Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Przeczytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Apteczka

Susan Seidelman. Jak odnalazłam Susan?

Ilustracja przedstawia Susan Seidelman — reżyserkę i scenarzystkę.

Rysunek Anna Głąbicka

Uwielbiam spacerować. Dlatego w mojej apteczce zawsze znajdzie się para wygodnych, sportowych butów. Gdy jestem w podróży, najbardziej ekscytuje mnie możliwość odkrywania nowych miejsc, perspektywa tego, że mogę zabłądzić w labiryncie nieznanych mi ulic i zupełnym przypadkiem natrafić na coś niesamowitego. Nawet w ukochanym Nowym Jorku, który był moim domem przez 40 lat, starałam się omijać szerokim łukiem atrakcje turystyczne. Zamiast podziwiać panoramę metropolii ze szczytu Empire State Building, wolałam włóczyć się godzinami po Chinatown. Za każdym razem odkrywałam tam coś nowego: a to pojawił się kolejny szyld, a to zmieniła się ekspozycja w sklepowej witrynie.

Nowy Jork to była miłość od pierwszego wejrzenia. Zaraz po przeprowadzce z Filadelfii na początku lat 70., gdy rozpoczęłam studia filmowe na NYU Tisch School of the Arts i zamieszkałam na Lower East Side, postawiłam sobie za cel poznać to miasto od podszewki. W każdą niedzielę wybierałam inną dzielnicę i spędzałam w niej cały dzień, żeby choć trochę poczuć jej klimat – zaglądałam do wszystkich niepozornie wyglądających sklepików i jadłam specjały z lokalnych barów. To właśnie z uważnego obserwowania życia Nowego Jorku czerpałam inspirację do moich pierwszych filmów.

Przez wiele lat uważałam się za dziewczynę z miasta, dopiero niedawno się to zmieniło. Chwilę przed wybuchem pandemii przeprowadziłam się na wieś. Czułam, że po tylu latach w zgiełku potrzebuję doświadczyć czegoś nowego. Nie dość, że pokochałam ciszę, to jeszcze zostałam ogrodniczką. Projektowanie ogrodu przypomina trochę reżyserowanie filmu. To też praca na detalach. Dobierając odpowiednie kolory i kształty, można stworzyć własny, mały świat – perfekcyjną odskocznię od rzeczywistości. Właśnie takie podejście towarzyszyło mi 40 lat temu, gdy reżyserowałam Rozpaczliwie poszukując Susan. Chciałam, by Nowy Jork, w którym rozgrywa się akcja, stał się Krainą Czarów, do której na dwie godziny przeniosą się widzowie.

W kulturze szukam światów wymykających się dosłowności. Dlatego najbardziej cenię twórców, którzy potrafią oddziaływać na wyobraźnię. Bliska jest mi proza Jennifer Egan (ostatnio zachwyciła mnie jej powieść Zanim dopadnie nas czas) i Ottessy Moshfegh, a także filmy Davida Lyncha i Wesa Andersona. Duże wrażenie zrobiła na mnie również Ida Pawła Pawlikowskiego – rzadko kiedy zdarza mi się doświadczyć czegoś, co później wraca do mnie w snach i staje się źródłem inspiracji na długo po wyjściu z kina, jak było w przypadku tego filmu. Mam wrażenie, że w wielu produkcjach z ostatniej dekady brakuje tej magii. Winę poniekąd ponosi za to streaming. Zamiast spędzić kilka godzin w skupieniu w kinowym fotelu, wolimy leżeć na kanapie przed telewizorem, otoczeni milionem rozpraszaczy. Nie ma w tym doświadczeniu nic wspólnotowego. A już na pewno brakuje mu ekscytacji, która powinna być nieodłącznym elementem filmowych przeżyć.

Prowadząc zajęcia z reżyserii, widzę, że wielu filmowców dużą wagę poświęca aspektom wizualnym – jakiego obiektywu użyć, jak kadrować ujęcia. Pytam wtedy: „Jaka jest historia? Co chcecie tym filmem przekazać? Dlaczego to właśnie wy powinniście o tym opowiedzieć?”. Wszystko sprowadza się do tego, by mieć pomysł – nie tylko na film, ale i na życie. A żeby go odnaleźć, trzeba założyć buty i wyjść z domu. Kto wie, co może przyjść do głowy podczas zwykłego spaceru po mieście?

Na własnej skórze przekonałam się również, jak ważna jest wytrwałość. Kiedy moje pierwsze filmy osiągnęły komercyjny sukces, mama powiedziała mi: „Nie pozwól, by sukces uderzył ci do głowy, a porażka wdarła się do twojego serca”. Jestem pewna, że przeczytała to na jakiejś kartce 
z życzeniami, i choć wtedy wywróciłam oczami, zapamiętałam jej słowa. Dzięki nim, gdy później czułam rozczarowanie po nieudanych projektach, łatwiej było mi się pozbierać. Bo czy nie o to właśnie chodzi – by ciągle próbować? A gdy ma się wokół siebie ludzi, którzy nas wspierają, to próbowanie staje się łatwiejsze. W końcu żaden film, który zapisał się w historii kina, nie powstał w pojedynkę.

Rozmawiał i przełożył Mateusz Roesler

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00