Wersja audio
No bo jak uwierzyć w taką historię? Pan Z. prowadził działalność gospodarczą, jakieś tam handel, hurt-detal, materiały budowlane i inna drobnica, ale nie szło mu najlepiej. W spółce działał, a wiadomo, co tam o spółkach ćwierkają jaskółki, więc się wymiksował. A że poszedł w prawicę, tak się jakoś intensywnie zakręcił, że trafił na listę i wylądował w radzie miasta. Prawica w koalicji ma swoje prawa, miejsc trochę robotnych się należy, to i Z. coś skapnęło. Został księgowym w powiecie, bo i tam koalicja miała coś do powiedzenia, no a przecież jeśli funkcyjny, to w jednostce podległej miastu nie może. Prawo takie dziwaczne, ale złamać ani obejść nie ma jak.
Strasznie się wszyscy z Z. naśmiewali, bo o księgowości miał zerowe pojęcie, tyle co potrafił dodać w kalkulatorze, ale jak się należy z nadania koalicyjnego, to należy i już.
Ten system stoi na jednym filarze – naiwności. Bez tej naiwnej wiary demokracja nie ma sensu. Wyborcy chcą być naiwni, chcą wierzyć, że przyjdzie nowa władza i coś zmieni. Ale nie zmieni.
W tym powiecie też go nie uważali. Nie pytali o nic, nie dawali roboty, choć musieli tolerować. By mu jeszcze bardziej dokuczyć, zarządzili remont w pokoju. Sprowadził się do tego, że zabrali mu blat biurka. Siedział więc sobie Z. w pokoiku przy biurku bez blatu wytrwale osiem godzin, bo przecież za coś pensję pobierać trzeba, powrotu blatu w spokoju wypatrując. A gdy koalicja się rozpadła i nowe rozdanie przyszło, przeflancował się do nowych władców i zaraz dostał robotę w spółce komunalnej na kierowniczym stanowisku. Gdy go kto pytał, jak tam trafił, to szczerze, jak na spowiedzi odpowiadał, że w internecie było ogłoszenie, to CV wysłał.
Albo w taką:
Startuje sobie pani P. z ugrupowania do rady, wynik całkiem dobry robi w okręgu, ale cała lista przepada, bo progu nie przekracza. Z mandatu nici. A ona dobra jest, o tym jest przekonana, swoje umie i potrafi, nie może się marnować na podrzędnym stanowisku. Aspiracje ma. Dyrektorskie. Nauczona doświadczeniem, w kolejnych wyborach idzie z drugimi, tymi, co to w powiecie, gdzie ona pracuje, siedzą w koalicji. Bierze mandat, ze swoim szczęściem się obnosi, ale jak pech to pech: koalicja się rozpada i nowi wchodzą. Zmienia więc P. błyskawicznie barwy, do nowych idzie i bach, za chwilę otrzymuje dyrektorską nominację.
I jeszcze to:
Haruje w kampanii jeden z drugim, od rana do nocy na pełnych obrotach, by właściwy człowiek w …