Wersja audio
Pisząc o tym, co w tytule, nie będę zaczynać od strukturalistów i od przypominania, że język kształtuje świadomość, bo to oczywiste. Zacznę od Agaty Sikory i smutnej prawdy z jej książki Wolność, równość, przemoc : zajmujemy się językiem opisu, gdy język jest dla nas kwestią społecznego być albo nie być. Czyli temat raczej nie zaciekawi osób, które – na razie – są w grupie uprzywilejowanej.
Dlaczego ja, osoba bez niepełnosprawności, zamierzam pisać o języku inkluzywnym? Jestem matką dziecka z niepełnosprawnością, osoby jeszcze nie całkiem piśmiennej. Kilka lat zderzania się z polską rzeczywistością szpitalną i społeczną kazało mi zadać (sobie i innym) parę ważnych pytań, które zawarłam w książce Emil i my .
Chcąc nie chcąc, stałam się rzeczniczką Emila w różnych sytuacjach, które jego (nas) spotykały. Budując nowy język, w którym Emil i my czulibyśmy się dobrze, musiałam też przebudować rzeczywistość wokół siebie.
Na uniwersytecie prowadzę zajęcia ze studentami, ale jestem chyba bardziej aktywistką niż akademiczką. Nie wiem, czy bycie rzeczniczką wyłącznie własnego dziecka sprawia, że staję się automatycznie aktywistką – zawsze myślałam, że prawdziwy aktywista zajmuje się sprawami, które go osobiście nie dotyczą. Jednak korzystam z prawa do pisania (to zawsze jest przywilej), bo spotkania i dyskusje wokół książki uwrażliwiły mnie na wiele kwestii, o których wcześniej nie miałam pojęcia.
Ponieważ nie ma się co silić na pozory obiektywizmu w opisie, bo nikt nie jest obiektywny – ani badaczka, ani reporter, wspomnę tu jedynie o mojej subiektywnej postmetodologii. Od kwartału przyglądam się językowi, w którym wraz z moją rodziną jestem zanurzona. Prace naukowe są dla mnie tak samo ważne jak instagramowe ankiety, lektury czytane na głos równie istotne, jak zasłyszane „na mieście” wypowiedzi.
Na początek kilka tez, które mogą wydać się oczywiste, ale stanowią punkt wyjścia moich rozważań. Zostały sformułowane podczas świetnego spotkania z serii Wykluczenia w Krakowie Mieście Literatury Unesco, w którym uczestniczyli między innymi Paweł Cywiński, Sybil Grzybowskie i Kamil Kopacewicz, pod hasłem Wszystkie się zmieścimy . Rozmówcy Oli Migalskiej akcentowali może bardziej prawa osób LGBT+ oraz uchodźczyń i uchodźców, ale podstawowe założenia języka inkluzywnego są wspólne. Wnioski z tego spotkania są ważne i warto je tu wypunktować.
Język jest nośnikiem emocji. Po nagłaśnianych w mediach przypadkach stosowania mowy nienawiści rośnie niechęć rasowa, a nawet liczba przestępstw na tym tle. Tak samo będzie z niechęcią wobec niepełnosprawności. Ale jeśli szukamy nadziei, można założyć, że w drugą stronę świat działa tak samo i że ten proces jest odwracalny – czyli mówienie językiem inkluzywnym powinno …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Esej ukazał się w kwietniowym numerze miesięcznika „Pismo. Magazyn Opinii” (4/2022) pod tytułem O języku inkluzywnym i takim, który wyklucza osoby z niepełnosprawnością.