Wersja audio
Jazda koleją po zachodnich krańcach Rumunii może być uzależniająca. Człowiek snuje się po granicach kultur, religii i języków, między wspólnymi węgiersko-serbsko-saskimi historiami, które gdzieniegdzie wciąż są żywe, w poszukiwaniu dawnych imperiów oraz rubieży – świata niechcianego przez żadną władzę, rządzącego się swoimi prawami i odległego od jakiegokolwiek centrum.
Banat i Kriszana, wielokulturowe regiony niczym z leksykonów środkowoeuropejskości, sprawiają wrażenie, jakby nie chciały mieć wiele do czynienia z metropolitalnym blichtrem Bukaresztu, wschodnim czarem Jass i Konstancy czy nawet rozlicznymi walorami siedmiogrodzkich perełek – Klużu, Sybina i Braszowa. Tu wszystko wydaje się niespieszne, do bólu zwyczajne i solidnie osadzone w rzeczywistości. Krajobrazy koją jak łyk melisy, stacje i dworczyki głęboko wrastają w ziemię, która należy nie wiadomo do kogo. Wszystko pięknie, ale żeby ponapawać się tą rumuńskością pogranicza, trzeba najpierw wsiąść do pociągu, a to nie zawsze jest sprawa prosta.
Wgramolenie się do wagonu na stacji Timişoara Nord nie należało do najprostszych ćwiczeń lekkoatletycznych. Peron umiejscowiono w krzakach, a skład zmierzający w stronę Aradu miał chyba z tysiąc lat (a w kołach, daję głowę, miliard przejechanych kilometrów). Ponieważ stopnie wagonu zawisły metr nad ziemią, trzeba było wykazać się zwinnością lemura, by wczołgać się na pokład bez drabiny czy chociażby jakiegoś kija. Potem wcale nie szło łatwiej; po przedziałach buszowały grupki dzieciaków, jakiś facio o aparycji Hulka Hogana sprzedawał podejrzane napoje, grupka hałaśliwych Amerykanów bezskutecznie próbowała odnaleźć swoje miejsca, a ktoś w spodenkach z Batmanem wyskakiwał z wagonu przez okno (akurat ta akrobacja udała się połowicznie – nogi pozostały w przejściu, rozdając kopniaki na wszystkie strony).
Przeczytaj też: Nie tylko Goethe i Mann. …
Aby przeczytać ten artykuł, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Czytaj i słuchaj treści, które poszerzają horyzonty, inspirują do rozmów i refleksji. Wypróbuj „Pismo” przez miesiąc. Możesz zrezygnować w każdej chwili.
Dostęp online
wersja audio i na czytniki,
dostęp do aplikacji i serwisu
14,99 / miesiąc
Prenumerata
co miesiąc papierowe wydanie,
dostęp online do aplikacji i serwisu
24,99 / miesiąc

Tekst ukazał się w listopadowym numerze (11/2025) „Pisma” pod tytułem Abecadło.
Partnerem tekstu jest Festiwal Literacki Sopot, którego 14. edycja poświęcona była literaturze rumuńskiej.
Zapisy spotkań z festiwalu dostępne są na stronie Literackiego Sopotu.