Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Reportaż

Nikt nie wyrasta z ADHD

Nikt, kto kończy osiemnaście lat, nie zostaje w magiczny sposób uzdrowiony z ADHD. Można sprawić, że będzie mniej dokuczliwe. Ale nie przechodzi z wiekiem.
rysunki JAKUB KAMIŃSKI
POSŁUCHAJ

Kiedyś, jeszcze w czasach szkolnych, zdarzało mi się to bardzo często, ale teraz staram się nie spóźniać – mówi Anna, dwudziestodziewięcioletnia wizażystka i stylistka fryzur, od czterech lat mieszkająca w Norwegii. – Jeśli idę na spotkanie z klientem, to zaczynam się przygotowywać dużo, dużo wcześniej. Wiem, że muszę. Gorzej jest, kiedy umawiam się ze znajomymi. Ciężko mi wyjść punktualnie. Nie robię tego ze złej woli, po prostu czas przecieka mi przez palce. Oglądam coś w telewizji lub zajmuję się porządkami i daję się pochłonąć.


Masz przed sobą otwarty tekst, który udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Wykup prenumeratę lub dostęp online.


Tendencje do spóźniania się i zapominania to zdaniem Anny jej dwie najpoważniejsze wady. Walczy z nimi, zapisując wszystko w kalendarzu. – Jeśli mam coś załatwić, robię listę. Inaczej wiem, że o czymś zapomnę albo kupię milion rzeczy, których nie potrzebuję. Sprawy do załatwienia spisuję na kartkach, bo uwielbiam wykreślać. Piszę na nich nawet „Umyj zęby!” albo „Napij się wody!”, bo o tym też zapominam. W domu leży więc milion kartek. Kiedy mąż stara się zrobić porządki i coś ląduje w koszu, bywa, że potem się na niego wydzieram: „Wyrzuciłeś moją kartkę, na której miałam zapisaną jedną rzecz, jakiej nie zrobiłam, a była ważna!”.

O tym, że ma ADHD (attention-deficit hyperactivity disorder, czyli zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi), Anna dowiedziała się w lutym 2019 roku. – Zawsze kojarzyło mi się z niegrzecznymi chłopcami, którzy wszędzie biegają i wszystko rozwalają. Przypadkowo trafiłam na film dokumentalny Take your pills, z którego dowiedziałam się, że to także trudności w skupieniu się, zapominanie o różnych rzeczach. Pomyślałam: „Mój mąż ciągle nie wie, gdzie odłożył klucze, telefon – może to jest to?”. Wyszukałam w sieci listę symptomów. Okazało się, że oprócz zapominania i problemów ze skupieniem mąż zupełnie nie pasuje do ADHD, ja natomiast – w 99 procentach. Zaczęłam szukać kolejnych informacji. Trafiłam na kanał na YouTubie How to ADHD – i to było dla mnie jak olśnienie! Nagle wszystko nabrało sensu. Umówiłam się na konsultację z psychiatrą. Lekarz przeprowadził ze mną wywiad, wypełniłam test DIVA [z języka niderlandzkiego Diagnostisch Interview Voor ADHD bij volwassenen, czyli wywiad diagnostyczny ADHD u dorosłych – przyp. K.S.-C.]. Okazało się, że mam mieszany typ zaburzenia, co oznacza problemy i z koncentracją, i z nadruchliwością.

Dostęp online
Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Kup

Rozwiązując test DIVA, Anna musiała odpowiedzieć między innymi na pytania o to, czy ma problem z doczytaniem książki do końca (tak), czy często słyszy, że jest nieobecna myślami (tak), czy robi kilka rzeczy naraz bez dokończenia żadnej z nich (tak), czy łatwo rozpraszają ją dźwięki i zdarzenia (tak) i czy w jej miejscu pracy panuje bałagan (nie).

Jak pokazują badania przeprowadzone pod kierunkiem psychologa Stephena Faraone’a z Upstate Medical University w Syracuse w stanie Nowy Jork, dziedziczność ADHD może wynosić nawet 76 procent. Z tą teorią zgadza się psycholożka Karolina Grzywacz, która prawie od dekady zajmuje się diagnostyką i treningiem dorosłych osób z ADHD. Zdarza się, że w jej poradni rodzic najpierw się pojawia, żeby zdiagnozować dziecko, a później – samego siebie.
Za pozostałe 24 procent przypadków występowania zaburzenia odpowiadają czynniki środowiskowe: picie alkoholu, palenie papierosów lub sięganie po inne substancje psychoaktywne przez matkę w trakcie ciąży, przedwczesne narodziny, niska masa urodzeniowa i urazy okołoporodowe.

W przypadku chłopców pierwsze symptomy są ewidentne: dziecko jest agresywne, nadruchliwe i impulsywne. Dziewczynki bywają rozkojarzone, wycofane, miewają problemy w kontaktach z rówieśnikami, ale to zwykle nie wzbudza podejrzeń.

Ilu dorosłym zaburzenie towarzyszy na co dzień? Polskich badań nie ma. Zespół Ronalda C. Kesslera z Harvard Medical School szacuje, że nawet czterem osobom na sto. – Ile dzieci ma ADHD, tylu w przyszłości będzie je miało dorosłych. To nie jest tak, że ktoś kończy osiemnaście lat i w magiczny sposób zostaje uzdrowiony. Można coś wypracować, sprawić, że nie będzie ono tak dokuczliwe, lub znaleźć dla siebie jakąś niszę. Ale z wiekiem ADHD nie przejdzie – mówi Karolina Grzywacz.

Im wcześniej postawiona diagnoza, tym lepiej. Terapia czy prowadzone od najmłodszych lat treningi, na przykład kompetencji społecznych czy koncentracji uwagi i pamięci, dają szansę na okiełznanie zaburzenia i w miarę normalne funkcjonowanie w dorosłości. Pierwsze symptomy pojawiają się między piątym a dwunastym rokiem życia. W przypadku chłopców są zazwyczaj ewidentne: dziecko jest agresywne, nadruchliwe i impulsywne. Dziewczynki bywają rozkojarzone, wycofane, miewają problemy w kontaktach z rówieśnikami, ale to zwykle nie wzbudza podejrzeń. Dlatego też u chłopców ADHD jest rozpoznawane kilka razy częściej niż u dziewczynek (które rzadziej przejawiają hiperaktywność, gdyż są socjalizowane do „grzecznego zachowania”).

W dzieciństwie Anna nieraz zdzierała kolana, chodząc po drzewach. Często słyszała, że ma słomiany zapał, że wszędzie jej pełno, że jest ciekawa świata. W szkole starała się być grzeczna, nie przysparzać kłopotów. Miała dobre oceny. – Byłam w stanie zapamiętać wszystko, jeżeli było to interesujące, a nauczyciel dobrze tłumaczył. W domu nie uczyłam się w ogóle, tylko na lekcjach. Maturę z angielskiego, który uwielbiałam, zdałam na 96 procent – wspomina.

Karolina Grzywacz często obserwuje u swoich pacjentów ponadprzeciętną inteligencję. – W badaniach, które przeprowadziłam na potrzeby swojej pracy dyplomowej, najwyższy uzyskany wynik IQ to 156. Biorąc pod uwagę, że skala ma 172 punkty, a 100 jest normą, łatwo zauważyć duży potencjał dorosłych z ADHD – wyjaśnia. – Są rzeczy, które wychodzą im gorzej. Ale tych, z którymi radzą sobie dobrze, jeśli tylko zostaną dobrze pokierowani, jest mnóstwo. Osoba, która powie: „Hej, zatrzymaj się! Pomyśl, co masz teraz zrobić?”, jest im bardzo potrzebna.

Zapytana o to, co dała jej diagnoza, Anna odpowiada: – Więcej wyrozumiałości dla siebie. Zrozumiałam, na jakiej zasadzie działam. Wiem, że pewne rzeczy są niezależne ode mnie, że to cecha mojego mózgu. Jest skonstruowany trochę inaczej niż mózg przeciętnego człowieka.

Wspomniana różnica to zaburzenie w czołowej części mózgu. Wynika ono z braku lub zmniejszonej aktywności dwóch neuroprzekaźników: noradrenaliny, która odpowiada za koncentrację, i dopaminy sterującej pamięcią roboczą. Efektem są między innymi zaburzenia skupienia (zaburzenia, bo nie chodzi o brak tej umiejętności: osoby z ADHD nie zawsze potrafią się skupić na tym, na czym powinny, i wtedy, kiedy by chciały).

Człowiek dmucha w korbkę, która się kręci.

Zniszczyłem już kilkanaście telefonów

– Denerwuję się szybko. Czasem zrobię awanturę. Nigdy jednak nie uderzyłem żony ani dziecka – zastrzega Hubert, czterdziestojednoletni właściciel pizzerii w podwarszawskim Piasecznie. – Ale kiedyś, jak myłem szklankę i ktoś mnie wkurwił, to ją stłukłem. W rękę wbiło mi się szkło. Zrobiłem to bez zastanowienia, to były setne sekundy. Jestem nadpobudliwy ruchowo, ciągle się ruszam, mam tiki, obgryzam paznokcie. Rozładowując gniew, nieraz zniszczyłem komputer. Albo telefon. Teraz mam drogiego smartfona, to mój prywatny, na służbowe kupuję cegły. Jeśli się wkurzę, rzucam służbowym. Zniszczyłem ich już kilkanaście.

Karolina Grzywacz tłumaczy, że agresja jest skutkiem nieumiejętności hamowania reakcji: – W głowie takiej osoby nie ma: „Stop! Zastanów się, przemyśl to!”. Zamiast tego jest: „Robię! Robię! Robię!”. Dorosły z ADHD najpierw działa, a potem najczęściej się nad tym nie zastanawia. Można go złapać za rękę i zapytać: „Co ty zrobiłeś?”, a on może nie wiedzieć. Ma to związek z problemem z pamięcią krótkotrwałą. Znam przypadek kobiety, która uderzyła swoją koleżankę krzesłem. Mówiła potem: „Wzięłam krzesło i je przeniosłam. Chciałam to zrobić szybko. A że na drodze była koleżanka…”. Nie była świadoma, co tak naprawdę się wydarzyło, dopóki tamtej nie zaczęła lecieć krew. Ważne jednak jest to, że dorośli z ADHD nie mają osobowości bierno-agresywnej, że nie mają złych intencji.

O swoim ADHD Hubert – jak sam mówi – wie „od zawsze”. W dzieciństwie jego nad­ruchliwość była surowo karana, najczęściej w formie wymierzanych klapsów. Mając świadomość, że agresja nie jest rozwiązaniem, unika sytuacji konfliktowych. Kiedy wyczuwa narastające napięcie, wychodzi na zewnątrz, robi pompki, ćwiczy. Relaksuje się, jeżdżąc na motocyklu, bawiąc się z dziećmi lub zmywając naczynia.

Od prawie dwóch lat hoduje pszczoły. Pasję dzieli z Jerzym, swoim najlepszym przyjacielem. – Hubert nie jest w tym za dobry, bo łatwo się dekoncentruje, długo ubiera kombinezon, owady go gryzą – mówi Jerzy. – Ale potrafi zbić ul, zauważy, gdy coś leży krzywo. Jest też bardzo kreatywny i uparty. Potrzebowaliśmy kiedyś specjalnego, nietoksycznego lakieru do miodarki. To takie urządzenie, do którego wrzuca się plastry, żeby wydobyć z nich miód. Nigdzie nie mogłem go kupić, sezon ogórkowy trwał akurat w najlepsze. Poprosiłem o pomoc Huberta. Uparcie obdzwonił całe województwo, aż w końcu znalazł.

Zasypiałam z wyczerpania

– Kiedy mieszkałam tylko ze starszym synem, przynajmniej raz na miesiąc robiłam przemeblowanie – opowiada Katarzyna, trzydziestosiedmioletnia pedagożka z Warszawy. – Kupowałam nową szafkę, wyrzucałam starą. Znalazłam coś na śmietniku, to odnawiałam i wstawiałam do mieszkania. Nie pasowało mi, więc wywalałam. Dwa razy w roku urządzałam malowanie, wszędzie zmieniałam kolory. To był totalny chaos. Teraz trochę przystopowałam, bo mój mąż nie lubi zmian. Wkurza się, gdy wpadam do domu i od progu wołam: „No dobra, to tu przestawimy szafę, a tam krzesło!”.

Katarzyna spodziewa się narodzin trzeciego syna. Narzeka na typowy dla ciąży brak energii. Wcześniej była bardzo aktywna: jeździła na rowerze, chodziła po górach, uprawiała sporty walki. Pierwsze lata życia spędziła na wsi, więc dawała upust swojej nadruchliwości, chodząc z bratem po drzewach, skacząc na stogi siana w stodole czy wspinając się na dwudziestometrowe słupy wysokiego napięcia. – To było normalne, zdrowe dzieciństwo. Miałam jednak kłopoty ze snem. Wieczorami wygłupy, wariactwa, zabawy. Zasypiałam z wyczerpania dopiero około północy. Cały czas byłam w ruchu – mówi.

Utrzymywania nadmiaru energii w ryzach Katarzyna nauczyła się w szkole średniej. – To było liceum sióstr zakonnych, z internatem, pod Warszawą. Można było z niego wylecieć za cokolwiek, musiałam się pilnować. Uczyły nas głównie zakonnice. Wychowanie fizyczne mieliśmy z siostrą, była rewelacyjna. W habicie grała z nami w siatkówkę. Ale jak ona grała! Skakała do piłki, wykonywała pady, niczym się nie przejmowała. A matematyczką była stara baba, też zakonnica, która wcześniej chyba musztrowała wojsko: „Raz! Dwa! Trzy!” – krzyczała i wymachiwała zaciśniętą pięścią. W internacie miałyśmy pokój, w którym trzeba było siedzieć cicho i się uczyć. Takie trochę średniowiecze, ale dobrze to wspominam, bo nauczyłam się tam dyscypliny.

W domu Katarzyny ważny jest podział obowiązków. Jej mąż, Marek, gotuje, zmywa naczynia i uzupełnia domową spiżarnię. Poza tym płaci rachunki. Ona jest od spraw technicznych, planuje remonty, dba o ogród. – Kiedyś Kasia sama pomalowała szopę. Niby fajnie, ale ja w tym czasie przygotowywałem obiad dla dwudziestu osób, bo Kasia postanowiła zaprosić do nas całą rodzinę – wspomina Marek.

O Katarzynie mówi, że jest „krańcowo różna”. – Gra na gitarze i czasem zaprasza do wspólnej zabawy całą rodzinę. A z drugiej strony jest introwertyczką, co niekiedy jej przeszkadza w poznawaniu nowych osób. Kiedy się poznaliśmy, jej syn był w szpitalu. Potrzebowała wsparcia i to nam chyba ułatwiło nawiązanie kontaktu. Bo żeby z nią porozmawiać, trzeba trafić na dobry moment. Zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy dotyczące rodziny, finansów, domu albo innych ważnych rzeczy. Kasia nie ma analitycznego umysłu, więc nie możemy wspólnie zastanawiać się nad dziesięcioma różnymi opcjami. Muszę jej krótko opowiedzieć o maksymalnie trzech.

Jestem zamknięta w szklanej kuli

– Nałogowo szukam kluczyków do samochodu. Oczywiście, w domu mają swoje miejsce. Ale żeby je tam odłożyć, muszę jeszcze w aucie przypomnieć sobie o jego istnieniu, co jest bardzo trudne – mówi Magdalena, trzydziestojednoletnia architektka wnętrz, która od kilku lat mieszka w Irlandii. – Idąc do domu, przez całą drogę powtarzam sobie: „Odłóż kluczyki, odłóż kluczyki”. Ale jeśli w progu rzucą się na mnie dzieci, to już ich nie odłożę. Będę chodziła po domu, trzymając je w garści, nie pamiętając o nich. Aż położę je w jakimś dziwnym miejscu. Na przykład wstawiając pranie, wrzucę na dno kosza z brudami.

Gubienie przedmiotów, zapominanie czy zwlekanie z wykonaniem zadania do ostatniej chwili wynikają z problemu z przetwarzaniem informacji. Mózg osoby, która ma ADHD, nie dokonuje ich selekcji, wszystkie są tak samo ważne. Jest jak przeglądarka internetowa, w której ktoś otworzył kilkadziesiąt kart naraz. Cierpiący na to zaburzenie łapią dwie sroki za ogon. – A i pięćdziesiąt będą próbować – podchwytuje Karolina Grzywacz. – Bardzo chcą osiągnąć jakiś sukces. Uważają, że kolejne zadanie, które wezmą, będzie tym, które skończą. To nowe jest zazwyczaj ciekawsze niż te, które już czekają. Więc biorą następne.

W pracy dorośli z ADHD wstydzą się przyznać przed szefem, że coś im zalega albo że mają za dużo na głowie. W domu otacza ich chaos, a prace porządkowe nie mają końca. – Kiedy wchodzisz do mojego mieszkania, musisz przesunąć nogą rzeczy, żeby utorować sobie przejście – przyznaje Magdalena. – Nienawidzę brudu. Kibelek u mnie ładnie pachnie, nigdzie nie ma kamienia, mam obsesję na punkcie czystości podczas przygotowywania posiłków. Ale wszędzie walają się ciuchy. W stertach czekają, aż znajdę dla nich miejsce w szafie. Jak sięgam pamięcią, próbuję się nauczyć, żeby zawsze wyrzucać do kosza papierek po zjedzonym cukierku.

Przemysław, mąż Magdaleny, uważa, że ADHD u jego żony objawia się w sposób dość łagodny i dotyczy głównie braku zorganizowania w domowej przestrzeni. – Jest totalną bałaganiarą. Na początku było to dla mnie trudne do zaakceptowania, musiałem się przyzwyczaić. Nie przeszkadza jej, że od przekroczenia progu domu do momentu, kiedy się położy, zostawia po sobie ślady. A z drugiej strony, co mnie naprawdę śmieszy, w pracy jest perfekcjonistką. Wszystko musi być zrobione na tip-top – mówi.

We wnętrzach projektowanych przez Magdalenę kubki są poukładane według wysokości, a ręczniki pasują do siebie pod względem kolorystycznym. Wszystko jest posegregowane. – Każda linia musi się skądś wziąć. Kiedy projektuję, wszystkie mi się przenikają, każda ma swoją kontynuację, każdy rozmiar szafki ma znaczenie i skądś się wziął – wyjaśnia Magdalena.

Leki na depresję działają na serotoninę, która odpowiada za dopasowanie zachowania do sytuacji. Zmiana jej poziomu u osób z ADHD może się przyczynić do zwiększonej impulsywności, niskiej tolerancji na frustrację i spadków nastroju.

Architektka przyznaje też, że praca to jedyny czas, kiedy potrafi się skupić. – Udało mi się to wypracować. Wyobrażam sobie, że jestem zamknięta w szklanej kuli. Siedzę przed komputerem, skupiam się i nic do mnie nie dociera. Nie ma ze mną kontaktu. Przemek się śmieje, że gdyby dzieci rozpaliły ognisko metr ode mnie, to bym tego nie zauważyła – mówi. – Na gruncie służbowym, gdy rozmawiam z klientami, staję się elokwentna, profesjonalna, nie przeklinam, bardzo mocno koncentruję się na tym, co robię. Ten tryb wysysa ze mnie sporo energii, bo kontroluję każdy ruch, każdy gest, każde spojrzenie. Muszę się pilnować, żeby podtrzymywać kontakt wzrokowy, i skupiać się, żeby zrozumieć, co ktoś do mnie mówi.

Nie wszyscy mają jednak szklaną kulę. Bywa, że dorosłym z ADHD zmienia się cykl aktywności w ciągu doby. W nocy można popracować, bo nie ma niczego, co odwracałoby uwagę – jak rozmowa przy biurku obok lub zbyt intensywne światło – więc w ciągu dnia trzeba odespać. Kończenie zadań staje się jeszcze trudniejsze. Efekt? Informacje zwrotne od otoczenia: „Znowu nie zrobiłaś”, „Nie można na tobie polegać”, „Nigdy nie zdążasz na czas”, a wraz z nimi obniżone poczucie własnej wartości.

Karolina Grzywacz podkreśla, że najczęściej trafiają do niej pacjenci w stanach depresyjnych. Niektórzy mają myśli samobójcze albo są już po próbach odebrania sobie życia właśnie w wyniku objawów ADHD. – Zdarza się, że zgłasza się do mnie osoba, która twierdzi, że zmaga się z depresją od drugiej klasy szkoły podstawowej, a ma czterdzieści lat. To trochę za długo – tłumaczy psycholożka. – W tym czasie przyjęła całą masę leków, które nie przyniosły żadnych efektów. Dlaczego? Bo leki na depresję działają na serotoninę, która odpowiada za dopasowanie zachowania do sytuacji. Zmiana jej poziomu u osób z ADHD może się przyczynić do zwiększonej impulsywności, niskiej tolerancji na frustrację, spadków nastroju i niewłaściwych reakcji na daną sytuację. Pamięć się pogarsza, rozkojarzenie – zwiększa. Błędne koło się zamyka.

Wyprowadzanie z niego jest pierwszym krokiem w psychoterapii. Dorosły z ADHD musi poczuć, że ma sprawczość, że jest odpowiedzialny, że można mu zlecić pewne zadania i nawet jeśli nie jest w nich doskonały, to wykona je najlepiej, jak potrafi. Ważne jest także wypracowanie pewnych nawyków, jak korzystanie z notatek czy kalendarza.

Doraźnie mogą pomóc także leki. – Pacjenci muszą jednak podpisać oświadczenie, że mają świadomość przyjmowania środków przeznaczonych dla dzieci. Bo leków dla dorosłych w naszym kraju nie ma. Poza tym dysponujemy tylko jedną substancją, metylofenidatem [w USA czy w Anglii podaje się go rutynowo przy ADHD dzieciom i dorosłym – przyp. red.] – wyjaśnia Karolina Grzywacz. Dobranie odpowiedniej dawki jest bardzo trudne. Za mała lub za duża jest nieskuteczna. To dlatego farmakoterapia działa tylko na co drugą osobę. Ponadto na długiej liście efektów ubocznych znajdują się: nadmierna potliwość, palpitacje serca, intensywne bóle głowy i zanik łaknienia.

Magdalena po leki sięgnęła raz. – Byłam maksymalnie skupiona. Robota mi furczała w rękach, wszystko robiłam dwa razy szybciej niż zwykle, czułam się lekko. I tak sobie pomyślałam: „Cholera jasna, tak mają normalni ludzie”. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo gubienie wątków, brak koncentracji czy wieczne poszukiwania rozmaitych przedmiotów utrudniają mi życie. Ale więcej leków nie wezmę. Kiedy przestały działać, myślałam, że się przekręcę. Bolały mnie stawy, wątroba, miałam zjazd psychiczny. Moje skupienie nie jest tego warte.

Stick note przyczepiony do ludzkiej twarzy.

Zaszłabym jeszcze dalej

Zapytana, czy ADHD jej więcej daje, czy odbiera, Katarzyna odpowiada: – Myślę, że daje. Nie nudzę się w życiu. Lubię zmiany. Miałam szczęśliwe dzieciństwo. Bieganie po drzewach czy zamarzniętych stawach zimą pozwalało mi się rozładować. Wyrosłam z dużą potrzebą ruchu, umiem się do tego dostosować. Bardziej to chyba przeszkadza mojemu otoczeniu niż mnie samej.

Hubert uważa, że życie bez ADHD jest smutne: – Byłbym ciamajdą. Widzę to po normalnych ludziach. Kiedy siedzę obok takiego człowieka, czuję, jak zżera całą moją energię życiową. Nie lubię ludzi wolnych, bo i ja przy nich zwalniam. Mój chomik w głowie cały czas chodzi. Jestem optymistą, działam, wciąż jestem w ruchu.

O tym, jak ADHD wpływa na jej relacje z innymi ludźmi, Anna mówi: – Naprawdę dużo pracy ode mnie wymaga hamowanie swoich emocji. Bo bardzo łatwo przechodzę ze stanów euforycznych do wielkiej złości, wybuchowości, smutku. Jestem świadoma, że moje ADHD wiąże się z problemami. Ale też z ogromnym potencjałem. Staram się myśleć pozytywnie, uśmiechać się i przekuwać moje minusy na plusy.

I tylko Magdalena ma poczucie, że coś straciła: – Mam rodzinę, dom, świetną pracę. Ale czuję, że gdyby nie ADHD, zaszłabym w życiu jeszcze dalej.

Umęczeni samymi sobą

Dorośli, którzy podejrzewają u siebie ADHD, mogą zgłosić się do psychologa, najlepiej do poradni specjalizującej się w diagnostyce i terapii osób z tym zaburzeniem. Podczas pierwszej wizyty lekarz przeprowadza wywiad, oceniając dwa aspekty codziennego funkcjonowania: zaburzenia koncentracji i uwagi oraz impulsywność i nadruchliwość. Pyta o popełnianie błędów z nieuwagi, umiejętność organizacji zadań, tendencję do zabawy przedmiotami znajdującymi się w zasięgu ręki, zachowanie w ulicznych korkach. Najważniejsze jest natężenie tych cech. – Trafiają do mnie osoby umęczone samymi sobą: „Ile razy będę się wracał do domu po klucze?”, „Ciągle zapominam pieniędzy”. Żeby móc postawić diagnozę, symptomy muszą być nasilone. Bo przecież każdemu z nas zdarza się o czymś zapomnieć lub być rozkojarzonym – mówi Karolina Grzywacz.

W ramach diagnostyki psycholog pyta także o dzieciństwo. Żeby można było mówić o ADHD, oznaki muszą wystąpić przed dwunastym rokiem życia. Dobrze, jeśli na te pytania odpowie ktoś, kto znał badaną osobę w tym wieku, na przykład rodzic. Pomocne są też dokumenty szkolne, jak świadectwa. Po wywiadzie następuje faza testów dotyczących uwagi i sfery poznawczej. Dodatkowe badania pozwalają wykluczyć zaburzenia osobowości lub stany psychotyczne (na przykład schizofrenię).

Według polskiego prawa diagnozę ADHD może postawić tylko psychiatra. Potwierdzenie przez niego rozpoznania psychologa daje możliwość podjęcia psycho- i farmakoterapii, ale wyłącznie prywatnej. Dlaczego? ADHD u osób dorosłych zostało ujęte w DSM-5, klasyfikacji zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego z 2013 roku. Tymczasem Narodowy Fundusz Zdrowia posługuje się Międzynarodową Statystyczną Klasyfikacją Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10 opracowaną w 1990 roku (i od tego czasu regularnie rewidowaną) przez Światową Organizację Zdrowia.

Ta postrzega ADHD wyłącznie jako problem nieletnich, NFZ nie refunduje więc terapii osób dorosłych.

Mecenasem Reportażu w „Piśmie” jest kancelaria CMS.

Grafika z pływaczkami na basenie odnosząca do spisu treści sierpniowego numeru Pisma.

Imiona bohaterów zostały zmienione. Reportaż ukazał się w sierpniowym numerze miesięcznika „Pismo. Magazyn Opinii” (8/2021) pod tytułem Pięćdziesiąt srok za ogon.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00