Wersja audio
Gdy wchodzę do mieszkania, drzwi od dużego pokoju są zamknięte. Przez chwilę, w ciszy, ściągam kurtkę i buty, wiem jednak, że nie uda się utrzymać tej zapory, za drzwiami pojawia się dziecko i zaczyna uderzać w nie otwartą dłonią. Podchodzę i kładę rękę na szybie, nie wiem dlaczego, to tylko pogarsza sprawę, dziecko piszczy i bębni w drzwi ze zdwojoną siłą. Z głębi pokoju dobiega zmęczony głos matki, słyszę, jak stękając, dźwiga się z podłogi i szurając stopami w rozdeptanych kapciach, podchodzi do drzwi. Chwyta dziecko za nadgarstki i odciąga je od szyby. Światło wpadające przez okno dużego pokoju zasysa dwie rozmazane sylwetki, jakby rozpływały się we mgle. Idę do kuchni i nastawiam wodę na herbatę.
Dziecko zaczyna płakać. Patrzę na rzeczy rozłożone na kuchennym blacie, podłużne opakowanie czekolady z mlecznym nadzieniem, puszkę mleka w proszku, słoiki z papką dla dzieci, otwartą paczkę chrupek kukurydzianych i wysypujące się z niej złociste okruchy, duży słoik kawy rozpuszczalnej. Szybko zdołałam przywyknąć do tego nie mojego rozgardiaszu, zdarza mi się obłudnie sobie tego gratulować, jakby rzeczywiście kosztowało mnie to wysiłek, tymczasem o wiele łatwiej jest nie dbać o własny komfort niż na odwrót.
Drzwi od dużego pokoju otwierają się i do kuchni wbiega Masza. Odbija się od moich nóg, chwieje się, przez chwilę mam pewność, że upadnie na plecy, ale łapie równowagę i wyciąga do mnie ręce. Podnoszę ją. W drzwiach staje Ana. Wita mnie, uśmiechając się szeroko. Ma zaczerwienioną twarz, załzawione oczy. Na moje „Co się stało?” wzrusza ramionami i uśmiecha się …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Prozę w „Piśmie" w 2024 roku wspiera Miasto Gdynia, sponsor Nagrody Literackiej GDYNIA.