Wersja audio
Wyobraź sobie krainę możliwości, w której życzenia „wszystkiego najlepszego i czego tam sobie tylko zamarzysz” mają szansę się spełnić, i to z nawiązką. Nie mówię o rzeczach w stylu: „żebyś urósł duży i sobie jakąś pannicę znalazł”, choć to oczywiście też da się zrobić (przy czym pannica, względnie kawaler, będzie tak naprawdę spersonalizowanym seksbotem ze skrojonym pod twój gust awatarem).
Wyobraź sobie świat, w którym możesz być, kim zechcesz: centaurem albo syrenią księżniczką, albo syrenią księżniczką na grzbiecie centaura, z którym pogalopujesz tęczowym szlakiem na konwent półludzi. Po drodze będziecie potykać się o pieniądze leżące na ziemi, na przykład o wirtualne działki, które mają tylko zyskiwać na wartości i gwarantować „dochód pasywny” (to jest niewymagający podobno żadnego wysiłku).
Na jednej z takich działek możesz zbudować dom swoich marzeń. Dom, z którego w ogóle nie chciałoby ci się wychodzić, gdyby nie te wszystkie atrakcje wokół: gry, koncerty, spektakle i pokazy naukowe, a przede wszystkim egzotyczne podróże w czasie i przestrzeni, na przykład na Wyspę Wielkanocną, na cyfrowo zrekonstruowaną Atlantydę czy na tajemniczą planetę Solaris. Oczywiście w każdym z tych miejsc będziesz mieć szansę spotkać podobnych sobie e-podróżników. A w razie czego jednym przyciskiem – usunąć ich z pola widzenia.
A teraz wyobraź sobie świat, w którym jakaś potężna Metakorporacja – względnie oligarchiczny sektor Big Meta – zbiera dane na temat każdego twojego ruchu i spojrzenia, wszelkich zmian temperatury ciała, tonu głosu i tempa bicia serca. Za sprawą tej wiedzy dokonuje manipulacji tak skutecznych, że zapominasz bez reszty o swojej mięsnej powłoce, która gnije gdzieś w zapoconym fotelu.
Twoje ciało to zresztą archaiczny wetware, mokry komponent, służący jedynie za źródło energii dla nowego cyfrowego świata – wirtualnej maszynerii, której cele nie mają najmniejszego związku z powodzeniem ludzkości. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby system serwował ci codzienną dawkę traumy. Trolle nie są już anonimami bez twarzy, wypisującymi pod twoimi postami złośliwe komentarze. Teraz są to trójwymiarowi, realistyczni do bólu gangsterzy, którzy łażą za tobą, coś wykrzykują, gnębią cię, lżą, napastują, biją (a mają szeroki repertuar ciosów kupionych w sklepikach na terenie gier-bijatyk).
Boty reklamowe również nie odstępują cię na krok. Modele mniej wyrafinowane będą cię nagabywać tak długo, aż zainwestujesz w kody powiększające piersi. Te w wersji premium będą cię uwodzić tak skutecznie, że nawet nie zauważysz, kiedy zostaniesz bez pieniędzy. Brzmi strasznie?
Jak blisko metawersum jesteśmy?
Co najmniej od czasów rewolucji przemysłowej ludzkość postrzega technologię jako siłę przeobrażającą społeczeństwa i wytwarzającą nowe sposoby życia. Kolejne wynalazki skupiają wokół siebie zbiorowe fantazje i lęki dotyczące przyszłości, co znajduje odzwierciedlenie nie tylko w fantastyce naukowej, ale również w debacie publicznej. Tak było choćby z siecią WWW, platformami społecznościowymi i internetem mobilnym: wszystkie te innowacje budziły wielkie nadzieje i zarazem sprowadzały na nas nowe zagrożenia. Podobnie jest z metawersum – projektem globalnej sieci wirtualnych światów doświadczanych w trójwymiarze, niejako od środka.
Na poziomie materialnej rzeczywistości status tego tworu jest …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Esej ukazał się w grudniowym numerze „Pisma” (12/2022) pod tytułem Nowy internet, nowe rozdanie?.
Esej jest częścią cyklu Techno(R)ewolucje. Mecenasem cyklu jest Santander Bank Polska.