Wersja audio
Z wtorku robiła się sobota, z kwietnia – początek października. Walentynki zlały się ze Świętem Zmarłych i nawet jej to jakoś pasowało. To niby ociężałe ślimaczenie się, ale jednak: bez tchu, dzień za dniem. Czasem wystarczy chwila nieuwagi, żeby ocknąć się pięć lat później, trochę bardziej przykurzoną, odrobinę bardziej umęczoną, pogniecioną, szczodrze przyprószoną przemijającym czasem. Ale jednak nic – myślała – nic a nic jej to nie robiło. Życie było wciąż takie samo. Niestrudzenie puste. Takie przynajmniej było dla niej. Wszystko, co znała z dawno temu czytanych książek, z filmów, w końcu z tego „kiedy to zleciało” – rzucanego przy różnych rodzinnych okazjach – stało się także jej udziałem. Prawie. Może wyglądała jeszcze nieomal tak samo, nieomal dobrze się miała, nic jej nie dolegało, wszystko było jak trzeba. Prawie. Bo jednak w końcu przestała postrzegać czas jako niewyczerpany ocean, zaczęła widzieć w nim raczej pomniejsze jeziorko, niezbyt głęboką kałużę, którą zdmuchnie pierwszy lepszy podmuch wiatru i co z tego zostanie, nic, puste miejsce. Powietrze.
Prawie wszystko. Prawie, bo jednak krąg znajomych konsekwentnie się kurczył, ludzie zwerbowani gdzieś po drodze odpływali do swoich spraw: do narzeczonych, żon i mężów, do tych przesłodkich niemowlaków, których nie można było zostawić ani na chwilę i z których zaraz robiły się jakieś spotworniałe podlotki. I znów: nie mogę, bo wywiadówka, bo komunia, szkolna dyskoteka, bo karnawał, post i ostatnie namaszczenie. I tak w koło Macieju. I jeszcze te pytania, rzecz jasna, spływające ze wszystkich stron – o kawalera, bo jakżeby inaczej, wypatrywania i oczekiwania – jak zegar tykający nad uchem. Ani się obejrzysz, a będzie na wszystko za późno. Nie ma na co czekać!
A ona nie czekała. Bo życie miała cały czas takie samo: mieszkanie, w którym żyła od lat i od lat rozmyślała o remoncie, praca, co do której się ciągle zarzekała, że poniżej jej ambicji, że się zaweźmie, znajdzie lepszą i rzuci. Nie lubiła tego myśleć na głos, tym głosem w swojej głowie wprost tego nazywać, ale tak: było jej wygodnie. Nie przeszkadzało jej, że jutro raczej nie będzie …