Bańka jest piękna. Ma zachwycający, nieregularny kształt i urokliwie się błyszczy, szczególnie przy zachodzie słońca. Wypuszczone bańki dryfują swobodnie w powietrzu, nie wiedząc o istnieniu innych im podobnych – nie muszą się komunikować jak ptaki w kluczu. Bańki pozostawione same sobie rozmywają się w powietrzu lub powoli nurkują ku ziemi.
Magia dzieje się, gdy na bańkę czeka mały radosny człowiek, by pęknąć ją palcem lub dłonią. Nie dajmy się maszynom do robienia baniek! One tworzą je taśmowo. Ich producenci mówią nam, że są niby lepsze, większe, spersonalizowane, bardziej wytrzymałe i mają idealnie kuliste kształty. Ale małe radosne dziecko nie nadąża ich pękać. Bańki stały się tak duże, że zmieszczą grupę ludzi, i tak szczelne, że trzeba nie lada wysiłku, by z nich wyjść.
Życie w bańce daje duże poczucie bezpieczeństwa – buduje mur strefy komfortu. Polaryzuje i odbiera wolność wyboru, zamykając na nowe i nieznane.
A gdyby tak pęknąć bańkę?
Co powiesz na koncert nieznanego zespołu (nawet jeśli nie chodzisz na koncerty)? Może wsiądziesz do pociągu byle jakiego? Weźmiesz udział w LARP-ie? Albo poznasz sąsiadów z klatki na wspólnym obiedzie lub partyjce gry? Przypadkowy spektakl w teatrze, w którym nie byłeś? Albo powrót do domu chodnikiem po drugiej stronie ulicy?
Odrzuć to, co znane, i świadomie wprowadź się w stan niewiedzy. Możesz zacząć od wyczyszczenia ciasteczek i odkrywania internetu na nowo.
A gdy twoje wewnętrzne dziecko pęknie już bańkę, niech podbiegnie do innych i pokaże im, jak to zrobić.
Masz przed sobą otwartą treść, którą udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Jeśli nie masz prenumeraty lub dostępu online – zarejestruj się i wykup dostęp.