Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Read and listen without limits. Log in or take advantage of our offer

Historia osobista

Pearl Jam. W trasie na drugą stronę księżyca

Policzyłem kiedyś, że każdy koncert Pearl Jam kosztuje mnie tysiąc przejechanych kilometrów.
rysunekAndrzej Wieteszka
POSŁUCHAJ

Wtorek, 18 sierpnia 2009 roku. Jeff Ament, czterdziestosześcioletni basista Pearl Jam, kończył właśnie z kolegami ostatni tego roku koncert w Europie. O2 Arena w Londynie wypełniona była po sufit. W świetle reflektorów, które według od dawna przyjętego zwyczaju włączano na czas ostatniego utworu, Ament widział tysiące twarzy. Niektóre rozpoznawał, bo pojawiały się w pierwszym rzędzie co koncert. Przyglądał się flagom – rozwieszonym na barierce, jakby to był mundial, a nie koncert: Włochy, Portugalia, Chorwacja i jeszcze parę innych. Ludzie piszczeli i krzyczeli, klaskali i tupali, machali i salutowali. Euforia tłumu udzieliła się i zespołowi – Ament i piątka jego kolegów kłaniali się bez końca. Mieli już schodzić ze sceny, gdy w morzu falujących rąk basista zobaczył nieduży aparat fotograficzny. Właściciel uchwycił jego spojrzenie i jednoznacznym gestem dał do zrozumienia, że za chwilę rzuci aparat na scenę. Muzyk nie był specjalnie zdziwiony – w swojej karierze łapał już piłkę do koszykówki, dziesiątki t-shirtów czy buty. Plastikowa jednorazówka Kodaka wydawała się w tym zestawie czymś zupełnie normalnym. Ament zrobił dwa kroki do przodu i skinął głową, aparat poleciał w jego wyciągnięte ręce. Rzut był jednak za słaby, kodak odbił się od krawędzi sceny i spadł do fosy pod nogi pierwszego rzędu. Zaraz jednak poleciał na scenę ponownie, tym razem lądując w rękach basisty, który chwycił go, wycelował obiektyw przed siebie, po …

Aby przeczytać ten artykuł, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.

Czytaj i słuchaj treści, które poszerzają horyzonty, inspirują do rozmów i refleksji. Wypróbuj „Pismo” przez miesiąc. Możesz zrezygnować w każdej chwili.

Dostęp online

wersja audio i na czytniki,
dostęp do aplikacji i serwisu


9,99 / miesiąc

Prenumerata

co miesiąc papierowe wydanie,
dostęp online do aplikacji i serwisu


16,99 / miesiąc

Tekst ukazał się w 6/2018 numerze miesięcznika "Pismo. Magazyn opinii" pod tytułem "Wszystkie dni wczorajsze".

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00