Wersja audio
Ledwie trzy lata po śmierci głównego lokatora, cesarza Franciszka Józefa, i niespełna rok po pośpiesznej wyprowadzce jego następcy, cesarza Karola, cesarskiej małżonki Zyty, bliższych i dalszych członków rodziny Habsburgów oraz armii dworzan, urzędników i lokajów, opuszczony pałac z jego „stęchłym zapachem wielowiekowej historii, jak pisał Roth wWiedeńskich znakach czasu[przeł. Małgorzata Łukasiak-Zięba, Kraków 2016 – przyp. red.], przypominał ni to grobowiec, ni to gabinet osobliwości, w dodatku taki, którego nikt nie ma czasu odwiedzać. W cesarskich komnatach, zastawionych nowymi meblami i świeżo wyremontowanych na dalsze długie lata życia rodziny panującej, zalegały tylko kurz i cisza. „Przetrwali – dyrektor pałacu, zastępca dyrektora do spraw ceremonii oraz służący w staroaustriackiej służbowej czapce, mówiący czeskim dialektem. Są oni pozostałościami z bajki o Schönbrunn”.
ptasi raj.Niestety, naprędce pisany reportaż Rotha nie zawiera żadnych informacji o schönbruńskich ogrodach, a zwłaszcza o sławnym, przypuszczalnie równie bajkowym co pałac, cesarskim zwierzyńcu, uznawanym za jedną z największych atrakcji Wiednia, a może i całej Europy. A było o czym pisać. W roku 1919 ogród ten, założony jeszcze w XVIII wieku przez Franciszka Lotaryńskiego i Marię Teresę, a u progu wieku XX przekształcony w nowoczesną placówkę z najliczniejszą na świecie menażerią, odzwierciedlał opłakany stan austriackiego państwa i jego podupadłej stolicy. Dość powiedzieć, że wskutek niedoborów zaopatrzenia i fatalnego poziomu higieny podczas wojny i tuż po jej zakończeniu w ogrodzie padło osiemdziesiąt pięć procent spośród czterech tysięcy przedstawicieli siedmiuset egzotycznych gatunków, reszta zaś dogorywała w warunkach urągających godności żywych stworzeń. W głodującym, przed chwilą zdziesiątkowanym epidemią hiszpanki Wiedniu nie było komu przejmować się ich smętnym losem.
Z tych samych powodów nigdy nie sporządzono szczegółowego rejestru umarłych zwierząt. Wiadomo jednak, że śmierć szczególnie bezwzględnie obeszła się z ogrodową ptaszarnią, siejąc spustoszenie w wolierach i odbierając życie dziesiątkom kolorowych egzotycznych ptaków, o których ledwie przed kilku laty poddani Najjaśniejszego Pana mówili, że „jakimś niepojętym kaprysem natury w świecie zwierzęcym były niejako odbiciem fizjonomii Habsburgów” [zMarszu Radetzky’egoautorstwa Josepha Rotha, tłum. Wanda Kragen, Kraków 2015]. Czy schönbruńskie orły, kondory i papugi nie pogodziły się z upadkiem monarchii i odejściem starego cesarza, wobec czego postanowiły podzielić los własnych sobowtórów, czy przeciwnie, ich przedwczesna śmierć była wyłącznie skutkiem wojennej zawieruchy oraz ludzkich zaniedbań i nie miała nic wspólnego z nostalgią za habsburskim tronem – trudno dziś orzec z niezbitą pewnością. Tak jak nie wiadomo (przynajmniej nie dowiemy się tego od Josepha Rotha), czy wśród ptaków, które wówczas padły, znajdował się przedstawiciel podrodziny orłosępów, a konkretniej – sęp ścierwnik, ogromny padlinożerca, z racji swego upierzenia zwany też białosępem, a na cześć swojej afrykańskiej ojczyzny – sępem egipskim.
Zapewnij sobie dostęp do ulubionych tekstów, nagrań audio, a także miesięcznika w wersji na czytniki.