Wersja audio
No, nareszcie, po długich latach oczekiwania Warszawa doczekała się portu lotniczego, którego pasażerowie nie pomylą już z przystankiem ciuchci w Garwolinie” – ekscytował się lektor Polskiej Kroniki Filmowej (PFK) w maju 1969 roku. Nowo przebudowany Międzynarodowy Dworzec Lotniczy Okęcie zachwycał dachem z trójkątnych płyt żelbetowych, spiralnymi schodami w hali odpraw oraz nowoczesnymi taśmociągami bagażowymi.
Chłód wszechobecnego aluminium, marmuru i szkła przełamywały jaworowa boazeria, palmy i monstery, w hali tranzytowej był nawet ogród zimowy. Nad płytą lotniska wił się długi na 230 metrów taras widokowy, który gromadził chętnych do obserwowania przylotów i odlotów. Jak zapewniał lektor PKF, nowy terminal i wydłużone pasy startowe pozwolą obsłużyć nawet milion pasażerów rocznie.
Zmieniły się czasy, zmieniła się również skala. Według prognozy Urzędu Lotnictwa Cywilnego w 2040 roku z transportu powietrznego w Polsce ma korzystać 96,4 miliona pasażerów, z czego 45 milionów w samej aglomeracji warszawskiej. Tymczasem maksymalna obecna przepustowość Lotniska Chopina, jaką można osiągnąć dzięki jego rozbudowie, to – jak szacuje Dominik Sipiński, analityk ds. transportu i infrastruktury z Polityki Insight – około 30 milionów pasażerów. Więcej nie da rady – uniemożliwia to coraz gęstsza zabudowa mieszkaniowa, okalające lotnisko drogi, a także wyśrubowane w mieście normy środowiskowe. Najbardziej problematyczna jest cisza nocna: między 23:30 a 5:30 na stołecznym lotnisku obowiązuje zakaz lotów.
Kłopoty z przepustowością Lotnisko Chopina odczuwa do dziś. W sezonie letnim 2025 roku linie lotnicze złożyły rekordową liczbę wniosków o przydział slotów, czyli przedziałów czasowych, w których ich samoloty mogą wylądować lub wystartować. Przyznano ich 125 129, co stanowi zaledwie 80,9 procent zapotrzebowania. Oznacza to, że co piąty planowany lot z Lotniska Chopina nie odbędzie się, bo nie ma miejsca. Taka sytuacja powtarza się od lat.
W odpowiedzi na ten i wiele innych problemów z naszym transportem lotniczym (do których jeszcze wrócimy) narodził się pomysł stworzenia potężnego węzła komunikacyjnego w centralnej części kraju – megaprojekt Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK) – który zwiększyłby wydajność transportu. Toczące się na jego temat dyskusje rzadko kiedy mają jednak cokolwiek z rzetelnej wymiany argumentów.
CPK w cieniu politycznej dyskusji
„Wszyscy mamy takie poczucie, że CPK to jest polityczny pomysł i w wielu wymiarach chory pomysł” – mówił premier Donald Tusk podczas kampanii przed wyborami do parlamentu w 2023 roku. „Projekt umrze śmiercią naturalną. Jak promy, drony i lukstorpedy premiera Morawieckiego” – dodawała posłanka i późniejsza ministra zdrowia Izabela Leszczyna, zapewniając dziennikarzy, że po wyborach „absolutnie” nastąpi koniec projektu CPK. „Niedaleko mamy takiego, …