W wakacje – jeśli je mamy – staramy się odpocząć od pracy, od rutyny codzienności, zmienić perspektywę. To czas na złapanie dystansu do pracy, do naszego życia, do tego, co robimy na co dzień. Czasem z takiego urlopu wracamy z postanowieniem zmiany: postaram się więcej czasu poświęcać sobie, zacznę ćwiczyć, będę lepszą… (tu można wpisać, zależnie od potrzeb: matką/partnerką/ojcem/mężem/chłopakiem/przyjaciółką), zmienię zawód, zmienię pracę, zmienię życie. Czasem w tych fantazjach płyniemy daleko, czasem są pretekstem do drobnych, ale istotnych przesunięć środka ciężkości w naszym życiu. Ale czy zawsze warto zmieniać? A jeśli tak, to co? I jak? Oraz, jeśli nie zmiana przez duże „z”, to może zmiana jakości, niewielka, ale znacząca? O tym, co i jak zmieniać i czy warto uciekać w Bieszczady, rozmawiam z Anną Matusiak-Wekierą.
Katarzyna Kazimierowska: Aniu, kiedy o tobie usłyszałam, powiedziano mi, że jesteś panią od medytacji, którą można wykonać nawet w toalecie.
Anna Matusiak-Wekiera: To zabawne, że ta krótka praktyka medytacyjna, której pełna nazwa brzmi Trzyminutowa przerwa na oddech funkcjonuje już powoli w szerszej świadomości jako praktyka toaletowa. Tak, to prawda, tę minimedytację możemy wykonać, mając do dyspozycji dość ograniczone warunki. Uważam, że przerwa w spotkaniu, przerwa śniadaniowa, podróż tramwajem lub taksówką albo wspomniane wyjście do toalety to wystarczające okoliczności, aby uspokoić umysł.
W tym roku w ramach cyklu Pokój na Lato przy Muzeum Powstania Warszawskiego opowiadasz o praktyce uważności. Na czym polegają te spotkania?
Przychodzą na nie osoby, które szukają dla siebie czegoś nowego, narzędzia lub metody, która wesprze je w trudnych lub wymagających chwilach życia. Moją intencją jest inspirowanie i zachęcanie do tego, aby próbować, sprawdzać i poszukiwać na własną rękę.
Technik wspierania emocjonalnego, pomagania sobie jest …