Wersja audio
Niezależnie od tego, jak ten czy następne rządy będą «reformować» system emerytalny, większość obecnych dwudziesto- i trzydziestolatków zapewne nie zobaczy ani grosza z «odłożonej» przez siebie «składki emerytalnej».
Te wszystkie cudzysłowy to właśnie efekt fikcji, przy pomocy której polskie władze mamią obywateli” – pisał w 2009 roku w portalu Bankier.pl dziennikarz Krzysztof Kolany. Najstarsi trzydziestoparolatkowie z 2009 roku mają obecnie pięćdziesiąt cztery lata, co oznacza, że mężczyźni z tej grupy będą mogli pobrać pierwsze świadczenia emerytalne za jedenaście lat, a kobiety – już za sześć. Ale zgodnie z prognozą autora większość z nich nie dostanie nic. „Otóż przyszła emerytura każdego z nas de facto wcale nie zależy od tego, ile do systemu włożymy.
Tak naprawdę w ostateczności o wszystkim zdecyduje państwo. Rząd i parlament w każdej chwili mogą uchwalić ustawę zmieniającą zasady wypłat «świadczeń emerytalnych»” – twierdził dziennikarz. Warto przytoczyć więcej tez z jego artykułu, ponieważ wydaje się on symptomatyczny dla sposobu pisania o ekonomii sprzed półtorej dekady.
Kolany twierdził, że „demoralizującego systemu zasiłków i wcześniejszych emerytur” politycy nie odważą się ruszyć, więc za kolejne dwadzieścia lat (czyli w 2029 roku) aktywność zawodowa pozostanie na niezmienionym poziomie. (Dzisiaj wiemy, że wzrosła z około 55 procent w 2009 roku do 58 obecnie). „Oznacza to, że każdy pracownik będzie musiał niemal samodzielnie utrzymać jednego emeryta! Czyli że haracz wpłacany na rachunek ZUS [Zakładu Ubezpieczeń Społecznych – przyp. red.] musiałby wzrosnąć z obecnych 30 procent do mniej więcej 60 procent” – stwierdzał dziennikarz. Zdaniem autora miało to oznaczać ucieczkę rzeszy ludzi do szarej strefy (ta się wyraźnie zmniejszyła) lub prowadzić do emigracji z kraju (ta również wykazuje tendencję spadkową; głównym powodem migracji nie były zresztą wysokie daniny, tylko niskie pensje).
Dziennikarz przewidywał także, że Polacy będą masowo zakładali działalność gospodarczą w Czechach bądź na Litwie. Jakie miały nam grozić konsekwencje? „Baza podatkowa zmniejszy się jeszcze bardziej, więc rząd podniesie podatki do 80 procent i wtedy już absolutnie nikt nie będzie ich płacił. Przy czym wariant zakładający zmniejszenie emerytur w demokratycznym państwie będzie niemożliwy do zrealizowania. Łatwiej więc będzie ogłosić niewypłacalność całego państwa”. I konkluzja: „Jedno wydaje się pewne: każdą złotówkę wpłaconą na konto ZUS lub OFE [otwarty fundusz emerytalny – przyp. red.] należy traktować jako złotówkę definitywnie straconą. Nie można dać się omamić obietnicami, że państwo …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Esej jest częścią cyklu Ekonomia 2.0.
Mecenasem cyklu Ekonomia 2.0 jest mLeasing.