Kiedy się dowiedziałam, że tam są? Kiedy pierwszy raz przyłożyłam ucho do podłogi, spróbowałam podważyć jedną z cienkich listewek, którymi babcia łatała szpary między klepkami? Jaki szmer, szelest, jaki ślad zapachu sprawił, że zaczęłam szukać?
Nie miałam do nich daleko – większość mojego życia rozgrywała się wówczas przy podłodze, na kolanach, na czworakach. Kiedy przychodzili goście, zaczajałam się w przedpokoju na ich buty, wlokłam je gdzieś jak szczeniak, rozkoszując się brzmieniem pierwszego w życiu słowa: „buti, buti”. Spędzałam długie minuty rozciągnięta pod drzwiami łazienki, sprawdzając, czyje kapcie widać przez szparę, po kapciach się orientując – a potem głośno oznajmiając – który z domowników akurat korzysta z przybytku.
Podczas jednej z wędrówek zaniosło mnie do kuchni, gdzie weszłam czołem w drzwiczki pralki. (Gdy parę lat później usłyszałam, że miałam rozciętą głowę, wyobraziłam ją sobie jako jajko, od którego jednym zamachem noża odcięto czubek). Wrzeszczałam, krew zalewała mi oczy, ale nawet to mnie nie zniechęciło. W szpitalu przyszyto mi odpadnięte pół głowy, równiutko, na okrętkę, a po powrocie do domu dalej niestrudzenie wycierałam sobą kurze. Pełzłam uparcie, odpychając się antypoślizgową podeszwą niemieckiego skarpetokapcia z darów, kolano za kolanem, a jak trzeba, to i na brzuchu, blisko, blisko, bardzo blisko ich świata.
Tak pełznąc, któregoś razu przekroczyłam granicę.
Może to kolorowa szklana kulka potoczyła …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Zofia Sawicka –(ur. 1980 w Warszawie), redaktorka, publicystka, tłumaczka. Absolwentka kulturoznawstwa w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała
m.in. w „Polityce”, „Rzeczpospolitej”, „Wysokich Obcasach”, „Lampie” i „Dialogu”.