Wersja audio
Rejwach. Ktoś wchodzi. Ktoś wychodzi. Ktoś się umawia, inny go przekrzykuje. Z gąszczu głosów wyłania się nagle jeden mocny, intonujący piosenkę Kapeli Czerniakowskiej Chodź na Pragę . Seniorzy błyskawicznie porzucają rozmowy i zaczynają śpiewać z werwą.
„Rzuć bracie blagę i chodź na Pragę!
Weź grubą lagę, melonik tyż!
Zobaczysz w trawie dziewczynki nagie.
Każda na wagę, ma to, co wisz”.
Głosy się zgrywają, nogi przytupują. Na pianinie przygrywa Małgorzata Hubicka, z wykształcenia muzyczka. Robi się głośno. Śpiewającą sześcioosobową grupę z pewnością słychać na ulicy.
– Fajnie być starym w tym kraju – mówi rozochocony Heniek, który w jasnym kaszkiecie i kraciastej marynarce wygląda jak żywcem wyjęty z piosenki Nie masz cwaniaka nad warszawiaka . Jesteśmy na ulicy Stalowej w Warszawie, w zabytkowej, odremontowanej kamienicy. Przed pierwszą wojną światową była tu apteka. Teraz jest Klubokawiarnia Międzypokoleniowa Nasza. „Nasza”, bo powstała dla mieszkańców kamienicy i sąsiadów, którzy współtworzyli to miejsce. Sami decydowali o kolorze ścian, nazwie i menu. Ceny jak nigdzie w Warszawie. Ciastka i tarty dla seniorów po 6 złotych, dla pozostałych po 8, dla mieszkańców – po kosztach. Można przyjść na kawę i pośpiewać. Albo pograć w planszówki, porozmawiać o książkach, wziąć udział w zajęciach plastycznych, kulinarnych lub warsztatach beauty . Te ostatnie seniorki zaproponowały same. Jasno, przestronnie, stylowa rozeta nad drzwiami, pomarańczowe fotele, donice z kwiatami przy wejściu.
Nasza zajmuje parter należącej do miasta pięciopiętrowej kamienicy międzypokoleniowej. W dwunastu niedużych mieszkaniach żyją tu seniorzy i młode rodziny z dziećmi. Na ostatnich dwóch piętrach – dzieci z placówki opiekuńczo-wychowawczej. Wszyscy mogą korzystać z małej siłowni ze stacjonarnym rowerem, materacami, drabinkami i fotelem do masażu.
Przysiadam się do seniorki z krótkimi siwymi włosami, w różowo-granatowej sukience. Kończy galaretkę z owocami. W kamienicy mieszka od 2020 roku. Wcześniej zajmowała lokal na drugim piętrze w budynku bez windy. Było ciężko, bo ma osiemdziesiąt dwa lata i problemy z kręgosłupem.
– Za ciężko pracowałam dla Polski, żeby to się nie odzywało.
Przez dwadzieścia trzy lata była zatrudniona w zakładach imienia Róży Luksemburg na warszawskiej Woli, przy produkcji lamp kineskopowych. Warunki niesprzyjające zdrowiu: ołów, rtęć, gorąco. Potem przez piętnaście lat dźwigała ciężary w magazynach szpitalnych.
– Czy pani wie, ile papier może ważyć?
Założenie było takie, by między młodymi a starszymi tworzyły się więzi. Chodziło też o to, by włączani do sąsiedzkiego życia seniorzy jak najdłużej pozostali samodzielni i aktywni.
Zanim zamieszkała na Stalowej, przeszła rekrutację. Komisja, którą powołał dyrektor Biura Pomocy i Projektów Społecznych warszawskiego urzędu miasta, pytała, czy będzie chciała nawiązywać kontakty z mieszkańcami, włączać się w sąsiedzką pomoc. „Będzie jak w wielopokoleniowej rodzinie” – mówili urzędnicy. Zgodziła się, choć na początku się bała. Czy najem oznacza, że za jakiś czas będzie musiała się wyprowadzić? Urzędniczka rozwiała jej obawy. Założenie było takie, by między młodymi a starszymi tworzyły się więzi, by połączyło ich coś więcej niż obojętne „dzień dobry” rzucane na korytarzu. Chodziło też o to, by włączani do sąsiedzkiego życia seniorzy jak najdłużej pozostali samodzielni i aktywni.
I pani Krysia taka jest. Lubi, gdy coś się dzieje. Przychodzi na zajęcia plastyczne: „Ta sowa z cekinów to moja!”, na rozmowy o książkach: „Najbardziej lubię thrillery!” i na śniadania sąsiedzkie: „Przynoszę śledziki kaszubskie albo w oleju”. Bo raz w miesiącu w Naszej odbywają się śniadania, na które każdy przynosi coś od siebie. Są wędliny, sałatki, marynaty swojej roboty i ciasta. W …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Reportaż jest częścią cyklu Polska się starzeje.