Wersja audio
Jaki związek zachodzi między czytaniem a polityką? Zdaje się, że odległy. Spróbujmy go jednak znaleźć, zadając pytanie o cel – nie polityki, a sięgania po książki. I po kolei prześledźmy losy tej niełatwej relacji. Po co w ogóle czytamy? Dlaczego na przykład zagłębiamy się w lekturę Biesów Fiodora Dostojewskiego? Prosta odpowiedź: dla przyjemności. Czy jednak czytanie wielkiej prozy XIX i XX wieku jest przyjemne, skoro – bez wyjątku – rzeczywistość tam przedstawiona jest ponura, zła, straszna, a w najlepszym razie prowadzi do popadania w melancholię? Czytamy Josepha Conrada, Tomasza Manna, Honoré de Balzaca czy Jarosława Iwaszkiewicza, bo uzyskujemy obraz samych siebie, tylko w intensywnej postaci. Oczywiście nie każdy z nas chciałby być Kurtzem z Jądra ciemności , ale jest to genialne ostrzeżenie. Wielcy pisarze i poeci odegrali w nowożytnej Europie równie ważną rolę jak filozofowie, a może nawet ważniejszą, bo przy okazji uczyli języka i trafiali do znacznie większej liczby ludzi niż hermetyczni często myśliciele.
Wszystkie wielkie dzieła literatury są smutne lub ponure, z wyjątkiem tych specjalnie pisanych dla żartu, wspaniale dowcipnych, ale też pod podszewką ponurych, jak choćby Przygody dobrego wojaka Szwejka Jaroslava Haška.
![](https://magazynpismo.pl/wp-content/uploads/2017/12/ksiazka-czytanie-analfabetyzm-750x1024.jpg)
Rysunek Agata Dudek
Dlaczego od mniej więcej dwóch pokoleń prawie nie czytamy wielkich dzieł? Dlaczego – proszę sprawdzić – niemal nikt nie wie, o czym pisał Adam Mickiewicz w Wielkiej Improwizacji