Wersja audio
Całkiem niedawno i zupełnie niedaleko był sobie kraj toczony podwójną chorobą. Jego społeczne ciało zakażone było koronawirusem. Dusza cierpiała na rozdwojenie jaźni. Obie połowy nie miały już sobie nic do powiedzenia poza „Wypierdalać!”. Tego się jednak nie dało zrobić, bo tkwiły przecież w tym samym społecznym ciele i były na siebie skazane. Kraj męczył się więc sam ze sobą i coraz bardziej się nie znosił.
Czy taki schorowany kraj potrzebuje jeszcze artystów? Czy raczej uzdrowicieli? A może kogoś takiego jak Paweł Althamer, artysty mówiącego o swojej praktyce w kategoriach pracy uzdrowiciela? Jeżeli ktoś oczekuje od artysty, by był kimś, kto umie się wymknąć z sieci pojęć, którymi opisujemy rzeczywistość, i opowiedzieć ją inaczej, to Althamer odpowiada na to oczekiwanie od trzydziestu lat.
Opowiadanie świata inaczej, niż przywykliśmy go sobie przedstawiać, niejednego niekonwencjonalnego narratora naraziło na śmieszność, a nawet zaprowadziło na przymusowe leczenie psychiatryczne. – Od ludzi uważanych za szaleńców dzieli mnie głównie to, że w odróżnieniu od nich potrafię na zawołanie zachowywać się normalnie, trzymać kontrolę – powiedział mi kiedyś Althamer. – Gdybym nie kamuflował swego zachwytu i wyrażał spontanicznie sposób, w jaki przeżywam świat, zostałbym niechybnie gdzieś zamknięty.
W sztuce margines tolerancji na działanie poza normą jest większy niż w innych obszarach ludzkiej aktywności, ale nie przeceniajmy tej różnicy. Świat sztuki również ma swoje granice. Kiedy Althamer wdaje się w rozważania na temat szamanizmu, nieśmiertelności, wędrówki dusz czy pozacielesnych doświadczeń, wchodzi w rezonans z dyskursem newage’owym i dociera w pobliże tych granic. Oczywiście w świecie sztuki nikt za takie rzeczy nigdzie nie zamyka. Przeciwnie, ryzyko polega na tym, że się nie zostanie do niego wpuszczonym.
Pawła Althamera nigdzie nie zamknięto ani nie zatrzaśnięto mu drzwi przed nosem. Jest globalnym artystą, laureatem nagród, autorem wystaw w najważniejszych galeriach na świecie. Prestiżowe muzea mają w kolekcjach jego prace, rynek go lubi, a wpływowi kuratorzy i kuratorki dają mu możliwości, o których wielu innych artystów może sobie tylko pomarzyć.
W tej chwili nie myślę jednak o sukcesach Althamera mierzonych miarą uznania, pieniędzy i listy wystaw, lecz o tym, jak przewodni temat jego twórczości zyskuje na aktualności – tak jakby przez …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Artykuł ukazał się w styczniowym numerze miesięcznika „Pismo. Magazyn opinii” (01/2021) pod tytułem Z Pismem u... Pawła Althamera: „ja” jest tylko maseczką.