Wersja audio
Nie tak dawno spędziłem trzy tygodnie w Stanach Zjednoczonych. Przyglądając się mojej ojczyźnie z dystansem osoby, która od wielu lat mieszka i pracuje w Europie Środkowej, zdałem sobie sprawę, na jak nielicznych problemach są skoncentrowane media amerykańskie.
Obecnie jednym z nich jest kwestia rosyjskiego wpływu na wybory prezydenckie w 2016 roku. Wszystkie stacje telewizyjne, w tym wspierająca Donalda Trumpa Fox News, prześcigają się w rozpowszechnianiu informacji (potwierdzonych lub nie) na temat kontaktów, jakie miały miejsce między obecnym prezydentem USA a Władimirem Putinem, i śledztwa, które w tej sprawie prowadzi Departament Sprawiedliwości pod kierownictwem byłego szefa FBI Roberta Muellera. W wyniku prac zespołu Muellera już dwie blisko związane z Trumpem osoby – Paul Manafort i Rick Gates – usłyszały zarzuty, między innymi o spiskowanie przeciwko Stanom Zjednoczonym i działanie w charakterze niezarejestrowanego agenta obcego wywiadu. W połowie lutego 2018 roku Departament Sprawiedliwości ujawnił kolejne spektakularne fakty dotyczące Russiangate: świat obiegły sensacyjne informacje wynikające z trzydziestosiedmiostronicowego aktu oskarżenia wobec trzynastu Rosjan i trzech firm (Internet Research Agency, Concord Management i Concord Catering) wydanego przez specjalną ławę przysięgłych powołaną przez Muellera.
Oskarżonym osobom zarzuca się uczestnictwo w spisku mającym na celu oszukanie Stanów Zjednoczonych, części z nich postawiono także zarzut kradzieży tożsamości oraz oszustwa telekomunikacyjnego (w tym rozpowszechnianie fake newsów mających osłabić pozycję Hilary Clinton) i finansowego na szeroką skalę. Spekulacje na temat roli, jaką Rosja odegrała w amerykańskich wyborach, zwiększyło dodatkowo niedawne przyznanie się Michaela Flynna, byłego doradcy Trumpa ds. bezpieczeństwa, do składania fałszywych zeznań przed FBI. Amerykanom …