Wersja audio
Sprzed pamiętam niewiele. Barwy, dźwięki, ogólny nastrój. Czas poszatkowany porami roku i nawrotami małych chorób, na które zapadałam z dziwaczną konsekwencją. Poranki pod miękkim kocem, wpadające przez żaluzje promienie słońca, co kładły się na dywanie świetlistymi pasami. Mokra i szorstka faktura piaskownicy, gdy czasem udało mi się wykrzesać z siebie dość odwagi, żeby wyjść na zewnątrz.
Usiłowałam znaleźć w świecie czułą, bezpieczną dziuplę, w której nic nie trzeba musieć. A jeśli trzeba, to wypełniać swoje obowiązki z wdziękiem własnej intencji. Być grzeczną, być uśmiechniętą, nie zajmować swoim istnieniem zbyt wiele miejsca.
Przeprowadzaliśmy się mnóstwo razy, a o powodach tego wiedziałam tyle, ile przepuszczały szczeliny zamkniętych drzwi pokoju rodziców. Słowo „praca”, słowo „ojciec”, słowo „pieniądze”. Filia i firma, praca ojca, jakże ważna. Znów mu się każą przeprowadzać – jedziemy, co zrobić, skądś trzeba mieć na życie.
Nim zdążyłam przetworzyć jakieś miejsce, wyścielić sobie wyobraźnię jego mapą, poprzyklejać imiona do twarzy, twarze znów do mapy – już byliśmy spakowani. I ten coraz mocniej palący, podchodzący pod gardło ból brzucha, pejzaż za oknem samochodu rozlewający się w rozmazane smugi. Przejazdy z jednej nicości w drugą, bezustannie.
Czas magma: niewielkie klasy, nauczanie indywidualne, nauczanie w domu. Niby wiedziałam, że są światy, które mają korzenie, i może nie trzeba siebie ciągle przesadzać, ale jednak wydawało mi się to tak odległe, że aż niemożliwe.
I nagle z tego bezczasu, otchłani, w której mościłam …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Prozę w „Piśmie" wspiera Miasto Gdynia, sponsor Nagrody Literackiej GDYNIA.
Fragment pochodzi z książki Marii Halber Strużki, która ukaże się 29 grudnia tego roku nakładem wydawnictwa Cyranka.