Wersja audio
Weneckie Biennale wygrała w tym roku Zineb Sedira, artystka, która stworzyła we francuskim pawilonie instalację odtwarzającą najważniejsze „plany” jej życia. Ze zreplikowanych w detalach przestrzeni, zaaranżowanych niczym scenografie filmowe, Sedira wysnuła zarówno osobistą historię o życiu Francuzki algierskiego pochodzenia w Wielkiej Brytanii, jak i uniwersalną opowieść o pamięci, migracji, interkulturowości i postkolonialnej schedzie.
Jedna ze scen odtwarza wnętrze jej mieszkania. Przytulny salon, jakby zastany w środku popołudnia, wypełniają rodzinne pamiątki, przedmioty świadczące o toczącym się w nim życiu, tożsamości właścicielki, zawieszeniu w konkretnym czasie. Wrzucona w kontekst scena stawia wiele pytań o to, czym jest dom i co go tworzy. Ile mówi o nas domowa przestrzeń i w jaki sposób przecina się w niej to, co prywatne, z tym, co publiczne, kolektywne? I czy da się w ogóle myśleć dziś o domu w oderwaniu od klasowości i współczesnych kryzysów?
Wystawa w zwycięskim pawilonie przypomniała mi dwie książki wydane w reporterskiej serii Dowodów na Istnienie – Zamalowane okna Anny Liminowicz oraz Domy bezdomne Doroty Brauntsch. Obie wychodzą od refleksji o domu jako o przestrzeni będącej szczególnym, intymnym rodzajem depozytu pamięci. Liminowicz przygląda się domom na Mazurach, w których zapisały się historie ze styku Polski, Niemiec i Ukrainy, a Brauntsch wędruje po architekturze Śląska, tropiąc tamtejsze korzenie i świadectwa. Dla obu autorek głównymi bohaterami nie są jednak ludzie, ale zamieszkiwane przez nich (lub porzucane) budynki, z których można wyczytać to, co starała się ująć w swojej wystawie Sedira – splot osobistej i zbiorowej historii.
Nie sposób jednak myśleć dziś o domu bez postawienia pytań o to, kto ma do niego prawo, a zatem kto ma tyle szczęścia, by mieć nad głową własny dach i nie musieć go porzucać w ucieczce przed jakimś zagrożeniem. Refleksję tę doskonale poszerzają dwa filmy dokumentalne. Pierwszy to Szukając schronienia Evy Orner – opowieść o brutalnej polityce migracyjnej Australii, w wyniku której miliony uchodźców osadzono w obozach na wyspach Nauru i Manus, gdzie są zmuszeni żyć w skrajnym ubóstwie.
Drugi obraz, w bardziej bieżącym kontekście, to Dom z drzazg w reżyserii Simona Lerenga Wilmonta – historia tymczasowego domu dziecka, który działa w środku ukraińskiej strefy wojennej, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od linii frontu. Tu jednak miejsca pobytu, które nie zawsze łatwo nazwać (nawet tymczasowym) domem, służą za pretekst do oddania głosu tym, których te budynki i namioty (z większą lub mniejszą skutecznością) mają chronić.
Gdy z domu nie wygania wojna, zdarza się, że powodują to inne okoliczności, takie jak katastrofa klimatyczna, klęska żywiołowa, bezrobocie… Amerykańskiej dziennikarce Jessice Bruder udało się udokumentować nieco mniej oczywisty rodzaj exodusu – rzeczywistość wędrownych pracowników sezonowych, mieszkających w przyczepach, kamperach i vanach, którzy w poszukiwaniu tymczasowej pracy nieustannie przemierzają Stany Zjednoczone. Reportaż Nomadland. W drodze za pracą doczekał się fabularnej adaptacji w reżyserii Chloé Zhao, ale ja uparcie polecam książkę.
Jeśli jednak w kontekście porzucania swojego domu przemawia do was bardziej obraz, polecam imponującą serię fotografii Sebastião Salgada zebraną w tomie Exodus. To jedne z najbardziej poruszających świadectw skali migracji w poszukiwaniu bezpieczeństwa i zdrowia. Porażające, ale potrzebne, aby zrozumieć, jaką walutą jest dziś dom. Oraz uspokajająca świadomość, że najpewniej tej i następnej nocy jego dach nie zawali się nam na głowę.
rysunek Sonia Dubas
Podcastu À propos, który jest rozwiniętą wersją felietonu, możesz słuchać w kanale „Pismo do słuchania”. Publikujemy tu wybrane nagrania tekstów z miesięcznika, poezję, podcasty z cyklu Premiera Pisma, Jak naprawić przyszłość?, prowadzony przez Barbarę Sowę, Wiersz na poniedziałek autorstwa Magdaleny Kicińskiej oraz Śledztwo Pisma.
Znajdziesz nas również w swoich ulubionych aplikacjach podcastowych:
⋅ Spotify
⋅ Lecton