Wersja audio
Jeśli chodzi o Dolinę Krzemową, nowojorski artysta Sebastian Errazuriz nie bawi się w subtelności. Jego cykl rzeźbiarski Początek końca przedstawia technologicznych guru jako figury władzy znane z klasycznych dzieł sztuki. Popiersie Marka Zuckerberga jest inspirowane wizerunkami rzymskich cesarzy – ma przywodzić na myśl zarówno potęgę imperium, jak i widmo upadającej cywilizacji. Założyciele Google’a Sergey Brin i Larry Page zostali ukazani jako kapłani antycznej wyroczni, nie tyle przewidujący, ile projektujący przyszłość za pomocą okularów rozszerzonej rzeczywistości. Jeff Bezos jest upozowany na Ludwika XIV, który mknie konno z przesyłką w ręku, tratując odartego z szat niewolnika (kuriera lub pracownika sortowni tonącego w morzu paczek). Elon Musk okazuje się bogiem eskapizmu, rozbudzającym fantazje o kosmicznej ucieczce przed groźbą katastrofy klimatycznej. Wprawdzie rakiety SpaceX i kolonie na Marsie mają być zarezerwowane dla wybrańców, ale mit bohaterski czy wiara w cudownego wybawiciela są dostępne dla wszystkich, niezależnie od zasobności portfela (albo stanu konta na Kajmanach).
W osławionej bluzie z kapturem Zuckerberg nijak nie wygląda na cesarza ani nawet na trybuna ludowego. W 2018 roku sam jednak przyznał w wywiadzie dla portalu Vox, że „Facebook przypomina bardziej rząd niż tradycyjną firmę”, ponieważ musi „budować cały zestaw zasad i metod zarządzania” wpływających na życie kilku miliardów ludzi. W reakcji na tę wypowiedź profesorowie nauk politycznych Henry Farrell i Margaret Levi do spółki ze znanym wydawcą Timem O’Reillym napisali, że „Mark Zuckerberg kieruje państwem narodowym i jest jego królem”, władcą absolutnym, bo zarazem prezesem i większościowym udziałowcem, którego decyzji nie sposób podważyć, a składanych obietnic – wyegzekwować ani rozliczyć. Dwa lata później jeszcze dosadniej wypowiedziała się dziennikarka „Guardiana” Carole Cadwalladr, pisząc, że „gdyby Facebook był krajem, byłby Koreą Północną” – organizmem dzierżącym pełną kontrolę nad obiegiem informacyjnym, dysponującym potężnymi narzędziami propagandy (czyli PR-u) i odpornym na wszelkie próby nacisku. W lutym tego roku wtórował jej premier Australii Zachodniej Mark McGowan, porównując Marka Zuckerberga do Kim Dzong Una.
Traktowane dosłownie tego typu stwierdzenia mogą się wydawać absurdalne. A jednak pojawiają …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Artykuł ukazał się w czerwcowym numerze miesięcznika „Pismo. Magazyn opinii” (6/2021) pod tytułem Efekt domina.