Przygotowując się do rozmowy o złości przypomniałam sobie serial „Rodzice” (Breeders), który odkryłam podczas pandemii. Opowiada o brytyjskiej rodzinie z klasy średniej, typowym układzie dwa plus dwa. Mamy zapracowaną mamę, małą córkę, syna w podstawówce i… ojca, który jest wiecznie wkurzony. W sytuacji stresowej – a tych nie brakuje w pracy czy w domu z małymi dziećmi – nie potrafi pohamować złości, tylko wydziera się, no właśnie, głównie na swoje dzieci.
Po każdym odcinku serialu czułam ogromną ulgę. Główny bohater (grany przez znakomitego Bilbo Bagginsa, czyli Martina Freemana) potrafił tak wspaniale i na każdym kroku wyrażać złość, puszczając zachwycające wiązanki przekleństw, że działało to na mnie oczyszczająco. Już nie musiałam się wkurzać na wszystko, on to robił za mnie. Jego złość była tak mocna i wyrazista, jego agresywne zachowanie tak uderzające, że moja złość od razu mi przechodziła. Jasne, Martin Freeman jako ojciec, kompletnie sobie ze złością nie radził, a jego agresja okazała się czynnikiem mocno wyniszczającym dla jego rodziny. Za to swoim zachowaniem uzewnętrzniał to, co wszyscy czujemy codziennie i jak najchętniej byśmy odreagowali, gdyby nie świadomość niszczącej siły agresji, świadomość, której bohaterowi „Rodziców” długo brakowało.
O tej złości i sposobach radzenia sobie z nią, postanowiłam porozmawiać z Joanną Gutral.
Joanna Gutral , psycholożka, psychoterapeutka, psychoedukatorka, …