Wersja audio
Koszmary mojego chłopca zaczęły się w zwykły dzień. Siedziałam na kanapie, porządkując papiery, a on był w łazience, głos miał jakby zamknięty w puszce, kiedy powiedział: – Stałem na łące pełnej rumianków, ciało miałem miękkie od słońca. – Wstałam z kanapy i spytałam przez zamknięte drzwi łazienki: – Co robiłeś na łące? – Chodziłem sobie, gdy nagle nadleciało wielkie stado.
– Co to były za ptaki, kruszynko? – Milczał, a ja, czekając, zdzierałam z drzwi łuszczący się plastik. W końcu się odezwał: – Szukałem schronienia, ale w rumiankach nie dało się ukryć, więc w końcu sroki mnie zadziobały.
Dzień później jadłam kanapki z serem na podwórku pod pracą. Świeciło wątłe słońce. Przyglądałam się gołębiom siedzącym w rzędzie na dachu jak nieczytelne znaki, zbyt daleko. Koleżanka z pracy siedziała obok mnie na niebieskiej ławce, ale żadna z nas nie miała ochoty na rozmowę, to ładne, kiedy dwie osoby pragnące milczeć chcą dzielić się chwilą. W redakcji panował gwar, który narastał w ciągu dnia jak fale, najpierw coraz bardziej, a potem zanikał, zostawiając nieco piany, może wodorostów i poszczerbionych muszelek, a zaraz znów się rozpędzał i rozbijał o plażę.
Następny koszmar opowiedział przy kolacji. Mój chłopiec patrzył na telewizor u sąsiadów, sekundnik na błyszczącym zegarku stukał, a on powiedział: – Mamo, musiałem się zająć pudełkiem z kociętami, maleńkimi, ślepymi. – Spojrzałam na jego dziecięce dłonie i powiedziałam: – Jak miękko. – Nie – odparł – bo je zgubiłem, a kiedy zacząłem szukać, zapomniałem, ile ich było, znalazłem tylko trzy, które włożyłem do pudełka. – I tak dobrze -– …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Fragment powieści Idy Linde Mama mordercy. Tytuł ukaże się 26 kwietnia nakładem wydawnictwa LOKATOR.