Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Czytaj

Dla kogo nie ma miejsca w mieście? Fragment książki „Grubancypacja. O grubości bez przepraszania”

zdjęcie KAROLINA JACKOWSKA
Przestrzeń nie musi być zaprojektowana otwar­cie wrogo, żeby była wroga dla grubych osób. Jeśli cele nadrzędnym w projektowaniu czy urządzaniu przestrzeni jest możliwość zmieszczenia w niej maksymalnie dużej liczby osób, taka przestrzeń prawie zawsze staje się dla nas wroga. Publikujemy fragment książki „Grubancypacja. O grubości bez przepraszania” Urszuli Chowaniec i Natalii Skoczylas.

Jeśli hasło „wroga architektura” budzi w tobie skojarzenia z dystopijnymi miastami na miarę cyberpunkowego Night City, to po pierwsze – gratulujemy bycia nerdówą, po drugie – mamy złe wieści: jest nam do tej dystopii bliżej, niż chciałybyśmy przyznać. Koncept architektury utrudniającej pewne zachowa­nia, a wymuszającej inne jest obecny w planowaniu przestrzeni miejskiej od XIX wieku. Zaczęło się od rozwiązań, które miały zniechęcać mężczyzn do sikania w miejscach publicznych, w ślad za nimi w Stanach Zjednoczonych pojawiły się roz­wiązania wspierające segregację rasową, takie jak budowanie w pewnych częściach miast niższych estakad, pod którymi nie mieściły się autobusy komunikacji zbiorowej, co efektywnie ograniczało – przede wszystkim Afroamerykanom_nkom – dostęp do tych miejsc.


Masz przed sobą otwarty tekst, który udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Wykup prenumeratę lub dostęp online.


Dzisiaj jej przejawami są ławki podzie­lone podłokietnikami na niezbyt szerokie miejsca siedzące; te dziwaczne ławkopodobne twory, którymi upstrzone bywają przystanki, a których pochyła powierzchnia pozwala na to, żeby co najwyżej oprzeć o nie tyłek, o odłożeniu toreb z zakupami możemy tylko pomarzyć; i te betonowe bryły, kule czy kolce montowane w przestrzeniach, w których mogłyby się groma­dzić na nocleg osoby bez dachu nad głowami. To także ogra­niczniki, montowane w regularnych odstępach na płaskich powierzchniach, które młodzież mogłaby wykorzystać jako improwizowane skateparki.

Wrogość krajobrazu architektonicznego dotyczy również zwierząt (koszmarne kolce, którymi ludzie oklejają sobie balkony, parapety, a niekiedy nawet gałęzie drzew). Hostile design, czyli wrogie projektowanie (czasami nazywane „ładniej” architekturą defensywną), to projektowanie przestrzeni miej­skiej jak bastionu – w pierwszej kolejności przeciwko osobom w kryzysie bezdomności, w drugiej – przeciwko młodzieży jeżdżącej na deskach i rolkach, w trzeciej – może nawet niezamierzonej – przeciwko osobom z ograniczeniami mobilności i osobom grubym.

Weźmy pod lupę przykład tych nieszczęsnych, poszatko­wanych podłokietnikami ławek. Jeśli twój tyłek przekracza wymiary przewidziane przez osobę projektującą, możesz zapo­mnieć o komfortowym wypoczynku. W parku, gdzie ławki mają z założenia zniechęcać do nocowania na nich, gruba osoba nie poczyta książki, relaksując się pod drzewem, para nastolatek nie przytuli się w romantycznym otoczeniu, rodzic nie zmieni dziecku wygodnie pieluchy. Projekt wykluczający jedną grupę osób w praktyce wyklucza wiele innych. Rachunek zysków i strat zawsze wypada na niekorzyść osób, które z tej prze­strzeni korzystają.

Co więcej – przestrzeń nie musi być zaprojektowana otwar­cie wrogo, żeby była wroga dla grubych osób. Jeśli cele nadrzędnym w projektowaniu czy urządzaniu przestrzeni jest możliwość zmieszczenia w niej maksymalnie dużej liczby osób, taka przestrzeń prawie zawsze staje się dla nas wroga.

Jeśli twój tyłek przekracza wymiary przewidziane przez osobę projektującą, możesz zapo­mnieć o komfortowym wypoczynku. W parku, gdzie ławki mają z założenia zniechęcać do nocowania na nich, gruba osoba nie poczyta książki, relaksując się pod drzewem, para nastolatek nie przytuli się w romantycznym otoczeniu, rodzic nie zmieni dziecku wygodnie pieluchy.

Koronnym przykładem takich działań, które nie są otwarcie wymierzone przeciwko grubym pasażerom, są, mające służyć zwiększaniu rentowności, zmiany wielkości siedzeń w samolo­tach. Pomiędzy 1985 a 2014 rokiem szerokość foteli lotniczych w Stanach zmniejszyła się średnio o 5 centymetrów, a odległość między rzędami z przeciętnie 80 spadła do 76 centymetrów. Dla każdego pasażera oznacza to odczuwalne obniżenie kom­fortu podróżowania, ale dla grubych osób są to również kolejne niedogodności, takie jak brak możliwości rozłożenia stolika (a tym samym wygodnego zjedzenia czy wypicia czegokolwiek) czy zajmowanie miejsca na siedzeniu obok, co spotyka się nierzadko z ostrymi reakcjami współpasażerów. W przypadku niektórych linii lotniczych oznacza to konieczność wykupienia dodatkowego biletu albo dokupienia usługi passenger of size, czyli zwykle kolejnego biletu lotniczego – czasami ze zniżką (linie KLM), a czasem z możliwością refundacji, jeśli dany lot nie był zapełniony (amerykańskie linie Southwest).

Takie podejście wielu osobom po prostu uniemożliwia podró­żowanie na poziomie finansowym. Zresztą pomysł, żeby grube osoby płaciły więcej za usługi publiczne, wcale nie jest nowy.


Peter Singer, australijski etyk, uważa np., że grubość jest kwestią moralną, bo większa waga i zajmowana przestrzeń generują dodatkowe koszty dla reszty społeczeństwa. W tekście Weigh more, pay more (Ważysz więcej, płacisz więcej) argu­mentuje, że skoro szczupli pasażerowie muszą dopłacać za nadbagaż, to samo powinny robić grube osoby. Tyle że w tym wypadku, jak rozumiemy, nadbagażem miałyby być np. nasze lewe nogi. Albo prawe. Być może z perspektywy oderwanych od rzeczywistości dziadersko-etycznych rozważań można by autorytarnie stwierdzić, o którą część ciała mamy za dużo. Co ciekawe, te sugestie nigdy nie dotyczą osób bardzo wysokich czy o dużej muskulaturze, nikt także nie wnioskuje o droższe bilety dla kolesi, którzy mają w zwyczaju siedzieć w autobusie w półszpagacie.

We wzmiankowanym tekście znajdziesz też sugestię, że ponieważ grube osoby są cięższe, a zatem trzeba więcej paliwa samolotowego, by nas przewozić, to znaczy, że bezpośrednio przyczyniamy się do katastrofy klimatycznej. My, z naszymi wakacjami all inclusive raz w roku (jeśli dobrze pój­dzie!), nie Taylor Swift latająca do kibla prywatnym odrzutow­cem. Na szczęście na drugim końcu tej tęczy znajdziesz online społeczności grubych osób kochających podróże, które zawsze są gotowe podzielić się swoim doświadczeniem z podróżowania w różne zakątki świata.

Przeczytaj też: Nie odchudzaj, tylko lecz

Osobnym kręgiem piekła bywają dla grubych osób przestrze­nie i meble projektowane „domyślnie”, dla osób o „przeciętnej budowie ciała”, co w praktyce zwykle oznacza „dla szczupłych”. To ma na myśli Marta Usiekniewicz, opowiadając o doświad­czeniu uczelnianych auli:

Te nieznośne krzesełka ze stolikiem, na których przy pew­nym rozmiarze, czy po prostu wzroście, czy będąc osobą leworęczną – tam się po prostu nie da komfortowo siedzieć! Jakby projektowanie przestrzeni dostrzegało tylko osoby o przeciętnym wzroście, szczupłe i sprawne w określony sposób i nie dopuszczało żadnej innej możliwości.

Jeśli blat takiego krzesełka się nie podnosi, dla grubej osoby oznacza to efektywny brak możliwości siedzenia. Nie jest to dla nas nowość, niestety. Poczekalnie, urzędy, gabinety lekarskie, restauracje, wszędzie może się nam zdarzyć, że nie będziemy mogły usiąść. Googlowanie zdjęć siedzeń w restauracjach i kawiarniach, do których się wybieramy, to nasza codzienność.

Kiedy Sofie Hagen, gruba komiczka i autorka, rusza w trasę, kontaktuje się z salami widowiskowymi, w których będzie występowała, żeby upewnić się, że jej gruba publiczność będzie mogła w komforcie cieszyć się jej występami. Stwarza to dobrą praktykę umieszczania na stronach internetowych tych miejsc informacji o wielkości dostępnych siedzeń. Na świecie istnieją narzędzia, dzięki którym można oznaczać konkretne miejsca jako dostępne dla grubych osób. Na terenie Belgii (i nie tylko, choć głównie) działa francuskojęzyczny serwis fatfriendly.be, w Stanach zaś rozwijana jest aplikacja AllGo. Zadaniem obu jest ułatwienie nam nawigowania w przestrzeni, która po prostu mogłaby być dostępna, gdyby projektowano ją z myślą o tym, że grubi ludzie są częścią każdego społeczeństwa.

Przeczytaj też: À propos otyłości

Nowym pomysłem na zmienienie życia grubych osób w piekło zdają się zyskujące na popularności mikrokawa­lerki. Patologicznie malutkie norki do mieszkania, w których na przestrzeni poniżej 20 metrów kwadratowych upycha się wszystkie potrzebne do życia funkcjonalności. Z łóżka jednym susem przesiadasz się rano na sedes, a stamtąd po dwóch kro­kach jesteś już przy biurku i możesz zaczynać swoją szychtę na chwałę kapitalizmu. Piramidalny wzrost cen mieszkań ma dla grubych osób to drugie dno – nawet jeśli stać cię na te 20 metrów, nie dasz rady funkcjonować na takiej przestrzeni ze względu na rozmiar ciała. Kiedy cała łazienka jest wielkości toalety w pociągu, nie może być mowy o godnym życiu.

Wiemy, że rynek mieszkaniowy w Polsce jest przedmiotem żywiołowych dyskusji – wszystkie te kwestie można by wyre­gulować z poziomu polityki, ale niestety wracamy do smutnej myśli, że tam, gdzie rządzą Excel i pieniądze, tam nie ma rów­nego dostępu do usług i dobrej jakości życia dla wszystkich.

Trudno się nie frustrować i żyć pełną piersią, kiedy jesteś za gruba na rozrywkę – kino, teatr, kolejki w wesołych miasteczkach, i za gruba na relaks – hamaki, krzesełka ogrodowe i wszechobecne drewniane leżaki. Czy toalety muszą być zbyt małe, siedzenia w tramwajach zbyt wąskie, przejścia w biurze zbyt ciasne? Nie muszą. Ba, nie trzeba nawet być geniuszem projektowania, żeby przewidzieć, że przestrzeń dostosowana dla osób z ograniczeniami ruchowymi czy osób grubych będzie też przestrzenią wygodną dla całej reszty społeczeństwa.

Zwykłe, codzienne potrzeby

Dostępność dotyczy nie tylko infrastruktury i możliwości fizycz­nego zmieszczenia się w różnych przestrzeniach. To też kwestia kształtowania przekazu ze strony otoczenia oraz dopuszczal­ności zachowań, z którymi się spotykamy. Rozmiar ciała może sprawiać, że korzystamy w inny sposób z usług publicznych czy komercyjnych niż osoby szczuplejsze. Leslie Kern w swojej książce Miasto dla kobiet porusza temat tego, w jaki sposób postrzeganie płci wpływa na przebywanie w przestrzeni miej­skiej. A więc właściwie jak uprzedzenia związane z płcią u osób podejmujących decyzje wpływają na utrudnianie lub ułatwianie użytkowania tego, co tak naprawdę należy do nas wszystkich.

Moje codzienne doświadczenia są głęboko zanurzone w płci. Moja genderowa tożsamość kształtuje sposób, w jaki poruszam się po mieście i w jaki żyję na co dzień, a także możliwości, z których dane mi jest korzystać. Moją płeć definiuje coś wię­cej niż ciało, ale to w ciele żyję i to w nim spotykają się moja tożsamość, historia i przestrzenie, które zajmowałam. Ciało jest przestrzenią, z której piszę. Przestrzenią, w której to, co przeżyłam, każe mi zapytać: dlaczego wózek z dzieckiem nie mieści się w tramwaju? Dlaczego wracając do domu, muszę nadrabiać półtora kilometra, bo przejście skrótem jest zbyt niebezpieczne? Kto odbierze moje dziecko z kolonii, kiedy ja trafię do aresztu za udział w proteście na spotkaniu grupy G20?

Jako że ciało jest również dla nas przestrzenią, z której piszemy, możemy zadać kolejne pytania: dlaczego nie możemy kupić sobie marynarki do pracy w sklepie stacjonarnym? Kiedy w końcu będzie można opublikować swoje zdjęcie z wakacji bez otrzy­mywania porad dotyczących schudnięcia od obcych ludzi? Dlaczego czekając na autobus na przystanku, musimy mierzyć się z Bezgłowym Grubaskiem straszącym nas rychłą śmiercią?

Dlaczego nie możemy kupić sobie marynarki do pracy w sklepie stacjonarnym? Kiedy w końcu będzie można opublikować swoje zdjęcie z wakacji bez otrzy­mywania porad dotyczących schudnięcia od obcych ludzi?

W dobie trendującej ciałopozytywności widać już na rynku coraz więcej reklam, które przedstawiają grube osoby w nie­typowym do tej pory kontekście: związanym nie ze zdrowiem, ale chociażby profesjonalizmem czy pasją. Takimi przykładami mogą być kampanie dotyczące zatrudnienia w sklepach sieci Lidl czy aptekach DOZ, a także reklamy marek odzieżowych, np. Adidasa, lub innych produktów, jak wyświetlana w polskiej telewizji reklama podpasek Always. W klipie promującym podpaski widzimy niezaprzeczalnie grubą osobę robiącą piruety na łyżwach i rozciągającą się w modnym dresie przed wejściem na lód. Bohaterka jest zrelaksowana i głosem narratorki mówi: nikt i nic nie będzie mnie ograniczać”. I choć na pewno pomocne jest „nieprzejmowanie się” tym, co inne osoby mają przykrego do powiedzenia na nasz temat, dobrze, żeby te uprzedzenia nie były wspierane przez otoczenie, w tym… chodniki. O czym mowa?

W Korei Południowej, a dokładniej w Seulu, na stacjach kole­jowych można zaobserwować oznaczenia sugerujące osobom o większym rozmiarze rezygnację ze skorzystania z windy i pójście pieszo schodami. Standardowy ludek może jechać windą, a powiększony, jakby składający się z baloników ludek, niech tyra po stopniach. Dlaczego akcja rzekomo promująca zdrowy styl życia bierze sobie na cel osoby grube? Czy wszyst­kie osoby szczupłe są tak wysportowane? Wiemy, że nie. Choć w Polsce chyba jeszcze nikt nie wpadł akurat na tego typu kampanię (wszystko jeszcze przed nami), nietrudno jest trafić na reklamy diet, odchudzania czy siłowni, które wprowadzają element straszenia „otyłością” i jej „konsekwencjami” lub po prostu wskazują na duże ciało jako coś niepożądanego.

Jako mieszkanki dużych miast spotykamy się z nimi na co dzień. Odbija to społeczny klimat, wedle którego przekraczanie gra­nic grubych osób uchodzi za przyjętą normę, a wręcz zachętę do zmiany swojego ciała na społecznie bardziej akceptowalne, czyli szczuplejsze. Efekt jest zupełnie odwrotny: stygmaty­zacja prowadzi do stresu, który z kolei prowadzi nierzadko do zwiększenia masy ciała, a często również do pogorszenia stanu zdrowia. Co więcej, okazuje się, że wrażliwość wobec krzywdzących komentarzy odnoszących się do rozmiaru nie mija nawet, gdy waga się zmniejsza.

Posłuchaj: Dorwać grubego. O fatfobii i lekach na otyłość

Leslie Kern, odnosząc się do materiałów poniżających kobiety umieszczanych w przestrzeni publicznej, wskazuje na rozwią­zania wdrożone w Sztokholmie i Genewie, czyli zakaz umiesz­czania seksistowskich treści w komunikacji miejskiej. Decyzje te zostały oparte na wiedzy, że powielanie krzywdzących stereo­typów kształtuje „atmosferę przyzwolenia na molestowanie”. Podobnie jest z fatshamingiem, który nierzadko przybiera formę molestowania seksualnego, odnosząc się do płci i atrak­cyjności seksualnej. Zresztą istnieją na świecie miejsca, jak np. niektóre stany i miasta w Stanach Zjednoczonych, gdzie dyskryminacja ze względu na wagę (i wzrost!) jest zakazana. Przykładem troszeńkę bliżej nas może być islandzki Rejkiawik, który w 2016 roku w ramach polityki miejskiej uwzględnił masę ciała jako cechę człowieka, która wymaga ochrony prawnej.

Dopóki nie będziemy zauważać i nazywać fałszywych ste­reotypów wobec grubych osób, dopóty takie uprzedzenia będą przejawiać się w zachowaniach ludzi względem siebie.

Okładka książki "Grubancypacja" Natalii Skoczylas i Urszuli Chowaniec, Wydawnictwo W.A.B.

Fragment pochodzi z książki Grubancypacja. O grubości bez przepraszania Urszuli Chowaniec i Natalii Skoczylas, która ukaże się 26 lutego 2025 roku nakładem Wydawnictwa W.A.B. Książkę można zamawiać na stronie wydawnictwa.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00