Po największym w historii kraju projekcie regulacji rzeki Duńczycy niemal od razu przystąpili do jej renaturyzacji. Mimo że ceną było przekreślenie niemałej części własnej historii i tożsamości.
Sara chałupa Provstgaardów już nie stoi na wyspie. Teren dookoła jest płaski i suchy. Wybudowali ją w 1922 roku, gdy rządziły tu rybitwy. Polowali na wydry, łowili ryby, a to, co rzeka dała im w nadmiarze, transportowali łodzią do Tarm i wymieniali na jedzenie, naftę albo gwoździe. Bywało jednak, że nie potrzebowali niczego i nie ruszali się z wyspy przez kilka tygodni. Czasem budowali łodzie dla innych mieszkańców rzeki. Patrzę na tę chatę, stojącą na granicy tego, co już utracone, i tego, co udało się odzyskać, i próbuję sobie to wszystko wyobrazić. Niels i Søren Kristian – dwóch mrukliwych braci i ten podmokły bezmiar. Byli tu wtedy właściwie odcięci od świata. Z jednej strony wyspę opływał kanał, z drugiej – rozlewiska rzeki. Na zachodzie mieli mokradła aż po sam skraj Ringkøbing Fjordu, którego drugi brzeg niknął zwykle we mgle albo blasku słońca. Na wschód nie mieli co patrzeć, bo aż do miasta Skjern, a nawet dalej, do Borris, ciągnęła się plątanina rozlewisk, kanałów i ich odnóg. Jedynym pewnym punktem w pejzażu była wieża w Lønborgu, która do dziś …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Filip Springer –(ur. 1982), reporter, fotograf. Autor książek reporterskich poświęconych m.in. architekturze i przestrzeni, jak Miedzianka. Historia znikania, Wanna z kolumnadą, Źle urodzone, Dwunaste. Nie myśl, że uciekniesz, Mein Gott, jak pięknie.