W powszechnym mniemaniu filantropia oznacza transfer pieniędzy od bogatych do biednych. Prawda przedstawia się inaczej. Z danych wynika, że w Stanach Zjednoczonych – gdzie działalność filantropijna jest najpowszechniejsza – niespełna jedna piąta darowizn trafia do osób ubogich. Dużą część pieniędzy zgarniają za to branża artystyczna i drużyny sportowe, a niemal połowa idzie na edukację i ochronę zdrowia. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się, że to działalność godna wsparcia, warto trochę podrążyć temat.
Okaże się wówczas, że w 2019 roku największe darowizny w sferze edukacji otrzymały elitarne uczelnie i szkoły, w których kształcą się dzieci ludzi majętnych. W Wielkiej Brytanii w latach 2008–2017 ponad dwie trzecie pieniędzy pochodzących od milionerów – łącznie 4,79 miliarda funtów – przekazano wyższym uczelniom. Połowa z tej kwoty przypadła Oksfordowi i Cambridge. Kiedy bogaci i klasa średnia dają pieniądze na edukację, wybierają szkoły, w których uczy się ich własne potomstwo, a nie dzieci z uboższych domów. Ponadto w omawianym okresie brytyjscy milionerzy przekazali 1,04 miliarda funtów na działalność artystyczną i zaledwie 222 miliony na inicjatywy służące zwalczaniu ubóstwa.
Założenie, że filantropia prowadzi do redystrybucji zasobów, jest błędne. Elitarna filantropia wspiera z reguły elitarne przedsięwzięcia. Zamiast ulepszać świat, utrwalastatus quo. Bardzo często korzystają z niej bogaci – i nikt nie próbuje rozliczać z tego darczyńców.
Rola filantropii w globalnym społeczeństwie stała się w ciągu ostatnich dwóch dekad o wiele istotniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. W okresie tym powstało prawie trzy czwarte z 260 tysięcy istniejących obecnie fundacji. Łącznie kontrolują one zasoby o wartości półtora biliona dolarów. Największych darczyńców znajdziemy w Stanach Zjednoczonych, na drugim miejscu jest Wielka Brytania. Skala filantropii jest ogromna. Sama tylko fundacja Billa i Melindy Gatesów rozdała w 2018 roku 6,75 miliarda dolarów – większość krajów na świecie wydaje na pomoc zagraniczną znacznie mniejsze kwoty.
Filantropia zawsze jest demonstracją władzy. Superbogacz wedle własnego widzimisię postanawia dać pieniądze – albo nie. Czasami wspiera działalność społecznie użyteczną, czasami jednak przedsięwzięcia finansowane w ten sposób są wręcz szkodliwe. Pojawia się coraz więcej pytań o to, jak działalność majętnych darczyńców wpływa na wyznaczanie priorytetów całemu społeczeństwu.
Relacja między filantropią a demokracją jest pełna napięć. Owszem, współczesna filantropia może nieść ze sobą rozmaite korzyści, lecz ze względu na swą skalę znacząco wpływa na strukturę wydatków w takich dziedzinach jak edukacja czy opieka zdrowotna. W rezultacie narzuca priorytety demokratycznie wybieranym władzom krajowym i lokalnym.
Niekiedy mamy do czynienia z wpływem pośrednim. Ludzkość wiele zawdzięcza filantropijnej działalności Billa i Melindy Gatesów. Dzięki pierwszemu dużemu grantowi ich fundacji globalny budżet badań nad malarią zwiększył się niemal dwukrotnie. Tak samo …
Liczba artykułów dostępnych w całości bez logowania się w naszym serwisie: 0 z 0
Tekst ukazał się 8 września 2020 roku w magazynie „The Guardian” i pochodzi z książki Paula Vallely’ego Philanthropy: From Aristotle to Zuckerberg, wydanej przez Bloomsbury Continuum. Copyright © Paul Vallely 2020.