Nie jestem reporterką kryminalną. Zajmuję się sprawami o charakterze śledczym od święta, jedynie dla podcastu Śledztwo Pisma i tylko wtedy, kiedy jakaś historia naprawdę głęboko mnie poruszy. Tak było w czasie pracy nad czwartym sezonem audioserialu, w którym wspólnie z Szymonem Opryszkiem opowiadaliśmy historię niewiarygodnego, trwającego osiem lat uprowadzenia rodzicielskiego, i tak jest teraz, w szóstym sezonie, kiedy opowiadam historię przyjaźni na 30 lat życia i jedną śmierć.
Obejrzyj zwiastun 6. sezonu Śledztwa Pisma:
29 maja odbędzie się premiera pierwszego odcinka szóstego sezonu reporterskiego serialu. Będzie on dostępny bezpłatnie. Kolejne odcinki będą mogły wysłuchać tylko osoby z aktywną prenumeratą lub subskrypcją „Pisma” oraz członkinie i członkowie Audioteka Klub.
Ubiegłego lata spotkałam się z Piotrem Kładocznym, wiceprezesem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Opowiedział mi o kilku sprawach, które ostatnio trafiły do Kliniki Prawa „Niewinność”, programu prowadzonego przez Fundację od 25 lat, a od dekady we współpracy z Uniwersytetem Warszawskim. Studenci pod okiem koordynatorów programu analizują wybrane sprawy, w których mogło dojść do pomyłki sądowej, bezpodstawnego oskarżenia i skazania. Szczególnie zainteresowały mnie wtedy dwie historie. Pierwsza dotyczyła młodego mężczyzny, który pod presją policjantów na miejscu zdarzenia przyznał się do zabójstwa, chociaż – jak twierdzi – go nie popełnił. Byłam wtedy zafascynowana serialem Długa noc ukazującym, jak przebiegle działają w nas ukryte uprzedzenia i stereotypy, dlatego młody mężczyzna, czyli stereotypowy polski kryminalista, wydawał mi się ciekawym bohaterem. A jednak to nie o nim jest szósty sezon Śledztwa. Po sugestii redaktorów „Pisma” postanowiłam uważniej przyjrzeć się drugiej, pozornie banalnej historii: dwóch dojrzałych mężczyzn jedzie w weekend na działkę na wieś, by uczcić narodziny wnuczki jednego z nich. Upijają się do nieprzytomności. Rano jeden z nich znajduje drugiego w swoim ogródku. Martwego. I zostaje skazany za jego zabójstwo na 13 lat więzienia.
Brzmi strasznie, oczywiście. Ale czy to przypadkiem nie jest dość zwykła i smutna historia o dwóch mężczyznach, którzy co weekend imprezują na działkach, i po prostu tym razem libacja wymknęła im się spod kontroli? Ta myśl mnie samą złapała w pułapkę stereotypu i okazała się zupełnie niesłuszna.
Andrzej i Wiesław przyjaźnili się przez niemal 30 lat. Jeździli razem z żonami na wakacje, chodzili na grzyby i ryby, bywali na weselach swoich dzieci, imieninach i urodzinach. Poznali się na osiedlu w Świdniku, gdy obaj tam mieszkali – Andrzej prowadził wtedy w piwnicy swojego domu sklep, w którym przyszły przyjaciel robił zakupy. Wiesław, określany mianem społecznika, słynął z towarzyskości i zaangażowania. Był pierwszym świdnickim starostą i choć trwało to krótko, jednak zapisał się w pamięci mieszkańców. Działał na rzecz straży pożarnej, lokalnego klubu sportowego, wszyscy w mieście znali go też z jego zawodowej aktywności – był geodetą. Andrzeja również w mieście rozpoznawano – właściciel sklepów zoologicznych, miłośnik zwierząt od najmłodszych lat, znany każdemu, kto choć raz kupił dziecku kanarka lub chomika. Na tyłach ogrodu we Franciszkowie, dokąd Andrzej przeprowadził się po latach mieszkania w Świdniku, prowadził przez kilka lat minizoo dla dzieci z okolicznych szkół i przedszkoli. Obaj panowie byli lubiani przez lokalną społeczność. Żadna z osób, z którymi rozmawiałam, nie przypomina sobie, by o cokolwiek się pokłócili. Nikt też nie pamięta, by którykolwiek z nich robił się agresywny po alkoholu. Wcale zresztą nie pili często, raczej od święta, czasem w weekend, tak normalnie.
Posłuchaj: Piąty sezon Śledztwa Pisma. Opowieść o o nękaniu, stalkerach i ich ofierze
Tamtej czerwcowej soboty spotkali się, by świętować narodziny pierwszej, długo wyczekiwanej przez Andrzeja wnuczki. Powód był radosny, przyjaźń głęboka, dlaczego więc w taką letnią, piękną noc miłośnik zwierząt miałby zatłuc społecznika? Tym bardziej że tamtej nocy na działce nie byli sami. W imprezie wzięło udział jeszcze dwóch mężczyzn. Mało tego. Mogli się pojawić intruzi. Na dodatek nie znaleziono narzędzia zbrodni, cały proces zaś miał charakter poszlakowy, a wyrok sądu pierwszej instancji oparł się na opinii biegłego analityka śladów krwawych, która w kluczowym aspekcie okazała się nieprawidłowa.
Dlaczego raz przyjęta na miejscu zdarzenia, najbardziej oczywista interpretacja wydarzeń, utrzymała się w mocy od wniosku o areszt tymczasowy aż do wyroku sądu drugiej instancji? Czy naprawdę nikt nie przyjął innej wersji śledczej? Nie rozważał innych scenariuszy?
W miarę jak odkrywałam te wszystkie fakty, w mojej głowie mnożyły się pytania. Dlaczego policjanci nie wzięli pod uwagę innych uczestników imprezy jako podejrzanych? Albo w ogóle innych sprawców? Dlaczego raz przyjęta na miejscu zdarzenia, najbardziej oczywista interpretacja wydarzeń, utrzymała się w mocy od wniosku o areszt tymczasowy aż do wyroku sądu drugiej instancji? Czy naprawdę nikt nie przyjął innej wersji śledczej? Nie rozważał innych scenariuszy? Czy opinia biegłego, która była wielokrotnie uzupełniana i zmieniana, może być podstawą do wydania wyroku skazującego? I najważniejsze: czy w tej sprawie przestrzegano kluczowych dla państwa prawa zasad domniemania niewinności i rozstrzygania wątpliwości na korzyść oskarżonego? W ocenie wielu prawników, z którymi rozmawiałam – nie. Posłuchaj, by wyrobić sobie własne zdanie.
Śledztwo Pisma to część platformy Pismo do słuchania, na której znajdziesz audioseriale, podcasty oraz treści z miesięcznika czytane przez lektorów i lektorki. Subskrybuj i co tydzień słuchaj kolejnej historii.
Partnerem strategicznym szóstego sezonu Śledztwa Pisma jest Audioteka.
