Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Esej Kultura

Czy przestajemy czytać kryminały?

To trudny przypadek, bo nie tylko nie wiadomo kto, ale nawet czy zabił. Natalia Szostak próbuje rozwikłać zagadkę końca mody na literaturę kryminalną.
ilustracja KASIA KUBACHA
POSŁUCHAJ

To trudny przypadek, bo nie tylko nie wiadomo kto, ale nawet czy zabił.

Myślałam, że to już za mną, że więcej nie wezmę żadnej sprawy. Zestarzałam się, nie miałam siły rozwiązywać zagadek kryminalnych. A jednak, kiedy drzwi mojego gabinetu się otworzyły i stanął w nich tajemniczy informator, po raz ostatni dałam się przekonać. Bo od początku czułam, że coś tu nie gra.

Dostęp online
Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Kup

Nieznajomy szybko przeszedł do rzeczy. Usłyszałam, że polski kryminał jest w kryzysie. Na początku nie chciałam w to wierzyć, przecież w badaniach Biblioteki Narodowej za rok 2022 na czele najpopularniejszych pisarzy w Polsce jest Remigiusz Mróz, a w pierwszej dziesiątce znalazła się także Katarzyna Bonda. To ma być kryzys? Jakieś żarty.

Rozmówca nie ustępował. Powiedział, żebym sprawdziła dane, pogadała z ludźmi.

Żebym przekonała się sama, że kryminał ledwie zipie.

Postanowiłam wkroczyć do akcji i przekonać się, czy to prawda. A jeśli tak, to co wykańcza polski kryminał?

1. Pierwsza poszlaka: nikt nie chce gadać.

Szczególnie ci, którzy wiedzą najwięcej. Piszę do czołowej autorki polskich kryminałów. Znamy się, prowadziłam kiedyś spotkanie na temat jej książki. Proszę o rozmowę. Nic strasznego: pracuję nad dziennikarskimi portretami najważniejszych twórców literatury gatunkowej i chciałabym z nią porozmawiać o warsztacie, inspiracjach, zawodowych marzeniach i planach. Duży materiał w prestiżowym, ogólnopolskim periodyku – nie laurka, ale pogłębiona rozmowa o niej samej i o tym, jak na przestrzeni jej kariery zmienia się kryminał. Z doświadczenia powiem, że większość autorów i autorek zgodziłaby się od razu – bo to nobilitacja, bo szansa na ładne zdjęcia w kolorowym magazynie.

Słowem – nie spodziewałam się żadnych problemów. Ale ta sprawa nieraz mnie jeszcze zaskoczy.

Nie mija chwila, gdy dostaję odpowiedź: nie od samej pisarki, a od jej menedżerki (autorka przekazała jej moją wiadomość). Menedżerka prosi o telefon. Gdy dzwonię, słyszę, że nie ma sprawy, autorka bardzo chętnie porozmawia, ale w grę wchodzi tylko wywiad mejlowy, który w zasadzie uniemożliwia dyskusję, wymianę myśli. Na wywiad, choćby przez telefon, już nie mówiąc o rozmowie twarzą w twarz, nie ma szans, bo autorka nie pracuje jak kiedyś – tłumaczy menedżerka. Nie wydaje jednej książki rocznie – jak na początku kariery – ale co najmniej cztery, dlatego nie chce się rozpraszać.

Menedżerka stara się pomóc, niespecjalnie ukrywając, jak wygląda taka praca: pisanie, gdzie się da, redagowanie w samochodzie po drodze na kolejne spotkanie autorskie gdzieś w Polsce. Nie dziwię się, że autorka nie ma ochoty na rozmowę. Zapewne domyśla się, jakie zadałabym pytania: o jakość takiego taśmowego pisania, o to, co przy takim trybie się traci. Poza tym po co jej taki wywiad? Autorzy i autorki mogą kalkulować tak, że wystąpienia w mediach przypominają o ich istnieniu w przerwie pomiędzy książkami. Ale przecież trudno o nich zapomnieć, gdy nowa książka co trzy miesiące ląduje na półkach księgarni.

Wtedy po raz pierwszy czuję, że coś tu śmierdzi. Ale staram się nie wyciągać pochopnych wniosków. Ot, jeden przypadek, jedna autorka, która postawiła na ilość, a nie na jakość.

Wątpliwości jednak się mnożą. Może coś jest na rzeczy, jeśli poczytna autorka musi pisać na akord. Bo chyba nie odkryła nagle w sobie pasji, która zmusza ją do pracy czterokrotnie szybciej? Cóż, to również coś, o co nie zapytam. Zatem próbuję dalej.

Piszę do kolejnej osoby z mojej listy, bestsellerowego autora literatury kryminalnej. Tym razem powinno być łatwiej, bo redakcja „Pisma” od pewnego czasu rozmawia z nim na temat planowanego tekstu. Pisarz miał, w eseistycznej formie, napisać o popularności swojej prozy z własnej perspektywy. Ostatecznie poprosił o zmianę – zadeklarował, że zgodzi się na szczery wywiad.

Tylko że znów nic nie układa się tak, jak powinno. Tym razem, co prawda, rozmawiam z pisarzem, a nie z menedżerem, ale wcale nie ułatwia to komunikacji. Najpierw tłumaczy, że teraz nie może rozmawiać, bo za moment czeka go premiera najnowszej książki. Później, gdy kryminał jest już na rynku, w ogóle staje się nieuchwytny. Dłuższą chwilę wymieniamy maile, jakbyśmy grali w ping-ponga: ja–on, znów ja–znów on.

Pisze między innymi: „Wszystkie wywiady pisane robię mailowo. Najzgrabniej wychodzą i paradoksalnie naturalniej niż z transkrypcji”. Próbuję namawiać, przekonuję. Ale pisarz jest nieugięty. Na ostatnią wiadomość już nie odpisuje. Zatem i z nim nie porozmawiam.

Jego również chciałam zapytać o to, czy da się utrzymać jakość pisania, gdy książki produkuje się w takim tempie.

2. Na kolejny trop wpadam w maju, przeglądając Facebooka.

Na profilu Wojciecha Chmielarza, autora wielu kryminałów i thrillerów, w tym zekranizowanego Żmijowiska czy najnowszej Zwykłej przyzwoitości, pojawia się wpis, który daje mi do myślenia.

„No to już pozamiatane – czytam. – Możemy chyba śmiało już napisać, że kryminał nie jest najpopularniejszym gatunkiem w Polsce. Stało się nim young adult. I nie mówię tylko o serii Rodzina Monet”. (To seria książek debiutantki Weroniki Marczak o przygodach nastoletniej Hailie Monet).

Przeczytaj też: Anomalia. Opowiadanie Wojciecha Chmielarza

W swoim wpisie Chmielarz wymienia symptomy przemian na rynku książki. Korzysta przy tym z najłatwiej dostępnego narzędzia do mierzenia popularności ukazujących się tytułów, czyli internetowej listy bestsellerów Empiku. To lista najlepiej sprzedających się książek – można wybrać widok tygodniowy, miesięczny i roczny – w największej sieci księgarń w Polsce (prawie 340 salonów i księgarnia internetowa). Sieć nie obejmuje całego rynku, alternatywną listą bestsellerów dzielą się na przykład księgarnie kameralne, ale z braku innych danych wydawnictwa i osoby autorskie często korzystają z tak zwanej topki Empiku, by ocenić popularność książek. To szczególnie przydatne narzędzie, gdy dyskusja dotyczy literatury gatunkowej.

Chmielarz posiłkował się tymi danymi, żeby prześledzić, jak kryminał plasuje się na tle innych gatunków. I jego zdaniem nie wygląda to dobrze:

„Jeśli zajrzycie Państwo na empikową topkę, to przekonacie się, że pierwszy kryminał (Kult Camilli Läckberg i Henrika Fexeusa) znajduje się dopiero na dziesiątym miejscu! Drugie na kryminalnej topce Schronisko, które przetrwało Gortycha jest dwudzieste czwarte, a trzecia Paulina Świst – dwudziesta ósma. Nowy Mróz natomiast wylądował na trzydziestej drugiej pozycji. Moje Za granicą, szóste na kryminalnej topce, to już szósta dziesiątka ogólnej listy bestsellerów (za co nota bene serdecznie Państwu dziękuję!).

Na pewno możemy się spodziewać jeszcze większego zalewu literaturą young adult. Pewnie wydawcy i pisarze/pisarki tam zaczną zerkać zamiast na kryminał czy inne gatunki.

Co to znaczy oprócz tego, co napisałem powyżej? Szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem. Na pewno możemy się spodziewać jeszcze większego zalewu literaturą young adult. Pewnie wydawcy i pisarze/pisarki tam zaczną zerkać zamiast na kryminał czy inne gatunki. Niewątpliwie też okazuje się, że młodzież czyta. I to czyta całkiem sporo, skoro udało im się zdominować listę empikowych bestsellerów. I to oczywiście bardzo dobrze. Fajnie byłoby też zerknąć w liczby bezwzględne. Bo to, że więcej się sprzedaje young adult, niekoniecznie oznacza, że sprzedaje się mniej kryminałów. W najbardziej optymistycznym scenariuszu książce udało się uruchomić nową grupę docelową.

Ale tak poza tym to nie chcę wyciągać żadnych konkluzji. Po prostu – coś się stało.

Wajcha została przestawiona. Ciekawe, co się wydarzy dalej”.

Kiedy dzwonię do Chmielarza, żeby dopytać go o cytowany wpis, zwraca uwagę, że na to, jak literatura kryminalna radzi sobie na listach bestsellerów, może mieć wpływ fakt, że wyrosła nowa grupa czytelniczek, ale domowe budżety nie są z gumy.

– Musiałbym napisać coś takiego, żeby matka, idąc do księgarni, stwierdziła: „Kurczę, wolę kupić nowego Chmielarza niż książkę dziecku”. To się nie wydarzy – puentuje.

3. Mam więc pierwszego podejrzanego.

A może raczej – podejrzaną, bo popularną w Polsce literaturę young adult piszą i czytają przede wszystkim kobiety [więcej na ten temat pisała Karolina Lewestam w tekście Nastolatki czytają!, „Pismo” nr 6/2023 – przyp. red.].

Young adult (ang. młodzi dorośli) to z założenia literatura przejściowa, mająca ułatwić przeskok z książek dla dzieci do literatury przeznaczonej dla odbiorców dorosłych.

Young adult (ang. młodzi dorośli) to z założenia literatura przejściowa, mająca ułatwić przeskok z książek dla dzieci do literatury przeznaczonej dla odbiorców dorosłych. Terminu tego zaczęto używać pod koniec lat 50. XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Definicje nie są sztywne, przyjmuje się jednak, że mianem young adult (YA) określane są książki koncentrujące się na problematyce dotyczącej młodych ludzi. Zazwyczaj za obowiązujący przedział wiekowy uznaje się dwanaście–osiemnaście lat, ale niektóre definicje proponują szersze widełki: od jedenastu do dwudziestu lat.

Jednak po literaturę młodzieżową sięgają nie tylko nastolatki. Badanie przeprowadzone w USA w 2012 roku przez firmę Bowker Market Research pokazało, że ponad połowę (55 procent) czytelników książek YA stanowią osoby dorosłe. Ludzie w wieku od trzydziestu do czterdziestu czterech lat odpowiadali za 28 procent zakupów w tej kategorii. Książki o problemach młodszych osób okazały się szansą na – choć chwilową – ucieczkę od rzeczywistości.

Zainteresowanie książkami YA podsycały popularne serie końca lat 90. i początku XXI wieku: seria Harry Potter, saga Zmierzch czy Igrzyska śmierci.

„Chociaż na tę tendencję w pewnym stopniu wpływa popularność Igrzysk śmierci, nasze dane pokazują, że jest to zjawisko o wiele szersze niż czytelnictwo tej pojedynczej serii” – tak dla branżowego pisma „Publishers Weekly” komentowała wspomniane badania Kelly Gallagher, ówczesna wiceszefowa Bowker Market Research.

Od tamtej pory pojawiły się nowe gwiazdy, jak choćby Brytyjka Alice Oseman (rocznik 1994). Napisany i zilustrowany przez nią komiks Heartstopper sprzedał się na całym świecie – jak podaje „The Guardian” – w ponad sześciu milionach egzemplarzy.

Przeczytaj też: Literatura dziecięca. Pochwała Narnii?

W Polsce wśród najpoczytniejszych pisarek tego nurtu znajdują się wspomniana już Weronika Marczak (została pisarką roku 2022 w plebiscycie Empiku, w którym o zwycięstwie decydowały głosy czytelniczek, pokonała między innymi Olgę Tokarczuk), Katarzyna Barlińska vel Pizgacz (Start a fire: runda pierwsza), Monika Rutka (Spark), Marta Łabęcka [Flaw(less)]. Kolejki do każdej z tych autorek na targach książki w Warszawie czy Krakowie nieodmiennie budzą sensację wśród nieco starszych obserwatorów rynku wydawniczego – o swoim zaskoczeniu tłumami stojącymi po podpis Barlińskiej pisał w mediach społecznościowych choćby nagrodzony Nike reporter Mariusz Szczygieł.

– Te dzieciaki piszą od serca, nie mając często wiedzy warsztatowej. Ale ich książki są bardzo szczere, czytelnicy to czują – mówi Zygmunt Miłoszewski (rocznik 1976), autor kryminałów i thrillerów. – Czytałem Heartstoppera i nie mogłem zrozumieć, dlaczego jest tak popularny: nie ma perypetii, zwrotów akcji, bohaterowie nie są wyraziści. Wszyscy są dla siebie mili i wspierający. Zła fikcja.

Coś jednak do tej literatury przyciąga. Miłoszewski ma to przemyślane:

– Z punktu widzenia klasycznych narracji nie ma sensu tego analizować. To pokolenie przebodźcowania, są atakowani powiadomieniami z każdej strony. Oni muszą odnaleźć siebie. Wcale nie chcą szalonych zwrotów akcji, błysku pioruna i trzęsień ziemi. Intuicyjnie zwrócili się w stronę takiej otulającej literatury.

– Te dzieciaki piszą od serca, nie mając często wiedzy warsztatowej. Ale ich książki są bardzo szczere, czytelnicy to czują – mówi Zygmunt Miłoszewski.

Pod szyldem young adult kryją się książki najróżniejsze gatunkowo. Mamy więc romanse YA, książki przygodowe YA, fantastykę YA. No i oczywiście – pisaną dla nieco młodszej publiczności – literaturę kryminalną. Stąd, jak czytamy w przygotowanym przez Bibliotekę Narodową roczniku „Ruch Wydawniczy w Liczbach” (2022), problem z przyporządkowaniem tytułów do danego gatunku, „który pojawił się wraz z wyodrębnieniem i rozrostem kategorii książek young adult”. Z tego powodu książki trafiają w badaniach BN do różnych przegródek:„część z nich trafia do literatury dla młodzieży, a część – do tej dla dorosłych (zwłaszcza romansowo-obyczajowej)”.

Skokowo rosnącą popularność tej części rynku zauważył – bo przecież trudno nie zauważyć – także Empik. W lutym 2023 roku sieć wyodrębniła YA jako osobną kategorię. „O tym, że popularność YA nie była jedynie pandemiczną, chwilową modą, świadczą dane Empiku – tylko w ciągu ostatniego roku sprzedaż tytułów dla młodych czytelników wzrosła ponad dwukrotnie” – czytamy w komunikacie prasowym firmy. I dalej: „Modę na czytanie wśród młodych potwierdzają również dane sprzedażowe – w ciągu ostatniego roku zanotowaliśmy 150-procentowy wzrost zainteresowania książkami YA i prognozujemy, że w następnych miesiącach trend wzrostowy się utrzyma”.

– Młodzi mają swoich autorów i swoje ulubione książki – podsumowuje Miłoszewski. – Nie muszą sięgać po lektury, które starzy uważają za klasyki.

Ten wzrost jest widoczny także na świecie. Według danych zebranych przez organizację WordsRated sprzedaż książek z kategorii YA od 2018 do końca 2022 roku zwiększyła się o ponad 48 procent. Tym samym literatura dla młodszych dorosłych stała się najszybciej rozwijającą się kategorią wśród książek drukowanych.

4. Teoretycznie wszystko jest jasne.

Powieść gatunkowa ma swoje reguły, można je naginać czy łamać, ale zasadniczo szkielet narracyjny pozostaje taki sam. Kryminał to taki utwór, w którym „zbrodnia (przestępstwo) oraz akt wykrywania są nieodzowne dla powieściowego sensu i interpretacji utworu” (tak definiowali to profesor Wojciech Burszta i Mariusz Czubaj w książce Krwawa setka).

Jeszcze ładniej określił to Umberto Eco w posłowiu do Imienia róży: „W gruncie rzeczy podstawowe pytanie filozofii (podobnie jak psychoanalizy) brzmi tak samo jak w powieści kryminalnej: Kto zawinił?” (przeł. Adam Szymanowski). Innymi słowy, to uniwersalne opowieści o walce dobra i zła, a rozwiązanie zagadki może przynieść ukojenie: świat wrócił na prawidłowe tory.

Właściwie każda książka jest kryminałem (mystery novel – w wolnym tłumaczeniu „powieścią z zagadką/tajemnicą”): próbujemy dowiedzieć się tego, co się stało, albo przewidzieć, co może się wydarzyć.

Nic dziwnego, że po stelaż literatury gatunkowej sięgali często pisarze i pisarki kojarzeni raczej z wysokogatunkową prozą, jak choćby Olga Tokarczuk z książką Prowadź swój pług przez kości umarłych czy niedawno Michał Witkowski z Tangiem. Z kolei Rebecca Makkai, amerykańska autorka nominowana do Nagrody Pulitzera, przy okazji premiery swojego najnowszego tytułu pokusiła się o stwierdzenie, że właściwie każda książka jest kryminałem (mystery novel – w wolnym tłumaczeniu „powieścią z zagadką/tajemnicą”): próbujemy dowiedzieć się tego, co się stało, albo przewidzieć, co może się wydarzyć.

Diabeł tkwi w szczegółach. Niektóre kryminały to literacka waga lekka – czyta i pisze się je szybko, a później równie szybko się o nich zapomina. Za to Mam do pana kilka pytań Makkai wykorzystuje kryminalny stelaż, by opowiedzieć coś ważnego o świecie, w którym żyjemy: o konsekwencjach Me Too, o zmianach, które może przynieść pokolenie zet, o fascynacji true crime. Do tego ostatniego wątku jeszcze wrócimy.

Przeczytaj też: Rebecca Makkai. W 84 książki dookoła świata

„Współczesny kryminał to nie tylko rozrywka, polegająca na łamaniu sobie głowy nad pytaniem, kto zabił i dlaczego to zrobił. Literatura kryminalna to doskonały dokument epoki, zwierciadło naszych czasów, przejęła funkcję dobrej powieści obyczajowej, która właściwie obecnie już nie istnieje. Bo skąd kolejne pokolenia mają czerpać wiedzę o tym, co nas nurtowało, czego się baliśmy, jeśli nie z kryminałów?” – pytała nie bez racji Beata Marcinowska w 2017 roku w artykule naukowym, w którym opisywała początki literatury tego rodzaju.

W Polsce jeszcze w latach 90. kryminały nie miały dobrej prasy. Albo może – żadnej prasy.

W Polsce jeszcze w latach 90. kryminały nie miały dobrej prasy. Albo może – żadnej prasy.

– Na salonach nie rozmawiało się o kryminałach – wspominał na antenie Polskiego Radia, w rozmowie z Katarzyną Cygler (2019), Marek Krajewski, autor słynnej serii o Eberhardzie Mocku, funkcjonariuszu policji z Breslau. Z wykształcenia filolog klasyczny i doktor nauk humanistycznych, Mocka wymyślił, gdy pracował w bibliotece Ossolineum (jak przyznał w wywiadzie dla wrocławskiej „Gazety Wyborczej”). Nudząc się przy pracy, w pewien ciepły, lipcowy dzień miał „zobaczyć” bohatera żywcem wyciągniętego z francuskich kryminałów typu noir albo bliźniaka Philipa Marlowe’a. Później, w 1997 roku, wyjechał z dziećmi na wakacje. Na miejscu zorientował się, że we Wrocławiu zostały wszystkie materiały do doktoratu. Kupił zeszyt i zaczął pisać pierwszy kryminał. Książka ukazała się po dwóch latach.

We wspomnianej audycji Polskiego Radia Krajewski dodawał: – Kiedy miałem wydać moją pierwszą książkę, to zastanawiałem się, czy nie wydać jej pod pseudonimem. Jako pracownik naukowy Uniwersytetu Wrocławskiego (…) bałem się, że spotka mnie środowiskowy ostracyzm, a u studentów stracę autorytet.

Jego obawy się nie potwierdziły. To była nowa jakość. Krajewski, korzystając z dawnych niemieckich gazet i niemieckojęzycznych opracowań, starał się oddać Breslau z początku XX wieku – czasów świetności miasta. Oczarowani czytelnicy zanurzali się w mrokach miasta, jeszcze nietkniętego przez wydarzenia, które zmienią je na zawsze. Do tego inteligentne zagadki kryminalne. To była rozrywka, której nie trzeba było się wstydzić. Pomagała w tym erudycja i klasa autora, który zgrabnie potrafił połączyć obydwa światy, w których się poruszał: uniwersytet i literaturę gatunkową.

„Na początku mojej kariery pisarskiej często odpowiadałem na pytania, dlaczego ja, człowiek, który poświęcił tyle lat pracy studiom klasycznym, zacząłem pisać kryminały – opowiadał Krajewski w rozmowie z wrocławską „Wyborczą”. – Odpowiadałem, że to jest moje hobby, i była w tym część prawdy. W chwilach większej szczerości mówiłem też, że tak naprawdę praca detektywa przypomina pracę filologa klasycznego, odkrywającego nieznane, ułomne, urwane teksty i rekonstruującego taki ich kształt, który byłby najbliższy temu, który wyszedł spod pióra starożytnego autora”.

Seria o Mocku zyskała ogromną popularność wśród czytelników, została także doceniona przez krytykę. Krajewski w 2005 roku zdobył Paszport „Polityki”, zaś jego książki przełożono na dziewiętnaście języków. Osiem lat po debiucie „z wielkim żalem” zrezygnował zupełnie z pracy wykładowcy. Chciał to zrobić wcześniej, już po trzeciej książce, ale powstrzymała go żona. Do dziś utrzymuje się z pisania.

Po Breslau Krajewskiego swoją serię kryminalną chce mieć każde miasto.

– Początkowo to miasta były głównymi bohaterami. Był i Kraków, i Lublin, i Poznań, i wiele innych – opowiada Irek Grin, pomysłodawca i dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Kryminału (MFK) we Wrocławiu, który jest organizowany od 2004 roku.

Grin uważa, że MFK przyczynił się do rozwoju polskiego kryminału. Zaczęto o tej literaturze dyskutować, nagradzać najlepszych – to tu narodziła się Nagroda Wielkiego Kalibru. – Kiedy zaczynaliśmy, nie było z czego wybierać. Ale już kilka lat później każdy szanujący się wydawca szukał autorów kryminałów. Coś się zmieniło.

5. To nie literatura young adult wykańcza polski kryminał – uważa Wojciech Chmielarz.

Wróciłam do niego, żeby zapytać o jego wpis z maja. A Chmielarz wbrew regułom gatunku od razu zdradza, kto zabił: – Polski kryminał wykańcza się sam.

Argumentuje: – Ile mieliśmy na rynku naprawdę oryginalnych tytułów, takich, które coś zmieniły? Przychodzi mi na myśl Krajewski, te pierwsze „Mocki” to było coś zupełnie nowego, świeżego. Ale potem? Nie mamy takich książek, bo żeby coś takiego stworzyć, trzeba czasu. Należałoby usiąść, zastanowić się, coś napisać, odłożyć pomysł na kilka miesięcy, później do niego wrócić. Nie da się tego zrobić, wydając książkę raz na kwartał.

To, co widać na pierwszy rzut oka, to nadprodukcja. Trzeba pisać dużo, żeby nazwisko ciągle pojawiało się w obiegu. W 2022 roku ukazało się w Polsce 848 książek kryminalno-sensacyjnych (dane Biblioteki Narodowej).

Trzeba pisać dużo, żeby nazwisko ciągle pojawiało się w obiegu. W 2022 roku ukazało się w Polsce 848 książek kryminalno-sensacyjnych (dane Biblioteki Narodowej).

„Jest to liczba zdecydowanie wyższa niż w 2020 roku (wtedy 672 tytuły) i nieco wyższa niż w 2021 (799 tytułów). Po spadkach z lat 2018–2020 nastąpił więc powrót do tendencji wzrostowej. Liczebność publikowanych rocznie książek sensacyjno-kryminalnych wciąż jednak nie jest tak wielka, jak w najlepszych dla tej odmiany literatury popularnej latach 2015–2017 (gdy ich liczba zbliżała się do 1000 tytułów)” – czytamy w „Ruchu Wydawniczym w Liczbach” (2022).

Ponad połowa z tych 848 wydanych w ubiegłym roku to książki napisane przez polskich autorów, w tym także wznowienia. Możemy więc uznać, że ukazało się blisko 400 nowych polskich kryminałów. Liczba nie do przerobienia przez żadnego czytelnika.

– Książek wydaje się teraz tak dużo, że ich życie jest krótsze niż życie dowolnego miesięcznika – komentuje Zygmunt Miłoszewski. – Wydawcy nie są w stanie wypromować takiej liczby tytułów, mają więc nadzieję, że autor czy autorka wypromują się sami, przede wszystkim prowadząc profile w mediach społecznościowych. Na szczęście jestem człowiekiem w średnim wieku, moi czytelnicy też się zestarzeli i nie szukają inspiracji na TikToku.

Sprawdzam, kto publikuje najwięcej.

Wydawcy nie są w stanie wypromować takiej liczby tytułów, mają więc nadzieję, że autor czy autorka wypromują się sami, przede wszystkim prowadząc profile w mediach społecznościowych.

Największą liczbą tytułów opublikowanych w Polsce w ubiegłym roku – po szesnaście książek każda – mogły się pochwalić dwie Amerykanki: Tess Gerritsen (z zawodu lekarka, specjalizuje się w kryminałach medycznych, na przykład Autopsja, Chirurg; w Polsce wydaje ją Albatros) i Diana Gabaldon (autorka, która pisze i kryminały, i romanse, i literaturę przygodową; jej polskim wydawcą jest Świat Książki). Kolejna – z dwunastoma tytułami – była Szwedka Liza Marklund (seria książek o detektywce Annice Bengtzon, niektóre z nich zostały zekranizowane; w Polsce Marklund wydaje Czarna Owca). Dopiero na czwartej pozycji znalazł się Remigiusz Mróz (między innymi seria o prawniczce Chyłce, w serialu na podstawie książek zagrała ją Magdalena Cielecka), kojarzony z taśmową produkcją książek – w 2022 roku wydał ich osiem, tyle samo, ile Przemysław Piotrowski (seria z Igorem Brudnym).

Mróz ze swojej niebywałej literackiej płodności zrobił znak rozpoznawczy. Umiejętnie żartuje ze swojego wizerunku. „Chciałem tylko napomknąć, że przyszłoroczne wyzwanie pod tytułem «Przeczytam pięćdziesiąt dwie książki w roku» można będzie już zrealizować z pomocą jednego autora” – pisał na Twitterze (obecnie X), ogłaszając pod koniec ubiegłego roku wydanie pięćdziesiątej drugiej książki w karierze. To wszystko w ciągu dziesięciu lat od debiutu.

– Moim zdaniem nic, niestety, nie działa lepiej na promocję autora, jak nowa książka co kilka miesięcy – uważa Julia Łapińska, autorka dwóch dobrze przyjętych kryminałów: Czerwonego jezioraDzikich psów.

Jej intuicję potwierdzają wyniki sprzedaży – nie tylko powieści kryminalnych.

Najpopularniejsze książki w Polsce to serie. Czytelniczki lubią zaprzyjaźnić się z bohaterami i bohaterkami, śledzić ich przygody tak, jakby spędzały czas ze znajomymi.

Tomasz Żak, autor trzech kryminałów, dał się przekonać, że – jak usłyszał w wydawnictwie – „ludzie lubią serie”. On sam, jako pisarz – niekoniecznie. Ale po dobrej sprzedaży debiutu za namową wydawcy napisał jeszcze Dwudziestkę, czyli ciąg dalszy Trzydziestki. Trylogię zamknie kolejną książką.

Monika Kalicka z księgarni internetowej TaniaKsiążka.pl wymienia:

Najpopularniejsze książki w Polsce to serie. Czytelniczki lubią zaprzyjaźnić się z bohaterami i bohaterkami, śledzić ich przygody tak, jakby spędzały czas ze znajomymi.

– Przeanalizowaliśmy serie książek kryminalnych najpopularniejsze u nas w latach 2021–2023. Królują tu seria z Joanną Chyłką Remigiusza Mroza i Mroczna strona – zbiór książek różnych autorów. Na kolejnych miejscach, ale z zauważalnie mniejszą liczbą sprzedanych egzemplarzy, są: Lipowo Katarzyny Puzyńskiej, Ślady zbrodni – zbiór książek głównie autorów skandynawskich – i seria z Hubertem Meyerem Katarzyny Bondy. Pierwszą dziesiątkę zamykają cykle z Sewerynem Zaorskim, komisarzem Forstem, Iną Kobryn i Gerardem Edlingiem – wszystkie autorstwa Remigiusza Mroza.

Łapińska trochę się zżyma:

– Moje książki nieźle się sprzedają, ale czy zdecydowanie lepiej niż te, które pisane są w ekspresowym tempie trzech miesięcy? Nie sądzę.

6. Komisarz, tfu, redaktor domaga się danych.

Czy sprzedaż kryminałów faktycznie spada? A może triumf literatury young adult to dowód na powstanie nowego segmentu rynku?

– Nie wierzę, że moi czytelnicy sięgają teraz po książki YA – mówi Zygmunt Miłoszewski. – To inna grupa.

A Wojciech Chmielarz dzieli się anegdotą: – Ostatnio po spotkaniu w Opolu podeszła do mnie grupa absurdalnie młodych czytelników. Wcześniej takich nie było. Myślę, że literatura YA wychowuje osoby, które uczą się tego, że książki są fajne. Z czasem młodzieżowe serie przestaną im wystarczać i sięgną po coś innego.

Sprawdzam, jak jest z tą sprzedażą.

Ewa Sołek, menedżerka beletrystyki i książek naukowych w Empiku, o zmianie popularności kryminałów mówi dość oględnie:

– Kryminały to od lat jeden z najpopularniejszych gatunków literackich w Polsce i niezmiennie plasują się w ścisłej czołówce zestawień top. A ich czytelnicy to grupa raczej wierna temu gatunkowi.

Nieco więcej udaje mi się dowiedzieć od Moniki Kalickiej z księgarni TaniaKsiazka.pl. Według jej danych zainteresowanie kryminałem spada.

– Gdy porównamy rok 2021 do 2022 w całej tej szerokiej kategorii (kryminał, sensacja, thriller), widzimy spadek liczby sprzedanych egzemplarzy o 11 procent.

Natomiast gdy przyjrzymy się danym tylko za pierwsze półrocze 2021, 2022 i 2023, widzimy spadek sprzedaży o 9 procent (2021 do 2022) i o 8 procent (2022 do 2023).

Spadki może są, ale wydawnictwa nadal chętnie publikują literaturę gatunkową.

– Cały czas istnieje wiara w magię kryminału, w to, że napisanie powieści kryminalnej pozwoli na mocne wejście w świat literatury – mówi Irek Grin.

Argumentuje, że poruszanie się w ramach gatunku uczy pisarskiej dyscypliny i pozwala zdobyć oddanych czytelników.

Cały czas istnieje wiara w magię kryminału, w to, że napisanie powieści kryminalnej pozwoli na mocne wejście w świat literatury.

– Nadal jest tak, że na rynek książki łatwiej jest wejść, pisząc kryminały niż coś innego – wtóruje mu Tomasz Żak. I podaje swój przykład: jego debiutancka Trzydziestka sprzedała się bardzo dobrze. Po niej napisał powieść o rodzinie. Nieudało mu się do niej przekonać wydawcy. – Powiedziano mi, żebym na razie trzymał się kryminału, żeby ludzie się nie pogubili.

– Rynek jest chłonny – mówi Julia Łapińska. – Debiutanci są przyjmowani z otwartymi ramionami. To ciągle jedna z niewielu dziedzin literatury, która pozwala żyć z pisania – dodaje. To także jej przypadek. Obecnie zajmuje się tylko tym (zarabia między innymi na spotkaniach autorskich i prowadzeniu kursów pisania).

Ale nie wszyscy wierzą, że kryminał może być czymś więcej niż tylko chwilą eskapistycznej rozrywki. O swoim rozczarowaniu literaturą gatunkową niejednokrotnie mówił Zygmunt Miłoszewski.

– Okazuje się, że ludzie czytający kryminały czy thrillery niekoniecznie chcą w tych tytułach elementów ambitnej prozy. Chcą książki, którą można czytać, jednocześnie jednym okiem oglądając serial albo scrollując Fejsa – tłumaczy.

Ale – jak mówi – nie narzeka. – To są naturalne zmiany. Nic z tym nie możemy zrobić.

7. Na szczęście mamy jeszcze jednego podejrzanego.

Jak to zwykle bywa, już gdzieś przemknął, mimochodem o nim wspomnieliśmy.

Ludzie czytający kryminały czy thrillery niekoniecznie chcą w tych tytułach elementów ambitnej prozy. Chcą książki, którą można czytać, jednocześnie jednym okiem oglądając serial albo scrollując Fejsa.

Jest wieczór, w kuchni rozmawia ze sobą para. Mężczyzna zbiera się do wyjścia, przy pożegnaniu pytając jeszcze, jak kobieta spędzi wieczór. Ona odpowiada, że może trochę popracuje, a później będzie się relaksować. Coś w jej głosie i wzroku wskazuje, że kłamie. Drzwi się zamykają, błysk w oku kobiety, spojrzenie w stronę kamery. „Nareszcie go nie ma. Mam przed sobą całą noc zajmowania się samą sobą”. Ale zanim widzowie zdążą wyobrazić sobie, na czym polega ów self-care, kobieta – a wraz z nią inne panie w swoich mieszkaniach – zaczyna wesoło śpiewać: „Obejrzę sobie program o morderstwach. To moje ulubione zajęcie”.

Skecz amerykańskiego programu satyrycznego Saturday Night Live (odcinek wyemitowany w lutym 2021 roku) zwracał uwagę na pewien paradoks. Brutalne sceny pomagają się zrelaksować. Fikcja już nie wystarczy, dopiero prawdziwe zbrodnie pozwalają naprawdę się przestraszyć. „Odcięte kończyny na plaży w Chula Vista, a ja gapię się, bo przyszła pizza” – śpiewają panie.

True crime (ang. prawdziwa zbrodnia) to kategoria, w której mieszczą się podcasty, filmy i seriale, a także książki. Zgodnie z nazwą ich autorzy przyglądają się zbrodniom sprzed lat, które faktycznie się wydarzyły: analizują ich okoliczności, przebieg śledztwa i rozprawy, życie ofiar i potencjalnych winnych, wątki poboczne czy pominięte.

Wśród najpopularniejszych podcastów w Polsce królują audycje true crime: Kryminatorium Marcina Myszki („polski youtuber, tropiciel nierozwiązanychzagadek kryminalnych” – za Wikipedią), Piąte: Nie zabijaj Justyny Mazur („Życia, które skończyły się zbyt wcześnie. Zaginięcia bez śladu. Sprawy, o których nie sposób zapomnieć. Twarze, które pamięta się na długo” – z opisu na jej kanale na YouTubie), Zagadki kryminalne Karoliny Anny (wersja audio popularnego kanału na YouTubie: „sprawy kryminalne z całego świata – porwania, zaginięcia, morderstwa, zjawiska paranormalne”).

Wyjaśnianie zbrodni leży w naturze człowieka, to jest instynktowne. Ludzie w dawnych czasach też dociekali przyczyn morderstw swoich kompanów czy członków społeczności.

W swojej najnowszej książce Mam do pana kilka pytań nad obsesją na punkcie true crime pochyla się amerykańska pisarka Rebecca Makkai. W wywiadziez Justyną Sobolewską dla „Polityki” mówiła o źródłach fascynacji prawdziwą zbrodnią: – Mam kilka teorii. Wyjaśnianie zbrodni leży w naturze człowieka, to jest instynktowne. Ludzie w dawnych czasach też dociekali przyczyn morderstw swoich kompanów czy członków społeczności. A kiedy rozwinęło się dziennikarstwo, można było w dodatku śledzić przypadki osób nieznanych nam osobiście. Przez ostatnie dziesięć lat media się rozrosły, pojawiły się kryminalne podcasty, strony internetowe, profile, które pozwoliły ludziom stać się aktywnymi uczestnikami postępowania i śledztwa. Nie tylko mogą oglądać, ale też być w środku. Czasami to owocuje naruszaniem prywatności albo wchodzeniem na teren zbrodni. Ale takie prywatne dochodzenia zwracają także często uwagę na to, co przegapiono w śledztwie, albo przywracają pamięć o zapomnianych, nierozwiązanych przypadkach.

Bohaterka Makkai spełnia marzenie wielu podcasterów – dzięki prywatnemu śledztwu udaje się jej dowiedzieć czegoś nowego o morderstwie sprzed lat. Ale Makkai pokazuje też, jaką cenę można zapłacić za nieumiejętne angażowanie się w skomplikowane sprawy.

Innym kontrowersyjnym aspektem true crime jest naruszanie praw autorskich. Podcasterzy sięgają po sprawy opisane przez dziennikarzy i przygotowują z nich popularne treści, nie zawsze odsyłając do źródła. O takim procederze pisała przed rokiem reporterka Iza Michalewicz. Na swojej stronie internetowej opublikowała porównanie tekstu zamieszczonego w jej książce Kryminalny Wrocław i transkrypcję podcastu. Zdania trochę inne, czasem uzupełnione informacjami z Wikipedii (na przykład o Wrocławiu), ale na poziomie faktów – to samo.

Moi rozmówcy wspominają także o kolejnym niebezpieczeństwie – oswajaniu czytelników ze skrajną brutalnością.

W środowisku od jakiegoś czasu toczy się dyskusja o granicach brutalności w kryminałach. I o tym, że te granice są coraz częściej przekraczane.

– To pornografia przemocy – mówi Julia Łapińska. – W środowisku od jakiegoś czasu toczy się dyskusja o granicach brutalności w kryminałach. I o tym, że te granice są coraz częściej przekraczane. Klasyczny kryminał to szarada intelektualna, rekonstrukcja zdarzeń, które odkrywamy wraz z detektywem. Morderstwo służy tu tylko jako pretekst do rozwiązania zagadki. Długie, wyczerpujące sceny skrajnej przemocy są nadużywane w pewnym rodzaju kryminałów i, według mnie, są nie tylko niesmaczne, ale i niebezpieczne. Równie infekujące dla naszej głowy i emocji, co pornografia właśnie. Niewiele to już ma wspólnego z powieścią kryminalną. Sztuka polega na tym, żeby napięcie zbudować zupełnie innymi środkami niż wielostronicowe, rysowane przez autorów z anatomiczną precyzją opisy brutalnych scen.

W marcu tego roku głośno było o Maxie Czornyju i jego pomyśle na promocję. Bestsellerowy autor kryminałów stworzył serię „Na faktach”. Wśród bohaterów: Josef Mengele czy Ilse Koch. Autor tak zachwalał serię w mediach społecznościowych: „Seryjni mordercy, najokrutniejsi obozowi zbrodniarze… Przy tej postaci ich dokonania to amatorskie igraszki. Kat Hitlera, czyli Johann Reichhart, zabił ponad 3 tysiące osób. Kobiety, dzieci, niepełnosprawni, to nie miało dla niego żadnego znaczenia. Może się wydawać, że ta historia miała miejsce w średniowieczu, ale świadkowie tych wydarzeń wciąż żyją. Głowę daję, że w żadnej powieści fikcyjnej nie padło tyle ofiar co tu – w rzeczywistości”.

Uwagę na sposób promowania się Czornyja zwrócił pisarz Jakub Ćwiek. Gdy zaprotestowało Muzeum w Auschwitz („Zdecydowanie odradzamy – napisali przedstawiciele Muzeum na Facebooku. – Książka [o Josefie Mengele – przyp. red.] zawiera oczywiste kłamstwa”), Czornyj nieszczególnie się tym przejął. Podziękował swoim czytelnikom za „bezkompromisowe powszechne poparcie” i „niepoddanie się ohydnej manipulacji”.

8. To może być najtrudniejsza sprawa w mojej karierze. Próbuję dojść do jakichś wniosków.

– Od lat mówię, że jakość musi zwyciężyć nad ilością. I ciągle nie chce się to wydarzyć – twierdzi Irek Grin.

– Nie zamierzam pisać więcej niż do tej pory – deklaruje Chmielarz. – Przede wszystkim dlatego, że byłoby to koszmarnie nudne. I dla mnie, i dla czytelników. Na świecie są jeszcze inne rzeczy do roboty.

Nagle drzwi do gabinetu znów się otwierają. Wraz z Anną Marchewką z Uniwersytetu Jagiellońskiego, jedną z jurorek Nagrody Wielkiego Kalibru, do sprawy wpada świeże powietrze. Nowy trop, nowa nadzieja.

Marchewka: – Można ponarzekać na nadprodukcję. Na powtarzalność pewnych motywów.

Dodaje jednak, że jeśli nawet by mówić o kryzysie polskiego kryminału, to coś zaczyna się zmieniać na lepsze. – Myślę, że polski kryminał wychodzi z kryzysu. Cieszy mnie to, że coraz bardziej widoczne są autorki. Ta zmiana przekłada się na to, w jaki sposób prowadzone są powieści kryminalne. Kobiece postaci nie są już tylko rozczłonkowanymi ciałami, a na pierwszym planie nie ma pornografii przemocy. Ta zmiana perspektywy przynosi dużo dobrego.

Kobiece postaci nie są już tylko rozczłonkowanymi ciałami, a na pierwszym planie nie ma pornografii przemocy. Ta zmiana perspektywy przynosi dużo dobrego.

Wymienia przykłady: Dziwka Anny Mazurek, właściwie antykryminał. Książki Anny Kańtoch (– Jedna z najlepszych autorek, nie tylko literatury kryminalnej – uważa Marchewka). Kryminały retro Katarzyny Gacek. Ale także, jeśli chodzi o nietypowe podejście do utartych schematów fabularnych, dodaje Biały ląd Pawła Sajewicza, Łukasza Błaszczyka i Marka Wełny – na początku książki ginie postać, którą czytelnik w pierwszej chwili uznaje za głównego bohatera.

– Podobają mi się powieści kryminalne, w których ramy gatunku są pretekstem do eksperymentowania. Nie takie, które zamykają się w nich jak w trumnie – konkluduje Marchewka.

Nadzieję, że zwycięży jakość, ma także Julia Łapińska. A nieprzekonanych ostrzega:

– Ta taśma produkcyjna odbiera całą radość z tworzenia, choć akurat ja mam ten komfort, że mój wydawca pozwala mi długo pracować nad tekstem. Oczywiście dopóki książki pisane na szybko będą się sprzedawać, dopóty autorzy będą je pisać. Ale myślę, że takie działanie może być strzałem w stopę dla całego rynku. Kiedy czytelnik trafi na dobry kryminał jednego autora, z entuzjazmem sięgnie po książkę innego. Jeśli jednak rozczaruje go jakość, to szybko porzuci ten gatunek.

Zapalam papierosa. Czas zamknąć tę sprawę. Na szczęście udało się uniknąć najgorszego, ofiara przeżyła. Ale wy, którzy polujecie na polski kryminał, nie czujcie się bezpieczni. Mam na was oko.

Esej ukazał się w wydaniu specjalnym „Wokół zbrodni i kary” (2/2023) pod tytułem Zatrzaśnięci w trumnie.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00