Wersja audio
Ktoś ostatnio zapytał, jak to się w ogóle zaczęło. Voilà : wyszła jakby zewsząd. Z wnętrza tego wszystkiego, z czego składa się to miasteczko, a tworzy je głównie powietrze. Wyszła nagle i jakby wstrzymała na chwilę wszelki ruch poza sobą, bo jej obliczenia okazały się błędne, a pociąg już wjeżdżał na peron, daleko, po drugiej stronie torowisk – a w inny sposób nie ma bola, żeby zdążyć. A akurat w ten dzień nie można się spóźnić. Jej szpilki wybijały na klawiszach betonowych płyt melodię do tej sceny. Wtedy ją zobaczyłem, ale ona z wyprzedzeniem, niby bojąc się, że ktoś ją na tym oszustwie z wstrzymaniem czasu przyłapie, zapytała:
– Przepraszam, skąd odjeżdża pociąg do Krakowa? To w tamtą stronę? – Wskazała palcem tę niewłaściwą, w kierunku Rudawy, idąc stanowczo w moim, to jest przeciwnym do Rudawy kierunku, więc nie wiedząc, o co chodzi, powiedziałem: – Tam, jak pani pokazuje, jest na Kraków. Ale na peron idzie się w przeciwną stronę, obok budynku dworca.
– Aha, bo ja myślałam, że w tamtą. – I omiotła wzrokiem ten remont stulecia, tę rumbę rdzy i mgły.
Dwie rzeczy: po pierwsze sam nie zdążyłem na wcześniejszy pociąg. Korki w Krzeszowicach były …