Wersja audio
Co w lecie 1939 roku babcia Zofia z moją mamą robiły w Tuchli, w powiecie jarosławskim, między Miękiszem Starym a Miękiszem Nowym, Kobylnicą Ruską a Wolą Załęską? Odpowiedź jest prosta, choć historia skomplikowana. Przyjechały do Irki Ostaszewskiej, córki Władysława Jaźwińskiego, najstarszego brata mojej babci, i do jej męża, Romana Ostaszewskiego, by jak co roku spędzić u nich wakacje. Od kilku sezonów był to taki ich letni zwyczaj. Koniec szkoły oznaczał dla Zofii, która była nauczycielką, i Haneczki, która była uczennicą, kanikułę, okres beztroski i wyjazd na wieś.
Ach, cóż to były za wakacje! Wiem, bo zostało po nich kilka fotografii. Delikatna sepia, którą po zeskanowaniu zaczynam czernić w jakimś programie komputerowym, by w końcu wydobyć z głębi brązów moją opaloną mamę, śniadą nastolatkę, i kilka lat po jej śmierci przyglądać się szczegółom w czarno-białych kontrastach. Wlepiam wzrok. Piksel po pikselu analizuję zdjęcie. I w końcu piszę wiersz.
Przyjechały do Irki Ostaszewskiej, córki Władysława Jaźwińskiego, najstarszego brata mojej babci, i do jej męża, Romana Ostaszewskiego, by jak co roku spędzić u nich wakacje. Od kilku sezonów był to taki ich letni zwyczaj. Koniec szkoły oznaczał dla …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Fragment autobiograficznej powieści pod roboczym tytułem Reisefieber.
Prozę w „Piśmie” wspiera Miasto Gdynia, sponsor Nagrody Literackiej GDYNIA.