Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Czytaj

Za niski na randki. Fragment książki „Najgorsze randki świata…” Agaty Romaniuk

Szymon ma pośrodku szóstkę. Najgorzej. Bo ta szóstka jest częścią składową trzech cyfr, które skutecznie utrudniają mu randkowanie. Szymon ma 163 centymetry wzrostu. Jest niski. Za niski na randki. Publikujemy fragment książki „Najgorsze randki świata i kilka udanych” Agaty Romaniuk.
ilustracja ANDRZEJ JAKUBCZYK / materiały prasowe Wydawnictwa Poznańskiego

Trzy cyfry. Z przodu na ogół jedynka, więc można ją pominąć. Cyfra końcowa bywa ważna, ale nie kluczowa. Istotna jest ta w środku. Najlepsza ósemka albo dziewiątka. Siódemka jeszcze ujdzie. Wszystkie poniżej to klęska.

– To była szybka piłka – opowiada Szymon, handlowiec ze Śląska. – Podeszła do stolika, powiedziała: „wstań”. Wstałem, trochę spłoszony, bo nie wiedziałem, o co jej chodzi. Tylko się skrzywiła i powiedziała: „Sorry, ale nie”.

Szymon ma pośrodku szóstkę. Najgorzej. Bo ta szóstka jest częścią składową trzech cyfr, które skutecznie utrudniają mu randkowanie. Szymon ma 163 centymetry wzrostu. Jest niski. Za niski na randki.


Masz przed sobą otwarty tekst, który udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Wykup prenumeratę lub dostęp online.


Nie uwierzyłabym, że to realna przeszkoda, gdyby nie to, że jakiś czas temu siedziałam na fotelu w pokoju, gdzie robi się makijaż gościom telewizji śniadaniowej. Przyznałam się, że piszę książkę o najgorszych randkach świata. Obie makijażystki, fryzjerka i siedząca obok gościni zaczęły się żalić.

– Miło się pisało – opowiadała jedna z nich, atrakcyjna kosmetyczka w średnim wieku. – Na pierwsze spotkanie jechał do mnie ponad sto kilometrów. Wysiada z samochodu, patrzę, a gość ma metr czterdzieści pięć centymetrów wzrostu. Karzełek. Mogłabym pod pachą go nosić.

Wtóruje jej młoda blondynka, która miesiąc wcześniej wyszła za mąż za faceta poznanego na Tinderze (spieszę dodać, że rosły chłop).

– Ja to się na takiego mikrusa nadziałam w klubie, a najlepsze, że nie od razu się zorientowałam, bo staliśmy na schodach, on dwa stopnie wyżej niż ja. I dopiero gdy zeszliśmy na parkiet, to się okazało. Od razu się zawinęłam, ale koleś się przyczepił. Uparty, łaził za mną. Potem chciał mnie odwieźć, jakby to miało pomóc. Co, wypasione sportowe auto doda mu centymetrów?

Mikrus, karzełek, knypek, konus, krasnal, liliput, niskopienny, kieszonkowy koleś.

Mężczyźni mierzeni metrówką, jakby byli sznurkiem, kablem, drutem, którego jakość zależy wyłącznie od długości. Chłop za krótki niech nawet nie próbuje, niech sobie nie robi nadziei, nic się niskiemu nie należy.

Mężczyźni mierzeni metrówką, jakby byli sznurkiem, kablem, drutem, którego jakość zależy wyłącznie od długości. Chłop za krótki niech nawet nie próbuje, niech sobie nie robi nadziei, nic się niskiemu nie należy. Za krótki zasługuje tylko na te żenujące żarciki przy szminkach i pudrach. Na „sorry, ale nie”, zanim w ogóle coś powie. A co, jeśli ten niski facet przemówiłby lirycznie? A co, jeśli mógłby ci, dziewczyno ślepa na cokolwiek poza wzrostem, opowiedzieć, że opracowuje technologię wydobycia brylantów na Marsie? Co, jeśli ma niezrównany żart? Jeśli w pierwszym zdaniu, którego nie dałaś mu szansy wypowiedzieć, wyznałby ci, że jesteś najbardziej uroczą osobą, jaką kiedykolwiek spotkał? Że będzie ci codziennie obierać jabłko i kroić na plasterki, tak jak lubisz? Nie wiesz i nigdy się nie dowiesz, bo w ruch poszła beznamiętna, okrutna linijka.

I nie chodzi o to jedno spotkanie, skończone, zanim się zaczęło, ani o to śmieszkowanie w kobiecym gronie. Chodzi o to, że to powszechna i bezwzględna zasada. Może trudno uwierzyć, ale w 2024 roku, w czasach ciałopozytywności i narzekań kobiet na to, że mężczyźni wciąż traktują je jak obiekt, podstawową miarą mężczyzny jest metr.

Szczęśliwcy, którzy w genetycznej ruletce wylosowali ósemkę czy dziewiątkę pośrodku, oczywiście chwalą się tym w opisie na portalu randkowym. Często w pierwszym zdaniu. Piotr jest zatem najpierw wysoki (189 cm), a dopiero potem szczery (uff, czyli można wierzyć, że nie kłamie na temat wzrostu) i zabawny. Jo – wygląda mi na Janka – podaje tylko wzrost, imponujący zresztą. Kamil donosi dumnie: „180 cm pozytywnego mężczyzny”, wtóruje mu MQWawa: „185 cm czystej radości”. „185 normalnego faceta” – dodaje Mario. Jakbym już to gdzieś słyszała.

Pół kilo mięsa, dwa kilogramy śliwek, ile metrów kabla, weźmie pani ćwiartkę czy odkroić? Jest w tej formie opisywania siebie coś bardzo mechanicznego, bezosobowego, o charakterze merkantylnym. Może to nie dziwne, może ci mężczyźni po prostu trafnie wyczuwają, że centymetry to twarda waluta, pod warunkiem że masz ich sporo. I dlatego niejaki Rosomak uprzedza: „Podobno to tu ważne, więc od razu mówię – tylko 173 centymetry”. Zapobiegliwy ssak z rodziny łasicowatych wali prosto z mostu, żeby uniknąć rozczarowania. Z kolei Tomasz ukrywa swoje 168 centymetrów – wiadomo, szóstka pośrodku jest najgorsza – w długiej wyliczance zainteresowań i preferencji: vege, joga, tantra, rolki, impro, rower, psychoterapia. I pomiędzy nimi, wstydliwie niejako, wzrost.

Podobną strategię stosuje Krzysiek. Wzrost ukrył wśród czterdziestu jeden emotek, bo jednak wie, że podać go trzeba, to niepisana reguła. A jeśli nie w centymetrach, to trzeba zadbać o właściwe zdjęcie. Staje sobie taki Marcin koło motocykla enduro, cyka fotkę i wszystko jasne. Widać, że wielki, wyrośnięty chłop, nie ma więcej pytań. Można też podejść do sprawy bardziej enigmatycznie: „Spokojnie możesz nosić przy mnie szpilki” – informuje Lauri.

Niektórzy użytkownicy portali randkowych są jednak mocno sfrustrowani tym dyktatem. Jak Michał, który na zdjęciu pokazał tylko stopy na piasku i napisał: „I tak nikt tego nie czyta, wszystkie tylko pytają o wzrost i posługują się niezrozumiałymi skrótami”.

A może trochę naciągnąć? Na przykład zaokrąglić do metra siedemdziesięciu swoje metr sześćdziesiąt siedem? Przecież na żywo chyba nie będą sprawdzać? Otóż będą.

– Stanęła koło mnie przy kasie i właściwie zaraz po „cześć” powiedziała: „Masz najmniejsze metr siedemdziesiąt, jakie do tej pory spotkałam” – opowiada Piotr, któremu faktycznie zabrakło dwóch centymetrów do wzrostu, jaki deklarował na profilu. – Zapytałem wtedy, czy to rzeczywiście ma takie znaczenie. Odpowiedziała, że nie, w zasadzie nie ma, ale szybko się zmyła. Myślę, że dlatego.

– A może nie spodobało jej się, że ściemniałeś? – dopytuję. – Może – zastawia się Piotr, ratownik medyczny. – Ale co powiesz na to, że ona odjęła sobie przynajmniej dziesięć lat?

Nie powiem nic, bo mnie też to zastanawia. Na co liczą takie kobiety? Że to się nie wyda? Że jak ktoś się złapie na „sexy Beatę, 35”, to mu nie będzie przeszkadzać, że sexy czy nie, ale jednak w realu jest to „Beata, 45”? I czym to się różni od dodawania sobie centymetrów?

Nie jest żadną nowością ani tajemnicą, że większe powodzenie mają wyżsi mężczyźni. Od prawie pół wieku kolejne badania z dziedziny psychologii ewolucyjnej potwierdzają wciąż to samo: heteroseksualne panie utożsamiają wyższy wzrost panów z atrakcyjnością, męskością, siłą i zdolnością do walki. Dodatkowym czynnikiem, który ma znaczenie, jest tak zwany wskaźnik SHR (od angielskiego shoulder–to–hip ratio), czyli – w uproszczeniu – to, czy mężczyzna jest barczysty i jednocześnie wąski w biodrach. Najlepiej wypadają ci panowie, którzy są wysocy i mają jednocześnie wskaźnik SHR na poziomie 1,3 lub więcej. Kapitan Ameryka, kowboj z reklam Marlboro, Conan Barbarzyńca wciąż żyją, zamieszkali na stałe w kobiecych oczekiwaniach, może troszkę tylko ulepszeni, że niby wrażliwi, równościowi, adidasy śnieżnobiałe, broda od barbera.

Nowe i ciekawe jest to, że – jak wynika z artykułu opublikowanego w maju 2024 roku w czasopiśmie naukowym „Evolutionary Psychology Science” – czynniki fizyczne określające mężczyznę stały się w ostatnich dekadach ważniejsze niż jego status ekonomiczny i społeczny. Innymi słowy, jeśli facet jest niski i drobny, nie przydadzą mu się atrybuty wskazujące na to, że jest człowiekiem sukcesu – że może kobiecie zapewnić opiekę za pomocą innych zasobów niż mięśnie. Jeszcze pod koniec dwudziestego wieku te atrybuty niejako wyrównywały, przynajmniej w warunkach badawczych, deficyt wzrostu i barów, ale, jak twierdzą naukowcy, to zmieniło się wraz z większą aktywnością i pozycją kobiet na rynku pracy oraz większymi wynagrodzeniami.

Przeczytaj też: O dobrostanie w pojedynkę

Kobiety z klasy średniej i wyższych nie muszą już polegać na mężczyznach, by zapewnili im byt i bezpieczeństwo, bo świetnie sobie radzą z tym same, a w związku z tym chcą, żeby ci faceci jakoś wyglądali. Co ciekawe, Ray Garza, Regina Elizondo-González i Farid Pazhoohi, autorzy badania, wskazują, że im kobieta miała wyższe poczucie własnej atrakcyjności – fizycznej czy innej – tym silniejsze były jej oczekiwania, że partner będzie wysoki i postawny. Ich mózg, ukształtowany przez setki tysięcy lat ewolucji, niewrażliwy na kulturę i jej kody, na polityczną poprawność i ciałopozytywność, konsekwentnie szepcze kobietom do ucha: bierz drwala. Z tego urodzą się piękne, zdrowe dziatki, którym niestraszne będą dinozaury, wojny i epidemie.

Jeśli facet jest niski i drobny, nie przydadzą mu się atrybuty wskazujące na to, że jest człowiekiem sukcesu – że może kobiecie zapewnić opiekę za pomocą innych zasobów niż mięśnie.

Możemy się na to zżymać, że to dyskryminacja, ale przecież ulegamy tym mechanizmom. Jakiś czas temu pojechałam w góry z mężczyzną. Była śnieżyca, czekał nas stromy podjazd. Musieliśmy założyć łańcuchy, ale okazało się, że on nigdy tego nie robił. W końcu to ja leżałam na oblodzonej drodze, on stał bezradnie nade mną, a potem wypowiedział zdanie, które do dzisiaj dźwięczy mi w uszach: „Wiesz, ja sobie dam spokój, bo mi bardzo marzną dłonie”. Założyłam łańcuchy zgrabiałymi dłońmi, które mi oczywiście nie marzły – skórę mam zaimpregnowaną feminizmem – i dojechaliśmy bezpiecznie do drewnianego domu na wzgórzu. I wstydzę się przyznać, że mnie to do niego całkowicie zniechęciło, bo chciałabym być ponadto to, cenić szlachetną duszę, muzykalność i umiejętność parzenia kawy typu chemex czy inny drip, z których ten facet miał medal z czystego złota, a nie jak średniowieczna dziewka koncentrować się na tężyźnie fizycznej. Ale co poradzę, że gdy sobie odmrozisz dłonie, to kawowa alternatywa cieszy ciut mniej?

Nie chodzi tylko o wzrost. W krótkiej wymianie ognia na komunikatorach kobiety potrafią być brutalnie szczere.

– Sorry, nie umawiam się z łysymi – pisze Vicky, 27.

– Fuj, zrzuć brzuch i może wtedy – radzi Ania, 33.

– W takich ciuchach to na bazar – kpi Asssia, 41.

Tak piszą, wprost, bez znieczulenia, prosto w twarz, tekstem otwartym jak lewy sierpowy wyprowadzony z biodra. W trakcie spotkań wcale nie jest jednak lepiej.

– Usłyszałem od kobiety, że może mi polecić dietetyczkę i profile na Instagramie, które pomogą mi schudnąć – opowiada Mariusz, farmaceuta, 181 cm wzrostu, sto kilo wagi. – Ja nie zaproponowałem jej ortodonty, chociaż mogłem.

– Jedna laska powiedziała mi na pierwszym spotkaniu, że brzydzi się tatuażami. Chciała, żebym obciągnął rękawy koszuli. Czyli gdyby między nami do czegoś doszło, to zamknęłaby oczy? Czy musiałbym się szamotać w pełnym ubraniu? – śmieje się Milo.

Przeczytaj też: Love-hate relationship z Tinderem

Bank rozbija jednak Rafał, kierowca ubera.

– Powiedziała mi na wstępie: „Na żywo jesteś brzydki, ale może chociaż miły?”. Wstałem, odpowiedziałem: „Właśnie, że niemiły, cham i skurwysyn”, i wyszedłem. Niby spłynęło to po mnie, ale jak wsiadłem do samochodu, to dłuższą chwilę nie mogłem ruszyć.

Miejsce na podium zdobywa też dziewczyna, z którą umówi się Andrzej, historyk sztuki:

– Była jakaś taka niewyraźna, kręciła się, rozglądała, w końcu mówi: „Sorry, ale ja się z takimi jaki ty nie umawiam”. „Czyli z jakimi?”, zapytałem, zbity z tropu. „Takimi z żydowskim nosem. A, fe!”

Urocze dziewczęta, przyznajcie sami. Szczere, a jednocześnie delikatne. Ze świecą takich szukać w tym okrutnym, patriarchalnym świecie złych mężczyzn i kobiet aniołów.

Zostawmy jednak metry w spokoju, przyjrzyjmy się drugiemu kluczowemu parametrowi szybkiej oceny mężczyzn, dla ułatwienia także na „m”. Żeby nakreślić, o co chodzi, oddam głos Bartkowi, który długo był finansistą, a dziś nie pracuje, bo już nie musi.

– Jeśli kobieta zapyta mnie, co robię, zawsze odpowiadam, że jestem bezrobotny. Wszystkie natychmiast znikają.

Przeczytaj też: Zabierz mnie na randkę, proszę

– To jest jakaś cholerna hipokryzja, że kobiety jednocześnie domagają się równouprawnienia i mówią o tym, jak je to razi, kiedy im drzwi przed nosem otwierasz, ale na randce to już nie, masz płacić za wszystko, jak za jakąś księżniczkę – denerwuje się Tomek, architekt z Wrocławia. – Dla mnie to nie jest problem, stać mnie, ale może trochę konsekwencji?

Pamiętacie atrakcyjną kosmetyczkę z początku tego rozdziału? Tę, co nie chciała nosić karzełka pod pachą? Zapytałam ją o przebieg tamtej randki z niskim facetem. Jej historia wiele wyjaśnia.

– Jak się okazało, że taki mały, to zaraz więcej wina zamówiłam.

– W sensie, że kolejny kieliszek? – upewniam się.

– Butelkę. On przyjechał samochodem, to nie pił, więc wybrałam drogie wino i pół butelki zabrałam do domu. Żeby coś z tego mieć.

Metry, monety, prosta arytmetyka.

Fragment pochodzi z książki Najgorsze randki świata i kilka udanych Agaty Romaniuk, która ukaże się 11 grudnia 2024 roku nakładem Wydawnictwa Poznańskiego. Książkę można zamówić na stronie wydawnictwa.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00