednej rodzinie.

Nie jestem pewna, czy ta andyjska społeczność wpuściłaby nas do swojego życia, gdybyśmy nie przyjechali jako osoby trochę bezpańskie, bez pozwolenia, w obdartych ubraniach, wymęczeni andyjskim wiatrem. I w ciszy, bo wtedy mieliśmy w sobie bardzo dużo ciszy.

Natomiast ta decyzja o pomocy była związana z naszymi obserwacjami i z faktem, że ci ludzie pozwalali nam spędzać ze sobą czas. I to naprawdę jest trudne, wyciągnąć kamerę, gdy dziecko nie ma nic do picia. W takich sytuacjach staraliśmy się pomóc, reagować. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nasze pomaganie to balansowanie na cienkiej linie, ze świadomością, że gdy wyjedziemy, to nasze wsparcie się skończy.

Co ciebie najbardziej poruszało albo uderzało w kontaktach z tą społecznością?

Sposób, w jaki dzieci opisują śmierć. Chłodny, zdystansowany. Wtedy myślałam, że to z przyzwyczajenia do jej powszechności. Dziś wiem, że to był mechanizm obronny. Generalnie relacja ze śmiercią. Górnicy opisują ją w sposób fizyczny, mówią o uczuciu, gdy jest blisko. Rozmawiają ze zmarłymi w szybach kopalnianych.

Trudno się słucha takich historii.

Ten film dał mi dwie ważne lekcje. Jedna z nich to mierzenie się z własną bezsilnością wobec dramatu drugiego człowieka; a druga – uświadomienie sobie, jak trudne jest pomaganie, jak bardzo skomplikowane i jak trudno jest coś zmienić.

Kadr z filmu „Silver”. Fot. materiały prasowe

Wspomniałaś o pracy dzieci. W filmie jest scena, w której 12-letni chłopiec musi iść do kopalni, choć widzimy, że bardzo tego nie chce. W pewnym momencie po prostu płacze. Wyobrażam sobie, że trudno towarzyszy się bohaterowi w takich momentach.

Gdy operator kręci film, pomiędzy nim a światem zawsze są kamera i lupa, czyli filtr, który trochę dystansuje go od tego, co się po tej drugiej stronie kamery wydarza. I też w jakiś sposób go chroni. Ale pomiędzy reżyserem a bohaterem nie ma nic. Pamiętam, że wbijałam sobie paznokcie w skórę i nie mogłam wytrzymać nawet sekundy kręcenia tej sceny: dziecko, które zdążyłam już poznać, płacze, uderzając kilofem w ziemię. Miałam poczucie, że patrzę na przemoc, za którą jestem odpowiedzialna.

Pytanie teraz, co z tym zrobić?

Sama sobie zadałam to pytanie i w wyniku tego powstał Silver. Każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Tutaj nie ma jednej odpowiedzi. Mieszkamy w uprzywilejowanej Europie, mamy dostęp do informacji i wiele możliwości zareagowania.

W wywiadzie dla culture.pl powiedziałaś, że nie chciałabyś, żeby widz został ze współczuciem, bo kiedy odczuwamy współczucie, automatycznie spada z nas jakakolwiek odpowiedzialność, trochę tak, jakbyśmy już wykonali pracę.

Ta kwestia współczucia była dla mnie jednym z powodów, dla których nie wybrałam konkretnego bohatera. Natomiast wydaje mi się, że kiedy dociera do nas, jak wyglądają niektóre miejsca na świecie, zwłaszcza takie jak Potosí, może to pomóc nam żyć trochę mądrzej, bardziej świadomie interpretować świat wokół nas.

Chciałabyś, żeby z czym został widz po obejrzeniu waszego dokumentu?

Od początku chciałam, żeby został z ciekawością dotyczącą tej części świata. Żeby się zainteresował, zadał sobie pytania i próbował poszukać na nie odpowiedzi. To mi na razie wystarcza.

Wrócicie do Potosí?

Bardzo bym chciała, tęsknię za kilkoma osobami. Przeżyłam z moimi bohaterami wiele trudnych, wymagających dużego wysiłku chwil, a takie sytuacje inaczej utrwalają się w pamięci.

Przyznam, że pokazywanie tego dokumentu w Ameryce Południowej będzie dla mnie kluczowym etapem, choć pewnie najbardziej stresującym. Bardzo na to czekam.

Tekst powstał we współpracy z Krakowską Fundacją Filmową, dystrybutorem filmu Silver.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00