Wersja audio
Gdy 21 kwietnia 2019 roku Ukraińcy szli do urn, by zagłosować w drugiej turze wyborów prezydenckich, byli już właściwie pewni, że wygra je Wołodymyr Zełenski – czterdziestojednoletni aktor i komik oraz świetnie prosperujący biznesmen z branży rozrywkowej, znany z charakterystycznej chrypki. Obecni od lat w parlamencie politycy nie tylko nie znaleźli odpowiedzi na jego styl, ale nie potrafili też zareagować, gdy walka polityczna przeobraziła się w show. Hasło „Zrobimy ich razem”, z którym Zełenski szedł do wyborów, okazało się jednak nie tylko prorocze dla ukraińskiej klasy politycznej, ale również – ku zaskoczeniu samego Zełenskiego – wróżyło kłopoty najpotężniejszemu człowiekowi na Ziemi.
dzień i wieczór drugiej tury wyborów spędziłem na zmianę w oddalonych od siebie o dwa kilometry sztabach wyborczych dotychczasowego prezydenta Petra Poroszenki i jego rywala. U urzędującego szefa państwa było jak zwykle – podniosłe przemówienia (tym razem z nutą rezygnacji), snujący się po ogromnym terenie Arsenału Kijowskiego politycy pod krawatami, hamburgery, darmowe wi-fi. Współpracownicy prezydenta myśleli już głównie o tym, co będą robić w opozycji i w nowych partiach, które – jak dowodziła część z nich – miały wkrótce powstać na gruzach Bloku Poroszenki.
Sztab Zełenskiego przypominał za to imprezę średniej wielkości korporacji. Bar z darmowym alkoholem. Stół do gry w ping-ponga, który posłużył do organizacji turnieju (jego zwycięzca – młody chłopak z grupy medialnej „RBK-Ukraina” – wygrał możliwość przeprowadzenia wywiadu z przyszłym prezydentem). Nieukrywający radosnego nastroju współpracownicy elekta, w większości ubrani półformalnie, dla dziennikarzy jeszcze anonimowi. Otoczenie zatopione w zielonkawym świetle (nazwisko Zełenski kojarzy się w języku ukraińskim z tym kolorem), udekorowane motywacyjnymi hasłami z kampanii.
Gdy wybiła godzina 20:00 i w telewizorach nastawionych na kanał 1+1 – należący do oligarchy Ihora Kołomojskiego, wieloletniego wspólnika Zełenskiego – przedstawiono wyniki exit polls , sala eksplodowała. Siedemdziesiąt trzy procent poparcia, które uzyskał świeżo upieczony polityk, to nie tylko …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Portret ukazał się w lutowym numerze miesięcznika "Pismo. Magazyn opinii" (02/2020) pod tytułem Prezydent ery Tindera.