Wersja audio
Pewna szczególna okoliczność z przeszłości Toma Hanksa pomaga jego zdaniem wyjaśnić, jaką dziś jest osobą. Ten fakt z dawnych lat podpowiada, że zanim jeszcze cokolwiek się wydarzyło – zanim osiągnął to, co miał osiągnąć i co miał sobą reprezentować, zanim w ogóle zaczął się zastanawiać, jakie może mieć talenty i jak najlepiej mógłby je wykorzystać – już wstąpił na drogę, która doprowadziła go do stania się tym, kim jest.
Jako dziecko Tom Hanks kilka razy do roku wyruszał w długą podróż autobusem linii Greyhounda, do małego miasta Red Bluff w północnej Kalifornii i z powrotem. Często jechał sam, zawsze siadał przy oknie. W Red Bluff pomieszkiwał u swojej matki Janet; odkąd małżeństwo jego rodziców rozpadło się, kiedy miał pięć lat, nie mieszkał już z nią na stałe, odwiedzał ją tylko podczas świąt i wakacji. I tak, między ósmym a siedemnastym rokiem życia, wciąż wyruszał w tę samą drogę, jakieś cztery godziny w jedną stronę.
Te podróże coś w nim uwolniły. Czasem czytał – jakiś komiks, jakąś książkę – przeważnie jednak gapił się na mijający go świat. Obserwował sinusoidalną, przerywaną falę linii telefonicznych, wijących się kilometrami, bez końca, oddalających się i znów zbliżających do drogi, którą jechał autobus. Widział stodołę i zastanawiał się, co jest za nią. Kiedy przed oczyma migał mu jakiś dom, wyobrażał sobie, kto może w nim mieszkać. Jakieś postacie na dworze – co robią? Samolot wysoko na czystym niebie – dokąd zmierzają ci wszyscy ludzie, co sobie myślą? Ta para w samochodzie mijanym przez autobus, samotny facet w ciężarówce, kombi, w którym z tyłu tłoczą się dzieciaki, lokomotywa na torach…
Wszystkie te myśli i pytania mieszały się w jego głowie z tym, co już się w niej kłębiło – z filmami, które oglądał, z lekturami dotyczącymi jego ulubionego tematu, eksploracji kosmosu. Czasem z tej mieszanki wysnuwała się opowieść. Wyobrażał sobie siebie w odrzutowcu, jako odkrywcę, jako kogoś, kto przekonuje innych, mści się, wdaje w bójki na pięści. Niekiedy myśli po prostu płynęły bez przerwy, w miarę jak blakło dzienne światło i zbliżał się cel podróży. Chłopiec przy oknie, który fantazjuje o tym, co jest, i o tym, co mogłoby zaistnieć.
Pół wieku później Tom Hanks spotyka się ze mną w lobby hotelu Claridge’s w Londynie: w dłoni ściska prostokątną kasetkę, test na COVID-19 z negatywnym wynikiem. Kiedy on i jego żona, Rita Wilson, zarazili się covidem w tych pełnych niepokoju pierwszych dniach pandemii, Hanks, jak sam mówi, stał się „sławnym kanarkiem w kopalni”. W tamtym momencie jego choroba wydawała się budzić przesadny niepokój. Jeśli Tom Hanks opisuje, jak zaskoczyło go, ile uwagi mu poświęcono
– „Kiedy twoje nazwisko pojawia się na pasku w CNN jako wiadomość z ostatniej chwili: «O rany, chyba w większym stopniu jesteśmy częścią ducha czasów, niż się spodziewaliśmy»” – no cóż, najwyraźniej nie przydaje idei Toma Hanksa aż takiego znaczenia, jakie …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Artykuł ukazał się w wydaniu „The Atlantic” z maja 2023 roku pod tytułem How Tom Hanks Became Tom Hanks. © 2023 The Atlantic Monthly Group, Inc. Wszystkie prawa zastrzeżone, dystrybucja Tribune Content Agency.
Fundację Pismo, wydawcę magazynu „Pismo”, wspiera Orange.